Adaś - partner w Krajowym Klubie Reportażu zrobił fotkę w muzeum Zdzisława Beksińskiego w Sanoku. Niepozorna wizyta, teoretycznie nuuuda - ale z muzeum człowiek wychodzi inny niż w momencie wejścia...
Po zwiedzeniu dwóch sal muzeum Beksińskiego, trzeba odpocząć...
- Musiałem wyjść i kropnąć dwie setki, dopiero później wróciłem i mogłem patrzeć na wizje malarza... - cytuję tutaj współczesny wpis w internecie o emocjach zwiedzających. Sam zawróciłem z trzeciej sali i usiadłem w fotelu. - Uff! Adaś! Zrób mi jaką fotke...
+++
Zorganizowanie sesji Krajowego Klubu Reportażu to prawo i obowiazek każdego reportera członka stowarzyszenia (jest nas ok. 100 - rocznie bywały 4. sesje lecz czasy się zmieniają i starzejemy się).
Najtrudniejszy był debiut, ale poradziliśmy sobie nieźle - bo były kolejne. A reporterzy nie są zbyt łaskawymi gośćmi w zakładach pracy (u sponsorów), i w miejscach w których są wyczekiwanymi gośćmi - gdzie oczekuje się od dziennikarzy pochwalnych publikacji, bo przecież zaprosili i zapłacili. Nas jednak mityguje zwykle fundamentalna zasada - swego rodzaju pierwsze przykazanie reportera - deontologia.
A więc nie można sie złamać pod względem etycznym - często już po pierwszych słowach Tych, którzy oczekują sążnistych peanów po wizycie i taki warunek stawiają przed wizytą - szef bezceremonalnie przerywa. Prezesem jest od zawsze Marek Rymuszko, redaktor naczelny Nieznanego Świata, autor wielu reportaży, autor scenariusza znanej komedii "Wielka majówka" (ze Zbigniewem Zamachowskim, Janem Piechocińskim i zespołem Maanam w roli głównej).
Ooo! Wiele przygotowań trzeba było przerwać po takich propozycjach. Także z "wodzami" biznesu w gminach. Wodzami miast i województw. Ale wiele spotkań zapowiadających się na nudne i smętne, dzięki błyskotliwym dyrektorom i prezesom było niezwykłych - ciekawych i zapamiętanych. No bo co ciekawego mógł - naszym zdaniem!? - powiedzieć o produkcji makaronu w Lubelli dyrektor firmy. Tymczasem zakład opuszczaliśmy zdumieni osobowością szefa. Uśmiechnięci, dotknięci emocjami podziwu, że o robieniu makaronu można mówić tak ciekawie. Jedna uwaga - spotkanie z dyrektorem odbywało się w godzinach 8.00-10.00 rano, po podróżach i nieprzespanej nocy uczestników!
+++
Ale pierwsza SESJA na Lubelszczyźnie odbyła się w Zamościu i Biłgoraju. Odwiedziliśmy Zakład Energetyczny, Ambrę, Mewę, Zwierzyniec, Zamość, Krasnystaw, Chełm. Była "owocna" wizyta w browarze Jagiełło.
Druga Sesja była w Lublinie / byliśmy w "Perle" przy Kunickiego, poznawaliśmy imperium Żagiel, hotel Unia, Urząd Marszałkowski i Wojewódzki, Urząd Miasta, gdzie uczestników już na początku przywitał słynny klikon.
Trzecia sesja rozpoczęłą się w Chełmie. Oczywiście było zwiedzanie podziemi kredowych, spotkanie w UM, wizyta w Meblotapie i Spółdzielni Mleczarskiej. Tradycyjnie - u Lucjana Jagiełły w Pokrówce, gdzie kiedyś był PGR w którym też bywałem. Po każdej sesji stwierdzam, że...
Świat jest mały!!
Kosmos jest nieskończony, ale świat jest mały... Pamiętajmy jednak: - Obok nas zawsze jest inny człowiek!
Podczas innych sesji, organizowanych przez kolegów w różnych miejscach w kraju, przeżywałem niesamowite spotkania.
***
Niekiedy takie spotkania to zapamiętane scenki, obrazki, konwersacje... Słowem - opowieści, historie i zdarzenia... A nawet obrazki. Tak tak - może nawet przede wszystkim obrazki.
Oto jesteśmy na Sesji w Krośnie, Iwoniczu, Dukli i Sanoku. Pewnego dnia po wizycie w sanatorium i ukojeniu zmęczenia słuchaniem "Behind in garden" (to moje drugie spotkanie z harfą i ogrodem, ale o tym innym razem) w wykonaniu Andreasa Vollenweidera - w sali z soli, kolejny punkt programu przewidywał wizytą w Dukli, gdzie kobiety z KGW miały nas poczęstować obiadem.
Już podczas spotkania pierwszego, ktoś z nas zagadnął gospodarzy o osoby, które przeżyły dramat jakiejkolwiek styczności bądź udziału w walce o 'Przełęcz dukielską'. A mnie od razu coś zaświtało w pamieci. Chyba ktoś, kiedyś coś o "Dukli" opowiadał przy jakiejś okazji. I szybki sprint w pamięci - gdzie, jak, co, kiedy Jednak nie dotarłem do źródła...
Szarpane rozmowy podczas obiadu, szybko przerywa przypadkowa konwersacja - nigdy nie rozmawiałem o tym z sąsiadami przy stole. Starsza koleżanka z KKR usiadła obok męża, pracownika naukowego wyższej uczelni w Krakowie. Obok ja. - Panie doktorze, ja to się sztuki reportażu uczyłem także na tekstach i publikacjach żony - rzucam. - Bo wie pan, mój wujek z Krakowa, to mi kiedyś napomknął, że zna pewną reporterkę. Mówił o żonie. Od razu zaczęłem szukać reportaży Ewy.
Zdanie wyraźnie zaciekawiło sąsiada. Dodaję:
- Czytałem reportaże pani Ewy w "Przeglądzie", zresztą sam będąc jeszcze w liceum opublikowałem pierwszy reportaż...
- Krewny z Krakowa? - doktora zaciekawiła informacja. - A jak się nazywa ów krewny? - usłyszałem, kiedy gospodynie z KGW w Dukli już na dobre rozstawiały swoje specjały - pierogi (ale ach, co to były za pierogi!!??).
- Janek Koziński to brat mojej mamy. Ona pochodzi z Babina koło Lublina - teraz wyraz twarzy Włodzimierza wyraźnie sie "ożywił". Oczy wbiły się nagle w jeden punkt. Już o nic nie pytał, zauważyłem głebokie westchnienie. Odłożył widelec i... (jakby jakieś jednostki "mocy historii" siedziały w nim i którąś chciał przytoczyć, nie wiem może to były jednostki wspomnień, jeśli wspomnienia można wymierzyć miarą).
Włodzimierz Owsiany westchnął głęboko:
- Ewuniu!!! - Patrz! Ewuniu!!! - zwrócił się do żony. - Siedzimy tutaj, rozmawiamy, dyskutujemy, a obok Heniek mówi, że też uczył się na twoich reportażach! My już tyle sesji razem jeździmy, spotykamy się, dyskutujemy, a dopiero teraz odkrywamy, że Henio...
- No to miło słyszeć! - słyszę od redaktor Ewy Owsiany.
- ... ale wiesz, kto to jest? Kim jest Henio!!??
- ... no skąd mogę wiedzieć?
- Ewunniu, Henio to siostrzeniec Janka Kozińskiego, syn Heli, wiesz jego siostry z Babina. Pewnie pamiętasz, ile Janek opowiadał o młodszej siostrze, hee... on stale opowiada o Heli i o Babinie. Przy każdej okazji wspomina siostrę i Babin.
Włodzimierz Owsiany i żona Ewa Owsiany z Krakowa - reporterka Przeglądu Tygodniowego i Tygodnika Powszechnego. Na zawsze pozostaną w pamięci słowa o znajomości z Karolem Wojtyłą - kiedy w telewizji opowiadała po śmierci papieża.
Co łączyło Jana Kozińskiego (starszego brata Heleny Kozińskiej) i dr Włodziemiarza Owsianego? Otóż przez lata całe współpracowali "badając pogodę i klimat" dla Akademii Rolniczej w Krakowie. Wspólnych spotkań i wymiany zdań nie mogło zapewne brakować. Także tych towarzysko-domowych.