hsienko
  WSZYSCY piłkarze (V)
 

Pierwszy gol

O meczu ze Zniczem w Pruszkowie i pierwszych graczach z nad Wieprza w Ekstraklasie-+

Sławomir Świadysz, niestety zaliczył tylko epizod, z którego najbardziej udane fragmenty to obozy w Krasnobrodzie i Izbicy, mecz pucharowy w Pruszkowie ze Zniczem 1:3 kiedy to w 80 min było 1:1 (gol Kozy), oraz udana inauguracja sezonu w Łukowie (2:2) z Orlętami (gole sprowadzonego z Orionu Niedrzwica Tomasza Kury i Łukasza Rachwała).

Później było coraz gorzej, aż piłkarze podświadomie wypowiedzieli trenerowi posłuszeństwo. Coś mocno zazgrzytało w trybach, toteż Świadysz sam zrezygnował a trenerem został Modest Boguszewski. Miał jasny cel – przeprowadzić Start przez proces przebudowy składu, scalić ekipę wokół pewnego celu. Osłonić plan długofalowy, który mógł teraz runąć pod naporem inwestycji sportowej w Krasnymstawie – budowy stadionu. Chodziło o to, żeby zespół nie grał poniżej pewnego poziomu, nie spadł z ligi, bo później – mając już nowy obiekt – można było liczyć na więcej… Przede wszystkim większą przyjaźń biznesmenów dla krasnostawskich miłośników piłki nożnej.
Warto natomiast dodać, że dwaj piłkarze z Krasnegostawu, którzy piłkarskie kariery rozpoczynali w Uczniowskim Klubie Sportowym trafiłi do pierwszej ligi. Pierwszym był Dawid Sołdecki, który już w 2003 roku był zawodnikiem Górnika Łęczna. Natomiast Kamil Poźniak drogę do ekstraklasy miał krótszą. Pograł treochę w Avii Świdnik, ale kiedy trener Kwiecień spotkał w PZPN Oresta Lenczyka, zakomenderował go niezależnie: - Panie trenerze mam dla pana piłkarska perełkę. – To czego nie gra w Górniku – odparł Lenczyk. – Bo powinien grać u pana! – miał skwitować Kwiecień.
W Bełchatowie Kamila zobaczyli i …zapłacili tyle ile chciał trener, a mógł nawet zawołać Więcej. Nic nikt nie mówił, nie komentowano umiejętności talentu rodem z Krasnegostawu
Wkrótce Kamil trafił na turniej juniorów do Rzymu.
- Po jakimś meczu podeszli działacze Lazio Rzym i chcieli żebym został u nich w klubie – opowiadał Kamil po powrocie do rodzinnego miasta. Działacze Bełchatowa powiedzieli, że to niemożliwe, ale że można wrócić do rozmów. Po kilku miesiącach nadeszło zaproszenie na testy do Rzymu.
- Byłem tam tydzień – mówił Kamil. – Znów pojawiła się propozycja, żebym został, lecz prezes Ożóg nie zgodził sie na transfer.
W meczu sparingowym Kamil Poźniak zagrał razem z Pandevem (dzisiaj gwiazda Interu Mediolan), strzelił gola samemu Bellotcie, poznał ośrodek szkoleniowy Lazio i wielki stadion.
Kto wie, może jeszcze kiedyś tam trafi… Może trafi do lepszego klubu…
Zresztą dzięki Kwietniowi w lepszych klubach mogli grać i inni – jednak większość zdecydowanie na pierwszym miejscy postawiła naukę. Toteż Jakub Fik, Sebastian Sadowski czy Jakub Gajewski nie decydowali się na grę w Cracovii, Widzewie, Stalowej Woli, czy Wiśle tylko dlatego, że kluby te chciały. Byli na testach kadry narodowej w swoich kategoria wiekowych, Grali w Starcie, jednak na grę w wielkich klubach było za wcześnie.
Przypadek Poźniaka jest z kategorii wyjątek w regule. Jednak przyjdzie czas, że piłkarski talent z Krasnegostawu trafi do wielkiej piłki na naszym kontynencie, albo nawet dalej. Długo trzeba było na to czekać, bo dzieje są takie - ani Zieleńczuk, ani Kulawiak, Mazurek, Pomian, czy Witkowski, a więc ci którzy mogli wcześniej grać w ligowym zespołach rozgrywek centralnych mieli na to niewielkie szanse. Zresztą tak jak wszyscy piłkarze biegający po boiskach Lubelszczyzny.
Jesienią 2008, przed rozgrywkach doszło do przykrej sytuacji – Start zagrał sparing w Puławach z Wisła, przegrywając aż 0:9, wiadomo jak to sparing. Niestety groźniej kontuzji zerwania pierwszych wiązadeł krzyżowych dostał Sebastian Rachwał – jeden z tych na których trener najbardziej liczył. Zawodnik, który mimo młodego wieku wiele już zdobył, jak choćby Puchar Polski na szczebli okręgu Chełm, jak złoty medal Alpen Cup w Austrii, jak awans do IV ligi, udział w finale Pucharu wojewódzkiego i meczu rozgrywek pucharu centralnego. To była dotkliwa sparingowa porażka Startu. Tego roku rozgrywki przechodziły gruntowną i rewolucyjną reorganizację – Np. Stal Poniatowa która w cuglach wygrała IV ligę i pokonała Suproślankę Suprasl w barażach, nagle znalazła się w II lidze. Z IV ligi nikt nie spadał, toteż większość drużyn wykorzystała udział w rozgrywkach do optymalizacji kadr, nauki selekcji talentów, nauki gry taktycznej. Podobnie było w Starcie, gdzie Modest Boguszewski eksperymentował w każdym meczu. Okazało się, że ci którzy byli w ogonie ligowej tabeli podczas kolejnego sezonu doskonale radzili sobie w stawce. Mowa tutaj o Unii Bełżyce i Starcie Krasnystaw.
Sensacją tego sezonu na pewno była remisowa rozgrywka z Stalą Poniatowa na wyjeździe (1:1), czy też znakomity mecz ze Spartą Rejowiec 3:1 (gole Krystiana Sawy 2 i Gajewskiego). Biorąc pod uwagę same wyjazdowe mecze Start gromadził systematycznie punkty i był środku tabeli. Boguszewski nadal konsekwentnie nawet kosztem wyników ogrywał kolejnych młodych piłkarzy, którzy za głównych cel mieli uczyć się grać taktycznie, posiąść nawyk przenoszenia gry w różnie miejsca boiska, podawania piłki bez sygnalizacji, regulowania tempa ataku, gry bez piłki celem zmęczenia rywala itp. Tego roku szczególnie efektownie wpadło zwycięstwo nad Podlasiem w Białej 3:0, kiedy to hattrick uzyskał Piotr Buguszewski, syn trenera.
Ale oprócz rozgrywek ligowych grał też puchar, w którym Start piął się coraz wyżej, aż do finału. Wyznaczono go na stadionie w Krasnymstawie. Zapowiadało się ekstra widowisko, wszak rywalem była Chełmianka, z którą Start wcześniej przegrywał wszystko co było do przegrania.
W Pucharze Polski Start pokonał zimę Hetmana Żółkiewka w karnych – w meczu było 4:4 (gole Kaczorowski, Krystian Sawa, Łukasza Rachwał, Tomasz Kura) w karnych 4:1 - Jak ci się udało obronić tyle karnych spytałem Łukasza Misia w drodze powrotnej. – Jak szedłem do bramki podsłuchałem jak ustalali, że wszystkie karniaki biją w jeden róg. Sprawdziło się – powiedział młodziutki bramkarz Startu. Niestety w kolejnej rundzie Start nie dał rady Sparcie Rejowiec przegrywając w końcówce 0:2. Zresztą to był okres w którym piłkarze grali żeby wygrać, ale nie za wszelką cenę, liczyło się próbowanie nowych elementów gry i realizacja założeń taktycznych. Krótko – poszerzanie zakresu wiedzy boiskowej i umiejętnością włączania jej do gry.

Boguszewski okazał się trenerem skutecznym w wypełnianiu misji – to co miał robić zrobił. Start jako zespół sportowo nadal się rozwijał i to szybko, choć kadra zmieniała się z szybkością cykli społecznych, edukacyjnych, rodzinnych, uczuciowych… - To jest normalne bagatelizował trener i robił swoje. Bo inaczej niż gdzie indziej - miał w Krasnymstawie zaplecze kadrowe, to szerokie szkolenie dzieci i młodzieży, trenerów Ciechana, Wróbla, Berbecia, Kwietnia, Pomiana.
Ale jak to bywa z zarządami i kibicami, sukcesy rozbudzają aspiracje. Kibice to grunt tak niepewny jak wielkie bagniska na zdradliwych połaciach łąk. Wygrasz kilka spotkań – możesz być noszony na rękach, przegrasz jedno – mogą cię wywieźć na taczce. Świadomy swojej wartości trener, który odbył staże w Polonii Warszawa i Metalurgu Charków, mający bogata karierę i znaczące osiągnięcia, ma też swój charakter, jak każdy człowiek. Nie przekracza barier… Odszedł a na jego miejsce zatrudniono Jarosława Górę, wychowanka Budowlanych Lublin , a później zawodnika Motoru Lublin, Zagłębia Lubin, Śląska Wrocław, Górnika Łęczna i Lublinianki. Także jak Boguszewski, Reprezentanta Polski.





Pierwszy gol
List z daleka
Start Krasnystaw to nie tylko sprawy bieżące. To także nierozerwalna więź z historią.
Dostałem list:
- W czasie okupacji moja rodzina i Stefan Gładkowski działali na terenie Krasnegostawu „na niwie kultury”. Moja matka Stanisława Byszewska-Kisielińska była aktorką, po wojnie również reżyserem teatralnym. Zajęła się organizowaniem amatorskiego ruchu teatralnego w trudnych czasach wojny, właśnie w Krasnymstawie. Pomagał jej w tym mój ojciec Franciszek oraz Stefan Gładkowski, fantastycznie uzdolniony plastycznie - twórca plakatów, scenografii. Moja siostra Magdalena, wówczas 18-letnia panna stawiała tam pierwsze kroki sceniczne. Poznała tam swojego pierwszego partnera Zdzisława Zasadę. Został zastrzelony na rynku krasnostawskim przez pijanych sołdatów (tak sobie - bez powodu). Po wojnie ukończyła aktorskie studia w Krakowie, w Studio Iwo Galla, gdzie poznała przyszłego męża Ludwika Benoit. Przez wiele lat była jednym z filarów teatrów wrocławskich. Zagrała w ponad 20 filmach, ale wszyscy zapamiętają ją z "Samych swoich" w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego, jako żonę Pawlaka.
Jeżeli ktoś pomoże odnaleźć ślady działalności teatralnej mojej rodziny będę wdzięczny.

Pozdrawiam
Krzysztof Kisieliński (urodzony w Krasnymstawie w grudniu 1940r.)
***
Skontaktowałem się z Krzysztofem Kisielińskim. Opowieść o spotkaniu w Zakopanem, o którym opowiadał mi Zbigniew Miarczyński i o tym jak piłka nożna, teatr, historia i film „wgrały” się w dzieje jego rodziny została rozwinięta.
Cytat z listu:
„Moja rodzina po zakończeniu wojny wyniosła się do Krakowa, pod Kopiec Kościuszki. Do mieszkania Stefana Kisielińskiego, reprezentacyjnego bramkarza w piłce nożnej. Po paru latach przygarnął nas do siebie w Katowicach, ale już tylko na pół roku. Kiedy miałem kilkanaście lat odwiedziliśmy Stefan Gładkowskiego w Krasnymstawie, gdzie dożył swoich dni. Ja byłem wówczas na etapie poszukiwania sportowej dyscypliny i właśnie zaczynałem stawiać pierwsze kroki w Gwardii Wrocław. Ot – mieszkałem kilka kroków koło stadionu. Z wielką wiarą w moje plany Stefan Gładkowski obdarował mnie swoimi prawdziwymi korkami ! Uznał, że jemu już nie posłużą, a w tamtych czasach o wszystko było niesamowicie trudno.
Później okazało się, że miał wielkie stopy i ja po paru treningach powiesiłem te buty na kołku, bo pożytek z nich był żaden. Spadały niemal z nóg. Ze mnie zresztą, pomimo rodzinnych tradycji dla piłki nożnej pożytku nie było.
Opisana historia pewnej fotografii, którą przysłał mi Kisieliński jest jedną z wielu, ale mam przeczucie, że po schowaniu fotografii do albumu – wkrótce pojawi się kilka innych historii i zdarzeń związanych z ludzkimi losami. Może zdobędę informacje jak i dlaczego zginął Zasada, dlaczego Ryszard Liskowacki, pisarz rodem z Krasnegostawu swoją sztukę teatralną zatytułował „Rzut karny”.
A swoją drogą – czy to nie gotowy scenariusz filmu dokumentalnego, w którym narrator wyjmuje zdjęcie z albumu i wspomina swoją przeszłość. Odwiedza miejsca, spotyka się z bohaterami fotografii, a jeśli nie żyją to spotyka się z ich rodzinami… Kto mógłby być narratorem takiej opowieści?
Pani Maria Miarczyńska, pan Krzysztof Kisieliński?
Historia, która wydarzyła się tuż po wojnie w Zakopanem z udziałem Krasnostawian, wreszcie zamknęła swoje koło. Wielokrotnie opowiadano mi o niej, opowiadał burmistrz Miarczyński, jego żona, Zbigniew Piróg… Ale jak za dawnych lat mówili cicho, zwykle z palcem na ustach…
Sezon 2009/2010 Start rozpoczynał z bojowym nastawieniem gry o awans – i to zarówno w A-klasie, gdzie występował zespół rezerw pod okiem Mirosława Berbecia, jak i pierwszego teamu Jarosława Góry. Lecz Każdy znał prawdę - żeby grać w III lidze trzeba mieć z góry 300 tys. zł. A w Krasnymstawie takiej sumy się nie uzbiera, choć możliwości jest co niemiara. Oo – jeśli chodzi o zebranie sumy nawet dwa razy większej, to jest to łatwe. Ale jest to tylko zbiór obiecanek, bo kiedy przychodzi już do przekazywania kasy, są problemy. Coś w mechanizmie piłka-sport-biznes po krasnostawsku nie działa, albo działa źle, niesprawnie. Zresztą nie tylko po krasnostawsku
Wiosną 2010 roku w wyniku wielu splotów okoliczności Start musiał przez dwa miesiące grać mecze co trzy dni, bo do ligowych spotkań doszła walka w Pucharze Polski. Start dotarł tutaj do finału OZPN Chełm, lecz przegrał we Włodawie 0:2 z Włodawianką.
Natomiast postawa podopiecznych Jarosława Góry w rozgrywkach ligowych była o tyle różna, jak łaska kibica. Zwycięstwo to sukces i radość, porażka to emocje, oskarżenia, ataki. Taka jest piłka… Smaczku walce w rozgrywkach dodawała walka zespołu rezerw o awans do V ligi. Walka odważna, twarda, gdzie młodzież wzmocniona Jackiem Burym, Marcinem Ciechanem i Mariuszem Bąkiem potrafiła zagrać wiele znakomitych spotkań, jak choćby z Vojsłavią Wojsławice, czy Sokołem Dubienka. Start II ostatecznie wywalczył w cuglach awans do V ligi, natomiast podopieczni Góry zajęli piąte miejsce w tabeli. – Przez wiele spotkań nie grał Łukasz Polikowski, odszedł Michał Janeczko, zresztą Start w tym sezonie nigdy nie grał w optymalnym zestawieniu – taka jest po prostu poezja lokalnej piłki, gdzie cele wyznaczają zależności indywidualne i środowiskowe. Gdzie dla utalentowanego zawodnika tak samo ważna jak piłka jest nauka, życie osobiste, rodzina… - To jest normalny mechanizm w każdym mieście i miasteczku – mówił Jarosław Góra. – Cóż z tego, ze Start ma obiekt, utalentowanych zawodników i optymalny system szkolenia młodzieży, kiedy nie ma sponsorów, żeby podjąć na poważne trud walki o awans do wyższej klasy.
Wkrótce Start rozpoczął nowy sezon - i ponownie był jednym z najmłodszych zespołów w IV lidze. Przeciętna wieku – 21 lat. Piłkarze rozpoczęli od kilku zwycięstw po solidnej grze. Zwycięstw raczej niespodziewanych, bo zespół ponownie był znacznie odmieniony od tego, który grał jesienią 2010 roku. A i tak nie był to zły skład, szczególnie jeśli się weźmie kontekst tego co działo się wokół – nagle splajtowały kluby tej miary co Łada Biłgoraj, Hetman Zamość, Motor Lublin. Tymczasem w Krasnymstawie można był wystawić dwie drużyny – Start grał w IV lidze, Start II w V lidze… Dorośli juniorzy UKS Jedynka Krasnystaw. Wielu rozjechało się po świecie – po Dawidzie Sołdeckim i Kamilu Poźniaku na podbój polskich boisk ruszyli inni – Łukasz Turzyniecki do Legii, Sebastian Kowiński i Mateusz Borys do Widzewa. Inaczej potoczyły się losy Tomasza Tchórza, który zagrał rok w Starcie, zrobił maturę i odszedł do Polonii Warszawa.
A Kamil Poźniak choć miał ledwie 21 lat miał już występy we wszystkich reprezentacjach Polski oprócz pierwszej. Wyrastał na lidera GKS Bełchatów… Był doskonałym przykładem dla młodych adeptów piłki w powiecie Krasnystaw.

Ponad sześćdziesięcioletnia historia klubu nagle zatoczyła pewien krąg. Liczono się, że juniorzy starsi Staru zechcą kiedyś grać w lidze i UKS Jedynka zgłosi zespół do rozgrywek, a wówczas Krasnystaw miałby trzy drużyny seniorskie. Obiekty, ludzie, trenerzy, działacze, choć w bardzo okrojonym gronie nadal byli, brakowało tylko sponsorów lub sponsora strategicznego. Po wielu latach prób znalezienie go uznano, że społeczność biznesowa Krasnegostawu jest zdecydowanie różna w kwestii potrzeby masowego uczestnictwa w emocjach sportowych. Że współczesność zdecydowanie wypromowała w nich „mieć”. „Być” było dalej – co najwyżej liczono iż kiedyś dorosną dzieci współczesnych młodych mieszkańców miasta i zmieni się patrzenie na piłkę nożną, patrzenie na sportowe awanse środowisk i ośrodków lokalnych i ich rolę sportu w życiu społecznym…
A wówczas i o awansie do III ligi można będzie myśleć…


2009/2010
Wkrótce Start rozpoczął nowy sezon - i ponownie był jednym z najmłodszych zespołów w IV lidze. Przeciętna wieku – 21 lat. Piłkarze rozpoczęli od kilku zwycięstw po solidnej grze. Zwycięstw raczej niespodziewanych, bo zespół ponownie był znacznie odmieniony od tego, który grał jesienią 2010 roku. A i tak nie był to zły skład, szczególnie jeśli się weźmie kontekst tego co działo się wokół – nagle splajtowały kluby tej miary co Łada Biłgoraj, Hetman Zamość, Motor Lublin. Tymczasem w Krasnymstawie można był wystawić dwie drużyny – Start grał w IV lidze, Start II w V lidze… Dorośli juniorzy UKS Jedynka Krasnystaw. Wielu rozjechało się po świecie – po Dawidzie Sołdeckim i Kamilu Poźniaku na podbój polskich boisk ruszyli inni – Łukasz Turzyniecki do Legii, Sebastian Kowiński i Mateusz Borys do Widzewa. Inaczej potoczyły się losy Tomasza Tchórza, który zagrał rok w Starcie, zrobił maturę i odszedł do Polonii Warszawa.
A Kamil Poźniak choć miał ledwie 21 lat miał już występy we wszystkich reprezentacjach Polski oprócz pierwszej. Wyrastał na lidera GKS Bełchatów… Był doskonałym przykładem dla młodych adeptów piłki w powiecie Krasnystaw.
Ponad sześćdziesięcioletnia historia klubu nagle zatoczyła pewien krąg. Liczono się, że juniorzy starsi Startu zechcą kiedyś grać w lidze i UKS Jedynka zgłosi zespół do rozgrywek, a wówczas Krasnystaw miałby trzy drużyny seniorskie. Obiekty, ludzie, trenerzy, działacze, choć w bardzo okrojonym gronie nadal byli, brakowało tylko sponsorów lub sponsora strategicznego. Po wielu latach prób znalezienie go uznano, że społeczność biznesowa Krasnegostawu jest zdecydowanie różna w kwestii potrzeby masowego uczestnictwa w emocjach sportowych. Że współczesność zdecydowanie wypromowała w nich „mieć”. „Być” było dalej – co najwyżej liczono iż kiedyś dorosną dzieci współczesnych młodych mieszkańców miasta i zmieni się patrzenie na piłkę nożną, patrzenie na sportowe awanse środowisk i ośrodków lokalnych i ich rolę sportu w życiu społecznym…
A wówczas i o awansie do III ligi można będzie myśleć…
Finał Pucharu Polski OZPN Chełm
START Krasnystaw – CHEŁMIANKA Chełm 0:0 pd. 0:0 (karne 3:0
Karne
0:0 Dyczko (poprzeczka)
1:0 Wywrocki
1:0 Sobczuk (broni Ryć)
2:0 Kuśmirek
2:0 Słomka (broni Ryć)
3:0 Polikowski.
Sędziował: Wojciech Sawa.
Widzów: ok. 1000
START: Ryć, Wywrocki, Berbeć, Łukasz Rachwał, Gutowski, Kuśmirek, Iwan, Bielak, Polikowski, Krystian Sawa, Sadowski. Grali także: Koza, Szkamruk, Banasiak.
CHEŁMIANKA: Porzyc, Dyczko, Drob, Grzywna, Słomka, Wieczorek, Mielniczuk, Drzewicki, Kogut, Fajman, Matysiak. Grali także: Postój, Sobczuk.

Wiosną 2010 roku w wyniku wielu splotów okoliczności Start musiał przez dwa miesiące grać mecze co trzy dni, bo do ligowych spotkań doszła walka w Pucharze Polski. Start dotarł tutaj do finału OZPN Chełm, lecz sam finał przegrał we Włodawie 0:2 z Włodawianką.
Natomiast postawa podopiecznych Jarosława Góry w rozgrywkach ligowych była o tyle różna, jak łaska kibica. Zwycięstwo to sukces i radość, porażka to emocje, oskarżenia, ataki. Taka jest piłka… Smaczku walce w rozgrywkach dodawała walka zespołu rezerw o awans do V ligi. Walka odważna, twarda, gdzie młodzież wzmocniona Jackiem Burym, Marcinem Ciechanem i Mariuszem Bąkiem potrafiła zagrać wiele znakomitych spotkań, jak choćby z Vojsłavią Wojsławice, czy Sokołem Dubienka.
W II rudzie Pucharu Polski obie drużyny zagrały ciekawie:
II runda - 6 października
Chełmianka II Chełm 1-1 Włodawianka Włodawa 6 października
k. 7-6
Agros Suchawa 2-5 Sparta Rejowiec Fabryczny 6 października
Unia Białopole 2-3 Start Krasnystaw 6 października
Unia Rejowiec 1-3 Granica Dorohusk 6 października
Hetman Żółkiewka 5-2 Start II Krasnystaw 6 października,
Bug Hanna 1-4 Ruch Izbica 6 października,
Brat Siennica Nadolna 5-0 Kłos Gmina Chełm 6 października
Symbolem tej rundy była porażka rezerw Startu w Zółkiewce 2:5. To w tym spotkaniu doszło do pewnej symboliki klubu. Bramki dla naszych strzelili: Mateusz Bury i Jacek Bury, a więc syn i ojciec. Pewnie w historii kluby były już podobne zdarzenia (albo i nie), ale na pewno niee było tak, że obaj strzelili bramki. To nic że mecz przegrany i rezerwy odpadły. Kronikarze zanotowali zdarzenie.
Do finału Pucharu Polski weszły zespoły z Chełma. Rezerwy Chełmianki był silce. Pokonały w półfinale Start Krasnystaw 2:1. Tutaj Chełmianka II uległa 1:2 pierwszemu zespołowi. Bramki strzelili: Dawid Wieczorek i Sławomir Tatysiak.
Start II ostatecznie wywalczył w cuglach awans do klasy A, natomiast podopieczni Góry zajęli piąte miejsce w tabeli . – Przez wiele spotkań nie grał Łukasz Polikowski, odszedł Michał Janeczko, zresztą Start w tym sezonie nigdy nie grał w optymalnym zestawieniu – taka jest po prostu poezja lokalnej piłki, gdzie cele wyznaczają zależności indywidualne i środowiskowe. Gdzie dla utalentowanego zawodnika tak samo ważna jak piłka jest nauka, życie osobiste, rodzina… - To jest normalny mechanizm w każdym mieście i miasteczku – mówił Jarosław Góra. – Cóż z tego, ze Start ma obiekt, utalentowanych zawodników i optymalny system szkolenia młodzieży, kiedy nie ma sponsorów, żeby podjąć na poważne trud walki o awans do wyższej klasy. W tym sezonie Start zajął wysokie 4 miejsce w tabeli. Odnosząc wiele cennych zwycięstw.
W czerwcu zmarł Jerzy Furgała (ur. 1951), były piłkarz i trener Startu.
Sezon 2008/2009 podsumował Jarosław Góra oceniając zawodników:
 Niebiesko-biało-czerwoni wygrali 7 spotkań, 4 zremisowali i 4 przegrali. To dało im piąte miejsce przed piłkarską wiosną. Piąta pozycja w tabeli IV ligi i cztery punkty straty do drugiego miejsca premiowanego awansem – tak przedstawia się sytuacja Startu po 15. kolejkach. W przyszłym roku ma być lepiej, bo celem krasnostawskich piłkarzy jest awans do III ligi.
Poprosiliśmy trenera Jarosława Górę o podsumowanie i ocenę gry piłkarzy Startu…
Ryć Sławomir – solidny, jeden z najlepszych bramkarzy w tej lidze, chociaż nie ustrzegł się kilku błędnych interwencji
Berbeć Michał – charakterny zawodnik, dobry w defensywie, gorszy w ofensywie, musi popracować nad rozegraniem piłki, musi również trzymać nerwy na wodzy bo zdarzały mu się kartki za dyskusje z sędzią
Dowhoszyja Artur – solidny zawodnik, nie schodził poniżej określonego wysokiego poziomu, jeden z niewielu doświadczonych w naszej drużynie, wyróżniająca się postać, liczymy na niego w przyszłej rundzie
Rachwał Łukasz – o nim można mówić w samych superlatywach, wielka ambicja i serce do walki, podejście do treningów i do meczów profesjonalne, widać było jak go zabrakło to mieliśmy problemy

Gutowski Michał – zrobił wielkie postępy, pomimo tego, że to jest młody chłopak gra bardzo dojrzale i inteligentnie, wielkie słowa uznania dla niego i same plusy
Banaszkiewicz Mateusz – melodia przyszłości Startu Krasnystaw, kiedy grał zawsze radził sobie znakomicie, szybko chwycił polecenia taktyczne, na pewno będziemy na niego stawiać w przyszłej rundzie
Sawa Szczepan – wybuchowy charakter, to jest zawodnik, z którym mamy problem natury wychowawczej, potrafi zachować się nieodpowiedzialnie przez co osłabia drużynę, jeżeli chodzi o umiejętności sportowe to bardzo przydatny zawodnik w defensywie, uniwersalny
Iwan Tomasz – lepiej prezentował się jako środkowy obrońca niż defensywny pomocnik, ma problemy z kondycją i koncentracją, waleczny, inteligentny, dobrze gra głową, dobrze się ustawia, będzie musiał podnieść sobie poprzeczkę w rundzie wiosennej i ustabilizować formę na wysokim poziomie
Bielak Dawid – same superlatywy, zawodnik z grupy tych charakternych, czy na treningach czy na meczach zawsze daje z siebie 100%, bardzo przydatny dla zespołu, uniwersalny, w każdym meczu radził sobie znakomicie
Wywrocki Łukasz – nominalny obrońca jednak często ciągnie go do przodu dlatego grał częściej w pomocy, musi dawać z siebie więcej nie tylko w ataku ale również w obronie, jest ambitny, jednak stać go na więcej, nie jestem z niego zadowolony, powinien być wyróżniającą się postacią
Polikowski Łukasz – w okresie przygotowawczym prezentował się bardzo dobrze, wydawało się, że będzie wiodącą postacią, będzie takim reżyserem, po kilku przeciętnych spotkaniach na początku został usunięty na ławkę, a nas nie stać na to, żeby kontraktowy zawodnik siedział na ławce
Janeczko Michał – nie było go na obozie, miał problemy z nadwagą, jeżeli wychodził na boisko to dawał siebie wszystko jednak to wszystko to było za mało, za wolny, przegrał rywalizację z innymi na tej pozycji, zawiódł na całej linii, nie tylko ze względu na nie sportowe zachowanie
Borys Siergiej – pokładaliśmy w nim wielkie nadzieje, jak przychodził do nas miał być takim typowym rozgrywającym, miał dzielić i rządzić w środku pola, lepiej prezentował się na treningach niż na meczach, miał problemy również poza sportowe, zawiedliśmy się na nim

Pluta Krzysztof – trzeba go ocenić pozytywnie, nie zrażał się tym ze grał w rezerwach, kiedy wystawiany był w pierwszym składzie grał solidnie, musi popracować nad szybkością i grą kontaktową
Suduł Sebastian – ambicja i ogromne serce do grania, dobra kondycja i szybkość, musi popracować nad grą kombinacyjną i taktyką, miał dużo fatalnych i niezrozumiałych zagrań, w przyszłej rundzie na pewno będzie lepszy
Witkowski Emil – cenię jego podejście i charakter, zawodnik z tych co zawsze daje z siebie wszystko, musi grać bardziej kolektywnie, za dużo prowadzenia piłki, na tej pozycji gra się indywidualnie, 1×1 ale Emil robił to w nieodpowiednich momentach
Chariasz Daniel – największe zaskoczenie na plus tej rundy, chłopak bez kompleksów, niby chucherko ale generalnie bardzo dobrze sobie radził, były takie mecze, w których był najlepszym zawodnikiem, na pewno będziemy na niego stawiali na wiosnę
Tchórz Tomasz – ambitny, jest na każdym treningu, nie zraża się słabszymi występami, trzeba go szanować, będzie jeszcze z niego pożytek
Mazurkiewcz Damian – na pewno coś z niego będzie, da sobie radę, musi popracować nad koordynacją ruchową i techniką
Sadowski Sebastian – to dla nas bezcenny zawodnik, jest najlepszym strzelcem w zespole, jego bramki dawały nam punkty mimo, że tych bramek nie było wiele, osamotniony w ataku, ambitny, zrobił duże postępy, jakby jego nie było to Start nie istniał by w ofensywie
Krystian Sawa – niepoważny chłopak, który zostawił nas w ciężkim momencie, liczyliśmy na jego bramki a statystyki nie kłamią, zawiódł nas strasznie sportowo i mentalnie, nie poszanował i zlekceważył drużynę, trenerów i kibiców
Zapytaliśmy trenera również o:
Najlepszy mecz rundy? – mecz w Rejowcu ze Spartą nam wyszedł, kontrolowaliśmy przebieg całego spotkania, tak powinniśmy grać w każym meczu, u siebie graliśmy dobrze z Unia Bełżyce i z Orionem

Najgorszy mecz? – ta wpadka u siebie z Roztoczem Szczebrzeszyn, przede wszystkim w pierwszej połowie było słabo.
Na jakich pozycjach powinien się wzmocnić Start? – Obrońca, środkowy pomocnik i koniecznie napastnik, napastnik potrzebny nam jest od zaraz.
Niestety. Jesienią 2010 roku nie przedłużono umowy o pracę z Jarosławem Górą. Trenerem Startu został Janusz Mieczkowski, dotychczasowy szkoleniowiec w Górniku Łęczna, miedzy innymi juniorów rezerw. Miał za zadanie zdecydowanie odmłodzić drużynę. Nie było więc w klubie już piłkarzy którzy dojeżdżali z Łęcznej czy Zamościa. Grali zaś młodzi graczy z drużyn położonych w okregu chełmskim i lubelskim – Aftyka, Patryk Bąk, Stępniewski oraz utalentowani zawodnicy z Krasnegostawu. Niestety tak zestawiona fuzja młodości i rutyny zawiodła.
+++
Dziś kontynuujemy opowieść. Na chwilę wróćmy na chwilę wrócmy do czasu tournee UKS Jedynka na ALPEN Cup w Austri.
Trener Kwiecień postanowił myśleć o przyszłym Starcie już będą w UKS Jedynka Krasnystaw. Zabrał chłopców na turniej Alpen Cup do Austrii. Po powrocie , żeby wszechstronniej opisać udaną wyprawę, poprosiliśmy, żeby zrobili to sami gracze. Tak powstał tekst „Austriacka przygoda chłopaków z Krasnegostawu”. Chłopcy otrzymali hasła za którymi czaiła się jakaś myśl. Wyprawę do Austrii opisali: Grzegorz Witkowski i Emil Witkowski:
*Wyjazd do Austrii…
Grzegorz Witkowski:
– Wyjechaliśmy z Krasnegostawu po godzinie 16.oo. Czekała nas ponad dwudziestogodzinna podróż. Cieszyliśmy się, że autobusy są klimatyzowane i mają podstawowe wygody: WC i barek.
Emil Witkowski:
– Jedna z tych wygód wyszła nam bokiem w nocy, kiedy to zrobiło się zimno. Chłód dał nam się we znaki znacząco.
*Podróż
Grzegorz Witkowski:
– Zmęczenie dawało znać mocno, ale chwile drzemki i przerwy oraz postoje pomagały znieść niewygody. Zresztą mieliśmy zapasy kanapek i picia, a wszelkie braki można było uzupełnić podczas postojów.
Emil Witkowski:
– Każdy autobus miał swojego opiekuna. Nad nami nadzór sprawowali trenerzy Marek Kwiecień i Marcin Ciechan. Tak naprawdę to trzeba ich przeprosić, bo niekiedy musieli na nas warknąć, a wiadomo, że trenerzy maja gardła mocno trochę zdarte.
*Granica
Grzegorz Witkowski:
– Granicę ze Słowacją przekraczaliśmy w Chyżnem. Nie było problemów. Trzeba było przygotować i pokazać paszporty. Nie przewoziliśmy alkoholu i narkotyków, ani nawet pornograficznych gazet. Nie było się czego bać.
– Emil Witkowski:
– Obraliśmy kierunek na Bratysławę, gdzie swego czasu klub z tego miasta Slovan Bratysława wygrał Puchar Zdobywców Pucharów pokonując słynną Barcelonę 3:1. Później pojechaliśmy na południe w kierunku Grazu, bo właśnie w okolicach tego miasta leży Wolfsberg. Z podróży jeszcze zapamiętałem taki fakt, że po wyjeździe z Polski, jechało się już po autostradach, niemal płynąc… Nasze drogi to „kocie łby”. To było tak, że ze 300 kilometrów tłukliśmy się, a pozostałe 880 jechało się komfortowo.
*Przyjazd
Grzegorz Witkowski:
– Po 21 godzinach podróży przyjechaliśmy do Wolfsberga. To miasteczko większe od Krasnegostawu, położone w malowniczych górach. Z każdego miejsca można podziwiać widok gór. Ale dla nas nie było tymczasem wypoczynku, choć opiekunowie zapowiedzieli nam czas wolny.
Emil Witkowski:
– Zakwaterowano nas w szkole. Oceniam warunki na porównywalne do innych turniejów juniorskich, mieszkaliśmy po kilku w klasie, mieliśmy swoje śpiwory i karimaty.
*Wyżywienie
Grzegorz Witkowski:
– Chodziliśmy do stołówki oddalonej kilkaset metrów. Na jedzenie nie można narzekać, smakowały zarówno dania austriackie, jakieś pieczenie, ale też i schabowe, ulubione dania piłkarskie. Plus oczywiście ogórki ze śmietaną, albo pomidory jako dodatki i ziemniaki.
Emil Witkowski:
– No właśnie. Ostatniego dnia ziemniaki zastąpiono „puree”. Tej zmiany nie przyjęliśmy z zadowoleniem. No i trzeba było składać się na dodatkowe dania dla naszego kolegi Łukasza Misia. Trochę za dużo urósł a menu nie przewidywało dla wieżowców repety.
*Obiekty sportowe
Grzegorz Witkowski:
– Stadion miejscowej drużyny jest na pewno lepszy i ładniejszy niż w Krasnysmtawie. Są metalowe, kolorowe krzesełka, znakomita płyta. W miasteczku jest basen i inne obiekty, a sportowców widać wszędzie.
Emil Witkowski:
– Dowiedzieliśmy się, że mecze eliminacyjne będą rozgrywane na boiskach treningowym a wszystkie finały na stadionie głównym. To znacznie poprawiło nam humory, bo zrozumieliśmy, że dla organizatorów ranga turnieju jest ważna.
*Pierwsze mecze
Grzegorz Witkowski:
– Nie podobało nam się, ze gramy z gospodarzami, bo porażka mogła nas oddalić od awansu.
Emil Witkowski:
– Przeżyliśmy chwile grozy, bo straciliśmy gola z karnego. Ale dzięki bramkom Kuby Gajewskiego i Jarka Kozy zdołaliśmy wygrać. Uwierzyliśmy w siebie, choć powtórnie dodam, ze rywale byli groźni i wiele zawdzięczamy Łukaszowi Misiowi, który dwoił się i troił na przedpolu bramki, a nawet w szesnastce. Więcej, one się nawet chwilami „czwartolił” i piątolił”
*Kibicowanie
Grzegorz Witkowski:
– Kiedy nie graliśmy emocjonowaliśmy się meczami kolegów z „Jedynki” oraz innych reprezentantów Polski – z województwa pomorskiego, Siedlec i Olsztyna.
Emil Witkowski:
– Było co przeżywać. Szczególnie, kiedy graliśmy o najważniejsze trofeum. Byliśmy już triumfatorami, ale tak samo jak swój mecz przeżywaliśmy grę rocznika 1986 i wygraną 2:1. Może nawet więcej się człowiek „nakrzyczał”, bo nerwy są straszne, gdy samemu nie można decydować o tym co się dzieje na boisku. Na szczęście Robert Wagner dwiema fantastycznym główkami „załatwił” złote medal. To rzeczywiście były złote główki.
*Emocje
Grzegorz Witkowski:
– Każdy mecz to emocje. Bez względu czy swój, czy kolegów.
Emil Witkowski:
– Bardziej przeżywałem porażkę z Kosą Konstancin w Krasnymstawie, bo prowadziliśmy 1:0 i mieliśmy kilka wybornych szans, a przegraliśmy 1:4, po klasycznych kontrach. Za szybko poczuliśmy smak finału i kolejnych złotych medali. To była nauczka.
*Zdarzenie piłkarskie zapamiętane
Grzegorz Witkowski:
– Było ich już tyle, że pamięta się ostatnie, bo najświeższe i zwycięskie.
Emil Witkowski:
– Racja. Austria to była fantastyczna przygoda sportowa. Nie tylko dlatego, że zwycięska. Poznaliśmy nowych kolegów, zobaczyliśmy jak trenują w innych państwach. Nie mamy się czego wstydzić. Nauczyliśmy się wygrywać i
przegrywać.
*Który to już kraj w piłkarskich podróżach
Grzegorz Witkowski:
– Byłem w Holandii i na Ukrainie. Najfajniej było w Austrii.
Emil Witkowski:
– Potwierdzam.
*Zakończenie
Grzegorz Witkowski:
– Hymny, medale… Były sekundy, że nagle świat zawirował.
Emil Witkowski:
– Żyliśmy już drogą powrotną i spotkaniami z kumplami i rodzinami. Było co opowiadać i czym się chwalić. W końcu nie codziennie się wygrywa turniej w którym grają rówieśnicy z 14 państw dwóch kontynentów (Ameryka i Europa).
*Powrót
Grzegorz Witkowski:
– Trwał krócej. W dodatku byliśmy już zmęczeni i pozytywnie naładowani przeżyciami. Chcieliśmy być jak najszybciej w domach.
Emil Witkowski:
– W przerwach pomiędzy snem i odpoczynkiem, rozmawialiśmy o zdarzeniach i całej eskapadzie. Nie było sił żartować. W dodatku czekał nas turniej w Krasnysmtawie. Na swoich śmieciach. Choć nie udało się wygrać , pokazaliśmy, że nieobce są nam podstawowe arkana gry w kategorii nastolatków. Przecież strzelaliśmy gole z pierwszej piłki, po kombinacyjnych akcjach, centrach ze skrzydeł, z wolnych… Te turnieje wiele ucza!
+++
Foto 1 – Emil Witkowski
Foto 2 – Grzegorz Witkowski i Łukasz Miś.
Zespół Startu planował po tych sukcesach młodzieży z UKS Jedynka zdyskontować w połączeniu z drużyną seniorów. Wśród seniorów gwiazdą numer jeden był nadal Marcin Ciechan, bodaj najbardziej utytuowany piłkarz w historii klubu. Przeprowadziłem rozmowę po tym jak wrócił na boisko po awansie wyleczeniu groźnej kontuzji.
Który to już awans do wyższej ligi z udziałem Marcina Ciechana?
= Jako zawodnik trzeci raz (2000, 2003, 2006), ale mam też zaliczony awans jako trener. W 2003 prowadziłem Start jednocześnie grając. Wygraliśmy ligę, aczkolwiek zdarzyły nam się porażki.
= Ten sukces był też twoją porażka, bo zarząd stwierdził, że nie dasz sobie rady w IV lidze i odsunął się od zespołu, sprowadzając tajemniczą „ekipę” z Bełżyc i Lublina. Miałeś pretensje do zarządu?
= Przede wszystkim o formę rozstania, bo stało się to bez męskiej rozmowy. Oczywiście zarząd miał prawo do takiej decyzji, ale mam wątpliwości, czy był to zarząd w pełnym tego słowa znaczeniu, bo skądinąd wiem, ze zadecydowali o tym dwaj wiceprezesi: Zdzisław Lubaś i Szczepan Olchowski. To było jakieś „ciało zarządzające”... Ale tak naprawdę to nie wiadomo, kto rządził. Piłkarze nie mieli szans na grę w normalnych warunkach, no bo jak można grać gdy nie ma prezesa!?. Dla mnie był to sabotaż! Zawiesiłem buty na kołku. Ten IV-ligowy sen zakończył się katastrofą, a wspomniane ciało pozostawiło po sobie spalony grunt. Przez pół roku nikt nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności za Start, czytaj nikt nie chciał współpracować z pewnymi ludźmi.
= Jesteś najstarszym piłkarzem Startu i kapitanem drużyny. Które lata w karierze wspominasz najlepiej?
= Grałem w III lidze w barwach AZS Biała Podlaska, strzelałem gole w Pucharze Polski na szczeblu centralnym... Jednak najprzyjemniejsze wyzwanie jest teraz – zagrać w towarzystwie młodych, zdolnych chłopaków w środku tabeli IV ligi.
= Które ze spotkań w karierze wspominasz najmilej?
= Kiedy grałem w AZS-ie Biała Podlaska w meczu z Tłokami Gorzyce udało mi strzelić gola w doliczonym czasie gry. Było 3:3 i dzięki tej bramce wygraliśmy 4:3. Ale też sezon 2006/2007 był dla mnie – mimo kontuzji udany. Strzeliłem dwa karne, a kiedy mnie nie było to „młodzieżowcy” ze Startu sami skarżyli się, że nie ma na ich kto porządnie krzyknąć i czasem się gubią.
= Czy gol zdobyty w meczu towarzyskim z Ładą na 1:0 (29 lipca) był najładniejszym w karierze? (piłka uderzona z 30 metrów lotem stale wznoszącym zatrzepotała w okienku gości – przyp. red.).
= Na pewno jedna z ładniejszych, ale nie uroda bramek się liczy, ani nawet, kto je strzela. Liczy się zwycięstwo drużyny.
Kontuzja wyeliminowała Marcina Ciechana z gry, a grać trzeba było.
O meczu ze Zniczem w Pruszkowie i pierwszych graczach z nad Wieprza w Ekstraklasie-
Sławomir Świadysz, niestety zaliczył tylko epizod, z którego najbardziej udane fragmenty to obozy w Krasnobrodzie i Izbicy, mecz pucharowy w Pruszkowie ze Zniczem 1:3 kiedy to w 80 min było 1:1 (gol Kozy), oraz udana inauguracja sezonu w Łukowie (2:2) z Orlętami (gole sprowadzonego z Orionu Niedrzwica Tomasza Kury i Łukasza Rachwała).
Później było coraz gorzej, aż piłkarze podświadomie wypowiedzieli trenerowi posłuszeństwo. Coś mocno zazgrzytało w trybach, toteż Świadysz sam zrezygnował a trenerem został Modest Boguszewski. Miał jasny cel – przeprowadzić Start przez proces przebudowy składu, scalić ekipę wokół pewnego celu. Osłonić plan długofalowy, który mógł teraz runąć pod naporem inwestycji sportowej w Krasnymstawie – budowy stadionu. Chodziło o to, żeby zespół nie grał poniżej pewnego poziomu, nie spadł z ligi, bo później – mając już nowy obiekt – można było liczyć na więcej… Przede wszystkim większą przyjaźń biznesmenów dla krasnostawskich miłośników piłki nożnej.
Warto natomiast dodać, że dwaj piłkarze z Krasnegostawu, którzy piłkarskie kariery rozpoczynali w Uczniowskim Klubie Sportowym trafiło do pierwszej ligi. Pierwszym był Dawid Sołdecki, który już w 2003 roku był zawodnikiem Górnika Łęczna. Natomiast Kamil Poźniak drogę do ekstraklasy miał krótsza. Pograł treochę w Avii Świdnik, ale kiedy trener Kwiecień spotkał w PZPN Oresta Lenczyka, zakomenderował go niezależnie: - Panie trenerze mam dla pana piłkarska perełkę. – To czego nie gra w Górniku – odparł Lenczyk. – Bo powinien grać u pana! – miał skwitować Kwiecień.
W Bełchatowie Kamila zobaczyli i …zapłacili tyle ile chciał trener, a mógł nawet zawołać Więcej. Nic nikt nie mówił, nie komentowano umiejętności talentu rodem z Krasnegostawu
Wkrótce Kamil trafił na turniej juniorów do Rzymu.
- Po jakimś meczu podeszli działacze Lazio Rzym i chcieli żebym został u nich w klubie – opowiadał Kamil po powrocie do rodzinnego miasta. Działacze Bełchatowa powiedzieli, że to niemożliwe, ale że można wrócić do rozmów. Po kilku miesiącach nadeszło zaproszenie na testy do Rzymu.
- Byłem tam tydzień – mówił Kamil. – Znów pojawiła się propozycja, żebym został, lecz prezes Ożóg nie zgodził sie na transfer.
W meczu sparingowym Kamil Poźniak zagrał razem z Pandevem (dzisiaj gwiazda Interu Mediolan), strzelił gola samemu Bellotcie, poznał ośrodek szkoleniowy Lazio i wielki stadion.
Kto wie, może jeszcze kiedyś tam trafi… Może trafi do lepszego klubu…
Zresztą dzięki Kwietniowi w lepszych klubach mogli grać i inni – jednak większość zdecydowanie na pierwszym miejscy postawiła naukę. Toteż Jakub Fik, Sebastian Sadowski czy Jakub Gajewski nie decydowali się na grę w Cracovii, Widzewie, Stalowej Woli, czy Wiśle tylko dlatego, że kluby te chciały. Byli na testach kadry narodowej w swoich kategoria wiekowych, Grali w Starcie, jednak na grę w wielkich klubach było za wcześnie.
Przypadek Poźniaka jest z kategorii wyjątek w regule. Jednak przyjdzie czas, że piłkarski talent z Krasnegostawu trafi do wielkiej piłki na naszym kontynencie, albo nawet dalej. Długo trzeba było na to czekać, bo dzieje są takie - ani Zieleńczuk, ani Kulawiak, Mazurek, Pomian, czy Witkowski, a więc ci którzy mogli wcześniej grać w ligowym zespołach rozgrywek centralnych mieli na to niewielkie szanse. Zresztą tak jak wszyscy piłkarze biegający po boiskach Lubelszczyzny.
Jesienią 2008, przed rozgrywkach doszło do przykrej sytuacji – Start zagrał sparing w Puławach z Wisła, przegrywając aż 0:9, wiadomo jak to sparing. Niestety groźniej kontuzji zerwania pierwszych wiązadeł krzyżowych dostał Sebastian Rachwał – jeden z tych na których trener najbardziej liczył. Zawodnik, który mimo młodego wieku wiele już zdobył, jak choćby Puchar Polski na szczebli okręgu Chełm, jak złoty medal Alpen Cup w Austrii, jak awans do IV ligi, udział w finale Pucharu wojewódzkiego i meczu rozgrywek pucharu centralnego. To była dotkliwa sparingowa porażka Startu. Tego roku rozgrywki przechodziły gruntowną i rewolucyjną reorganizację – Np. Stal Poniatowa która w cuglach wygrała IV ligę i pokonała Suproślankę Suprasl po barażach, nagle znalazła się w II lidze. Z IV ligi nikt nie spadał, toteż większość drużyn wykorzystała udział w rozgrywkach do optymalizacji kadr, nauki selekcji talentów, nauki gry taktycznej. Podobnie było w Starcie, gdzie Modest Boguszewski eksperymentował w każdym meczu. Okazało się, że ci którzy byli w ogonie ligowej tabeli podczas kolejnego sezonu doskonale radzili sobie w stawce. Mowa tutaj o Unii Bełżyce i Starcie Krasnystaw.
Sensacją tego sezonu na pewno była remisowa rozgrywka z Stalą Poniatowa na wyjeździe (1:1), czy też znakomity mecz ze Spartą Rejowiec 3:1 (gole Krystiana Sawy 2 i Gajewskiego). Biorąc pod uwagę same wyjazdowe mecze Start gromadził systematycznie punkty i był środku tabeli. Boguszewski nadal konsekwentnie nawet kosztem wyników ogrywał kolejnych młodych piłkarzy, którzy za głównych cel mieli uczyć się grać taktycznie, posiąść nawyk przenoszenia gry w różnie miejsca boiska, podawania piłki bez sygnalizacji, regulowania tempa ataku, gry bez piłki celem zmęczenia rywala itp. Tego roku szczególnie efektownie wpadło zwycięstwo nad Podlasiem w Białej 3:0, kiedy to hattrick uzyskał Piotr Buguszewski, syn trenera.
Ale oprócz rozgrywek ligowych grał też puchar, w którym Start piął się coraz wyżej, aż do finału. Wyznaczono go na stadionie w Krasnymstawie. Zapowiadało się ekstra widowisko, wszak rywalem była Chełmianka, z którą Start wcześniej przegrywał wszystko co było do przegrania.
W Pucharze Polski Start pokonał zimę Hetmana Żółkiewka w karnych – w meczu było 4:4 (gole Kaczorowski, Krystian Sawa, Łukasza Rachwał, Tomasz Kura) w karnych 4:1 - Jak ci się udało obronić tyle karnych spytałem Łukasza Misia w drodze powrotnej. – Jak szedłem do bramki podsłuchałem jak ustalali, że wszystkie karniaki biją w jeden róg. Sprawdziło się – powiedział młodziutki bramkarz Startu. Niestety w kolejnej rundzie Start nie dał rady Sparcie Rejowiec przegrywając w końcówce 0:2. Zresztą to był okres w którym piłkarze grali żeby wygrać, ale nie za wszelką cenę, liczyło się próbowanie nowych elementów gry i realizacja założeń taktycznych. Krótko – poszerzanie zakresu wiedzy boiskowej i umiejętnością włączania jej do gry.
Boguszewski okazał się trenerem skutecznym w wypełnianiu misji – to co miał robić zrobił. Start jako zespół sportowo nadal się rozwijał i to szybko, choć kadra zmieniała się z szybkością cykli społecznych, edukacyjnych, rodzinnych, uczuciowych… - To jest normalne bagatelizował trener i robił swoje. Bo inaczej niż gdzie indziej - miał w Krasnymstawie zaplecze kadrowe, to szerokie szkolenie dzieci i młodzieży, trenerów Ciechana, Wróbla, Berbecia, Kwietnia, Pomiana.
Ale jak to bywa z zarządami i kibicami, sukcesy rozbudzają aspiracje. Kibice to grunt tak niepewny jak wielkie bagniska na zdradliwych połaciach łąk. Wygrasz kilka spotkań – możesz być noszony na rękach, przegrasz jedno – mogą cię wywieźć na taczce. Świadomy swojej wartości trener, który odbył staże w Polonii Warszawa i Metalurgu Charków, mający bogata karierę i znaczące osiągnięcia, ma też swój charakter, jak każdy człowiek. Nie przekracza barier… Odszedł a na jego miejsce zatrudniono Jarosława Górę, wychowanka Budowlanych Lublin , a później zawodnika Motoru Lublin, Zagłębia Lubin, Śląska Wrocław, Górnika Łęczna i Lublinianki. Także jak Boguszewski, reprezentanta Polski.
Kiedy przyjechał do Krasnegostawu umówiłem się na rozmowę. Miał na swoim koncie kilka awansów do ligi wyższych, mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski, występy w zespołach narodowych juniorów i reprezentacji seniorów. Jak trener prowadził Budowlanych, Lubliniankę, Stal Poniatowa, Unię Bełżyce, Janowiankę. Od stycznia trenuje piłkarzy Startu Krasnystaw. Dla Super Tygodnia Chełmskiego mówi o…
O początkach kariery piłkarskiej:
- Mieszkałem w Lublinie na LSM, na ulicy Wallenroda, obok było boisko Spójni Lublin. Kiedy miałem 11 lat, razem z kolegami skakaliśmy przez płot, żeby pograć na prawdziwym boisku. Za którymś razem gospodarz obiektu nie wytrzymał, zabrał nam piłkę, nie wiem może bał się, że ten płot w końcu zniszczymy. Pech chciał, ze to była moja piłka, szybko poinformowałem rodziców o incydencie i pofatygowali się do pana gospodarza obiektu. Gość powiedział wprost, jak macie skakać przez płot, pokaleczyć się, to może lepiej będzie żebyście się zapisali do klubu i normalnie trenowali. Tak trafiłem do trenera Mieczysław Kieronia. No i się zaczęło. Spójnia w międzyczasie przestała istnieć i powołano do życia Budowlanych Lublin. Zespół juniorów Budowlanych sensacyjnie ograł w owym czasie dużo mocniejsze kluby lubelski – Motor i Avię.
O trenerach i ich roli w mojej karierze…
- Pierwszy trener to wspomniany już Mieczysław Kierńń. Miałem 17 lat, kiedy Mieczysław Broniszewski powołał mnie do kadry narodowej juniorów U-17. I to jako piłkarza Budowlanych. Później trafiłem do Motoru, gdzie szkolili nas Stanisław Świerk i Lesław Ćmikiewicz. To był okres kiedy jako młody chłopak chłonąłem piłkarską wiedze, nowinki, kształtowałem się jako piłkarz. Ćmikiewicz potrafił doskonale motywować nas. W Motorze byłą tak silna konkurencja, ze nie miałem się szansy przebić - trafiłem na krótko do Broni Radom, która grała w III lidze. Krótko, lecz patrząc z perspektywy lat - tam zostałem piłkarsko ukształtowany do końca. Wywalczyliśmy awans do II ligi. Była świetna atmosfera, ale ja musiałem wrócić do Motoru. Trenerem był Jan Złomańczuk. Kiedy Motor spadł z I ligi, chęć pozyskania mnie i Janusza Kudyby wyraziło Zagłebie Lubin. Zdobyliśmy w 1991 roku Mistrzostwo Polski, a trenerami byli: Stanisław Świerk i Marian Putyra. Warto odnotować, że nie pracowali jako duet, tylko jeden zastąpił w trakcie rozgrywek drugiego. Po raz trzeci ze Stanisławem Świerkiem spotkałem siew Śląsku Wrocław, z którym wywalczyliśmy awans do I ligi. Wreszcie już po powrocie na Lubelszczyznę trenował mnie Władysław Łach w barwach Górnika Łeczna. To trener, który miał przyjacielskie kontakty z Markiem Koźmińskim, który był jego wychowankiem, jeździł do Włoch na staże, podglądał tamtejsze kluby, później potrafił w bardzo ciekawy sposób zaszczepiać w nas tamtejsze pomysły.
O reprezentacji…
- Właśnie – był jeszcze trener Andrzej Strejlau, który powołał mnie doi kadry narodowej. Pojechałem na tournee do Ameryki Południowej, zagrałem w meczu z Gwatemalą (2:2). Zagrałem team też w dwóch spotkaniach z Kolumbią i raz z Meksykiem, lecz oficjalny był tylko mecz z Gwatemala. Później dostałem drugie powołanie na wyjazd do Chin, niestety doznałem złamania nogi i tak skończyła się przygoda z kadrą. To w kadrze seniorów, ale grałem też w drużynie U-17 (14), młodzieżowej (7), reprezentacji B (3).
O sukcesach…
- Wydaje mi się, ze cała kariera byłą udana. Jeśli popatrzę na statystki, to jest wiele osiągnięć. Awans z Bronia Radom do III ligi, z Motorem do I ligi, mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski z Zagłębiem Lubin, awans ze Śląskiem Wrocław do I ligi, występy w kadrze juniorów (U-17), młodzieżowej i reprezentacji narodowej. 27 bramek w I lidze, kilkadziesiąt w II lidze. Tak wiec nie mam co narzekać na piłkarskie spełnienie. Pewnie mogło być lepiej, ale we Wrocławiu zaczęto kombinować po awansie do I ligi i w konsekwencji silna drużyna rozsypała się totalnie. (faktem jest, ze Wiesław Wojno odstawił Górę ze składu, ale jak zespołowi nie szło, to awaryjnie przeprosił go i oparł na nim – przyp. red.)
O duecie z Januszem Kudybą, dzisiaj trenerem Zagłebia Sosnowiec…
- Z Motoru odeszliśmy do Lublina, później razem graliśmy w Śląsku, razem zdobywaliśmy sukcesy, awanse. Oczywiście, ze trzymaliśmy się w duecie, spotykaliśmy się z rodzinami, żony przyjaźniły się. Na obozach, w hotelach mieszkaliśmy razem, naturalne było, ze na boisku wiedziałem, gdzie znajdzie się Janusz i przyłoży nogę lub główkę. Fakt – strzelił sporo goli po moich podaniach. Był królem strzelców II ligi, trzeci wśród najlepszych strzelców w 1991 w I lidze.
O powrocie w lubelskie…
- Był wybór, zostajemy na Dolnym Śląsku czy wracamy. Chcieliśmy z żona być bliżej rodziny, dziadków, którzy tęsknili za wnukami. Wróciłem i otrzymałem propozycję Górnika Łęczna. Jestem pewny, ze doświadczenie i obycie przydało się zespołowi.
O zawodzie trenera…
- Po zakończeniu kariery, trafiłem jako trener do macierzystego klubu Budowlanych, gdzie wszystko w moim przypadku się zaczęło. A więc i kariera piłkarska i trenerska. Każdy ma sentyment do miejsc i osób z okresu dzieciństwa, to są naturalne emocje. W moim przypadku obecna czas w Krasnymstawie też ma pewien „smak”, bo każdy trener lubi pracować z młodzieżą, widzieć ich postępy w grze, w tym jak drużyna nabiera kształtów, jak rozwija się.
O utalentowanej młodzieży lubelskiej
- Wszędzie są utalentowani piłkarze. W trenerskie karierze spotkałem wielu świetnych chłopaków, papiery na grę w wielkiej piłce miał Rafał Szczawiński, świetny technik, drybler, skuteczny napastnik. Podobnie grający dzisiaj w Orionie Niedrzwica Piotr Kucharski. Są tacy piłkarze w Janowie, są w Krasnymstawie.
O odejściu z Janowianki i przyjściu do Startu Krasnystaw.
- Dwa lata budowałem drużynę, ale to jest tylko IV ligowa rzeczywistość. Działacze szczerze powiedzieli, że nie będzie pieniędzy na trenera z zewnątrz. Myślałem o jakimś rozwiązaniu i wówczas zadzwonił prezes Janusz Zaworski ze Startu Krasnystaw. Oczywiście śledząc piłkę lubelską, znam szanse i problemy w każdym powicie. Krasnystaw jest na pewno w czołówce pod względem szkolenia i bazy, infrastruktury. Dla mnie więc Start jest przede wszystkim wyzwaniem, a później normalną pracą. Wykonano tutaj świetną pracę z młodzieżą, dzisiaj ta młodzież dorosła - zbudowano efektowny stadion, rośnie zainteresowanie kibiców. A więc wyzwanie, ale i spełnienia ambicji, bo w tym przypadku efektem wieloletniej pracy rzeszy ludzi powinna być gra w III lidze. I miasto i powiat zasługują na taki sukces.
O tym jak będzie grał Start Krasnystaw wiosną…
- Przed wszystkim będzie grał inaczej, musi grać dynamicznie, systemem 1-4-4-2 lub 1-4-3-3. Musimy narzucać własny styl gry, tworzyć przewagę co wiąże się z poprawieniem gry jeden na jeden, z odbiorem piłki, z zaskakiwaniem rywala. Wiosna będzie dla nas płaszczyzna doświadczeń, poszukiwania optymalnych ustawień, pozycji na boisku dla poszczególnych zawodników. To ważne, tutaj nie trzeba na gwałt szukać doświadczonych piłkarz, tutaj doświadczenie rodzi się sam na boisku, a jest z kogo wybierać.
O piłkarzach IV ligi, którym chciałbym mieć w swoim zespole…
- Każdy drużyna ma swoich liderów. Start też ich ma, trzeba ich tylko w odpowiedni sposób poprowadzić. Wiem, doświadczenie ważne, ale bez przesady – w Starcie jest kilku graczy z Łęczne i to w zupełności wystarcza. Co nie znaczy, ze chętnie nie przyjmiemy zdolnego piłkarza, jeśli się tylko zgłosi i pokaże swoje możliwości.
O dwunastu meczach Startu u siebie…
- Na pewno wielkie święto, bo kibice są tutaj rozkochani i głodni widowisk, emocji w grze, czego już wiele razy doświadczyli, ale 12 spotkań jako gospodarze – to może być i handicap i uciążliwość. Wszak zawsze zespołu gości jadą j na mecz wyjazdowy celem sprawienia sensacji, musimy uważać w każdej chwili. Ale powtarzam – Start będzie grał inaczej, atakował, dominował, cisnąć. Tak jest na dzień dzisiejszy filozofia w przygotowaniach Startu i mam nadzieję – będzie w meczach wiosennych.
2011/2012
Plany były spore, bo gra startu była obiecująca wynikowo. Klub stale był w czołówce. Start wygrał ze Spartą Rejowiec Fabryczny 2:1 (Sadowski 2), 1:0 z Orionem w Niedrzwicy (Kamil Sawa),  1:0 z Janowianką (Witkowski) i po trzech kolejkach był z kompletem punktów na III miejscu w tabeli. Apetyty rosły. Z Lewrtem  Lubartów było 2:0 po golach Polikowskiego i Kamila Sawy. Z Huraganem strzelił Gajewski, po siedmiu kolejkach Start Krasnystaw był wiceliderem tabeli. Równolegle z niezłymi wynikami szły narastajace problemy kadrowe - chłopcy rozjeżdżali na studia, zmieniali kluby. Drużyna zdobywała punkty mocą - jakości gry defensywnej. Gorzej było z efektowną grą dla kibica, a nie w obronie zdobytej bramki.  W październiku Start przegrał w Krasnymstawie z Orionem Niedrzwica 2:3. A nawet nie pojechał na mecz ze Stalą Kraśnik gdyż trener Góra i zarząd klubu tak zdecydowali. Jeszcze z Dwernickim Stoczek Łukowski było 4:1 po golach Witkowskiego 2, Suduła i Sadowskiego. Ostatnie mecz to 1:6 z Orlętami Radzyń i 1:2 z Włodawianką i 0:2 z Lublinianka. Wiadomym było że problemy się będą nasilały i wiosna będzie zagadką. Start zjechał ku dolnym rejonom tabeli... Ambicje działaczy, trenera, piłkarzy rozjechały się z realiami. Wydaje się, ze jedynym wyjściem  było wzmocnienie pierwszej drużyny obytymi ligowo zawodnikami z zewnatrz. Jarosław Góra odszedł. Razem z nim Suduł, Dowchoszyja, Syywy, Polikowski i kilku innych zawodników.
===
W sierpniu 2011 roku Janusz Mieczkowski. Miał ograniczone możliwości kadrowe, ale zapowiadał solidny sezon i walkę o czołowe miejsce w tabeli. Ci ciekawe, zarząd klubu szykował też zespół Start II Krasnystaw, który właśnie wywalczył awans do  V ligi. Pierwszy zespół pomimo ubytków kadrowych, wszak wielu zawodników ze względu na studia i naukę wyjechała, niejako na wyrost zapowiadał po wzmocnieniach Mieczkowskiego walkę o awans. Przyszli - Aftyka, Patryk Bąk, Stępniewski
Rezerwy walkę w V lidze, raczej też na wyrost. Trenerem rezerw był Leszek Dworucha.
Team Mieczkowskiego przegrał pierwszy mecz z MKS Ryki 1:2, a gola wbił Mariusz Bąk. Drugi ze Stalą Poniatowa zremisował 0:0. Zagrał w składzie: Bednarczyk, Stępniewski, Herbut, Banaszkiewicz, Aftyka, Dworucha (Salitra),  Sadowski, Chariasz, Nowakowski, Bąk, Gawlik.
= Wynik nie krzywdzi nikogo - podsumował trener po meczu. - Jakby wpisują się e klimat nadziej na lepsze.
Po przegranym 1:2 meczu z rezerwami Podlasia Biała Podlaska (gol Sadowskiego z karnego), przyszła porażka 1:12 z Lublinianka-Wieniawa. Nie dało się przejść na wynikiem normalnie. Ale zespół sie zebrał i pojechał do Tyszowiec - 2:6 z Huczwą. Bramki: Stępniewski i Chariasz.
= Słabo zagraliśmy w obronie - powiedział trener Mieczkowski. - Limit wyczerpany. Z Orionem musimy wygrać!
Niestety, z Orionem przyszła pora zka 2:4 po bramkach Szponara i Chariasza oraz Drzymały 2, Kłuka i Rupa. .  Zdarzyło sie, ze rezerwy rozpoczęły mecz w 8-osobowym składzie. Bodajże z rezerwami Chełmianki. Po kontuzji zawodnika, zawodnicy zeszli z boiska. Porażki ze Spartą Rejowiec 0:3 po bramkach Jacka Ziarkowskiego  2 i Ł. Klajdy.
Z Roztoczem 0:1. Lewartem 1:2, z Janowianka gola wbił Dawid Bielak. Na koniec roku w IV lidze zespół Mieczkowskiego miał 8 punkt, Start II miał "zero". Jesienną rundę podsumowano krytycznie.
W 2012 roku o pomoc poproszono Sławomira Kosiora, który zgodził się przejąć pierwszy zespół przed wiosenną runda. W składzie pojawił się bramkarz Piotr Szpak, Łukasz Rachwał, Krzysztof Blaszczak, Łuczyn czy Maśluch. Najpierw była wygrana z Unią Bełżyce po golu Chariasza i samobramce. W meczu z Orletami 1:3 w ataku zagrał bramkarz Sławomir Ryć. Strzelił gola. Później Start wygrał 3:0 z Huczwą Tyszowce 3:0 po trzech golach Sebastiana Sadowskiego-.  Start ostatecznie zdobył 28 pkt. Spadł. Zabrakło ośmiu punktów żeby wyprzedzić Huczwę Tyszowce ( 12 miejsce).
Kadra IV ligi: Piotr Szpak, Adrian Bednarczyk, Michał Łuczyn, Mateusz Banaszkiewicz, Lukasz Nowakowski, Karol Stępniewski, Wojciech Herbut, Michał Szostak, Krzysztof Basiński, Krzysztof Błaszczak, Dwid Bielak, Łukasz Rachwal, Bartłomiej Dworucha, Dominik Salitra, Daniel Chariasz, Tomasz Maśluch, Emil Witkowski, Marek Szponar, Jarosław Drzewiecki, Sebastian Sadowski.
Bezsprzecznie do najlepszych graczy tego roku należeli: Mariusz Bąk i Sebastian Sadowski. Rezerwy Leszka Dworuchy ugrały tylko 8 punktów i spadły z V ligi.  Ty jedyny rok, kiedy Start II grał na poziomie V ligi, czyli Klasy Okręgowej. W V lidze grali:
Kadra
Bramkarze: Jakub Kurek (04.02.95), Kamil Martyna (11.04.89).
Obrońcy: Mariusz Bąk (03.12.76), Bartłomiej Dworucha (27.01.95), Kamil Hukiewicz (01.04.90), Marek Jakubiak (23.11.89), Wiktor Kociuba (04.09.94), Grzegorz Liszka (18.02.95), Michał Łuczyn (28.02.94), Łukasz Nowakowski (25.09.94), Dominik Salitra (20.01.93).
Pomocnicy: Michał Atras (28.05.95), Andrzej Bąk (22.01.91), Krzysztof Błaszczak (17.07.77), Mariusz Kuźmicki (02.07.95), Grzegorz Marucha (21.01.93), Bartosz Pidek (08.06.93), Dawid Rybaczański (15.07.93), Jakub Salitra (24.05.91), Adrian Sawa (16.02.95), Norbert Wiśniewski (14.08.94), Jarosław Zdunek (07.05.91), Przemysław Zygrent (03.07.95).
Napastnicy: Piotr Barcicki (19.05.90), Jarosław Drzewiecki (30.01.89), Damian Mazurkiewicz (08.03.92), Kamil Mikuła (93)

2012-2013
Start rozpoczął od 2:1 ze Spartą Rejowiec Fabryczny, po dwóch golach Sebastiana Sadowsmiego. Z Unią Rejiwiec Osada wygrał 6:, a po meczu dyskutowano jak bardzo by się przydał w ekipie Kosiora Kamil Góra z Rejowca. Naturalny kreator gry i stratek. Niemal konieczne było jego pozysknie do epiy młodziez trenera Kosuora. Trzy brami z Unią strzelił Dwid Bielak, także Mariusz Bąk, Chariasz i Szponar.
W kolejnym meczu Start uległ Bratowi Siennica Nadolna 1:3 po bramkach Bielaka, oraz Nowickiego, Gutowskiego i Frącka. Tak, tak – ci którzy nie za dużo grali u Kosiora przeniesli się do Brata. Normalne – chcieli gdzieś grać. Trenere Kosior mialdo dyspozycji kadę: Bednarczyk, Bodio, Osypiuk, Kowalski, Stępniewski, Łuczyn, Banaszkiewicz, Maluch, Bielak, Bąk, Psiuk, Błaszczak, Szostak, Wójcik Liszka, Tkaczyk, Mikuła. Nie było w składzie Sebasiata Sadowskiego, który odszedł do Hetmana Zamość, grającego w III lidze.
Start wygrał z Hutnikiem Ruda Huta - 2:1, po dwóch bramkach Banaszkiewcza. Unia Białopolee przegrała w Krasnymstawie 0:4, a bramki strzelili: Wójcik, Chariasz,. Szponar i Maśluch.
Później do Krasnegostawu przyjechał Tatran Krasniczyn. Było 6:1 (bramki: Szponar 2, Chariasz, Wójcik, Szostak, Psiuk. W tym momencie klub był na 5. miejscu w tabeli V ligi z realną stratą do odrobienia. Pucharowa porażka z Victorią Żmudx 0:2, po bramkach Panasiuka i Mroczka mogła być ostudzeniem. To był jednak mecz „na ostudzenie, bo emocje były coraz większe. Start wygrał z Ogniwem Wierzbica 2:1 po golach Mateusza Wójcika. Ważna wygrana – przecież Ogniwo było liderem tabeli, a pokonanie idera to sukces. W kolejnej grze wygrana 2:1 w Woli Uhruskiej (gole Bąk i Wójcik).
Emocje były coraz większe. - Ty buraku – podsumował pracę jednego z sędziów prezes. - Pono zdziałały emocje i zadry sprzed lat z meczu z Podlasiem. Piłka nie zna definicji krzywdy zapomnianej. Krzywda zapomniana powraca niczym najwiekszy sukces.
Przedwiosenną rundą prasa isała; „Piłka przegrała z zimą”. Z rozpoczęciem rozgrywek czekano i czekano…. Opłaciło się – działacze namówili na grę w Starcie Kamila Górę z Unii Rejowiec. No i zaczęło się. Z Bratem na początek było 0:0. Świetnie zagraki Bąk i Góra, niestety pila meczowa była w 65 minucie, kiedy Maśluch, notabene wcześniej gracz Brata, skusił karniaka. - Ten remis to porażka – podsumował Kosior. Ale klub miał ciągle liderów w zasięgu. Co tydzień ocierał się punktowo i fotel lidera i możliwość awansu. Ruch Izbica przegrał 0:5 (Szponar 2, Banaszkiewicz, Wójcik, Maskuch), Unia Białopole uległa chłopakom Kosiora 1:5, a hatt-tickiem po[isał się ponownie Szponar. Wtgrał wreszcie z Hiutnikiem Ruda Huta (trener Leszek Czarnecki) 10:0. Szponar tym razem strzelil 5 bramek. Wójcik 4, zagrał też w ataku bramka Bednarczyk. I trafił. Sytucaj się zrównała. Było blisko. Tym bardziej ze Brat uległ u siebie w derby z Frassatim Fajsławice 3:4. Nawet ponowna wpadla Startu z Tatranem w Kraśniczynie 1:1 (Szponar), o niczym nie zadecydowała. Start był nadal wczołówce. Dopiero 2:2 z Unią Rejowiec (gole Błasczak, Wójcik) nadwątliło wiare w wygranie V ligi. - Jestem załaman – mówił trener. - Nie będe niczego komentował.
To był wielki kryzys zapoczątkowany „pechowym karnym Maślucha w meczu z Bratem. T&en pech odzywał się konswekentnie w kolejnych grach. Niby chłopaki mieli sobie poradzić, ale enocje to emocje. W dodatku Start uległ w Wierzbicy Ogniwu 1:2 (gol Szlonara na 1:1). W tym momencie mieliśmu 4 punkty straty do ...Hetmana Żółkiewka, który miał wygrany awans po orzedostatnim meczu 8:4 z Hutnikiem Ruda Huta. Start przegrał jeszcze z Granicą Dorohusk, a na koniec pokonał 4:0 Vitrum Wola Uhruska 4:0 (Szponar, Wójciek, Chariasz, Bąk).
Najwiecej goli tym razem strzelił Marek Szponar, który trafił 24 razy. Za Hetmanem uplasowali się: Brat Siennica Nadolna, Start Krasnystaw i Ogniwo Wierzbica.















2013-2014
Rywalizacia z Włodawianką pasjonował od początku do końca. Na początek Start wygrał z granicą Dorohusk 4:3 kiedy bramki strzelili: Sadowski 2, Szponar i Góra. Zagrał w zestawieniu: Bednarczyk, Mazurek, Borys, Błaszczak, Banaszkiewicz, Nowakowski, Sadczuk, Chariasz, Góra, Błaszczak, Stępniak, Szczepanik, Sadowski, Szponar, .. Praca trenera Kosioraa zaczynal przynosić konkretne efekty. Rewelacyjnie spisywal się Sebastian Sadowski, stale minimalnie za plecami Wojciecha Więcaszka na liście strzelcow. Kosior „rozgryzł Brata Siennica Nadolna – 4:1 (Sadowski 2, Wójcik, Stępniak). Wygrał z Frassati Fajsławice 2:1 (Sadowski, Stępniak). Rozgromił Ruch Izbica 9:0 (Sadowski 5, Szponar, Stępniak, Błaszczak. Nie bez kłopotów uporał się na wyjeździe z Hutnikiem Ruda Huta 2:1 (Sadowski, Wójcik). Wreszcie Start zremisował mecz z Wlodawianką 2:3 (Sadowski, Wójcik). Przewagę w tym meczu zrobił Wojciech Więcaszek strzelając bramki różnicy (2).
Niemal w każdym numerze tygodnika były tytuły: „Wielki mecz Sadowskiego”. Nawet kiedy po porazce z Ogniwem Wierbica (gol Knota), ostygły emocje wiezono w końcowy sukces w postaci awansu., Z Unią Białopole było 4:0, w maju z Frassati Fajsłaeice 2:1, Start ponownie odbił pozycję lidera. Trzeba było ją obronić. Niestety – mecz we Włodawie nasi przegrali 0:2. Awans uciekł potomkom chłopaków ze słynnego Kołowrota… Kibice wiedzieli jedno – pierwsza akcja Włodawianki i rzekomy faul obrońcy to misternie zorganizowany „boiskowy fotomontaż”. Udany!
2014-2015
W sierpniu nastąpił start do nowego sezonu. Start świętował też 75-lecie. Jubileusz zorganizowano w Krasnostawskim Domu Kultury. Wspaniała imprez, której zwieńczeniem stała się miesięczna wystawa przeddstawiające historię klubu, przede wszystkim przedstawienie po raz pierwszy hymnu klubowego.’ Słowa napisał popularny tytaj Saturnin Naliwajko, a muzykę Prof. dr Mariusz Dubaj wieloletni wykładowca UMCS.
W pierwszej kolejce V ligi Start pokonał w Fajsławicach Frassati 6:2, a bramki strzelili: Sadlak 2, Łukasz Styżej, Stępniak, Sadowski i Skorupski. Należą się słowa wyjaśnienia. Trener Mazurek wzmocni skład – wrócił Sebastian Sadowski, przyszedł Sławomir Skorupski, bracia Łukasz i Piotr Styżejowie, Bojar i inni. Skład uznano za solidny i cel wyznaczono jeden – awans wyżej. Wadą analogia było to, ze chłopaki grali po raz pierwszy ze sobą, byli młodzi i porywczy. Potencjałem talentu i wiary w sukces klub przerastał rywali. Lecz to co jest zaletą, w pewnych okolicznościach może stać się „przeszkodą polityczną”. Mówimy tutaj o polityce sportowej, gdzie decyduje kto inny.
Po Frassati drużyna Arkadiusz Mazurka i- asystenta Bartka Czajki wygrał z Ruchem Izbica (Skorupski, Sadowski). Później z Tatranem Krasniczyn 6:1 (Skorupski - 2, Wójcik – 2, Dworycha, Styżej). Unii Białopola Sadowski strzelił 4 bramki, Wójcik (k), Bojar, Dworucha). Ciężko było w Pławanicach – 2:1 po golach Sadlaka, po 1:1 Rzeszuta i złotej bramce Stępniaka. Trener narzekał na małe i nierówne boisko, które przeszkadzało. Ale nadal wierzył w swoich. Choć tak naprawdę było to także jakieś ostrzeżenie. W tym spotkaniu Start zagrał w składzie: Kowinski, Łuczyn, Styżej Piotr, Styżej Łukasz, Nowakowski, Dworucha, Stępniak, Bojar, Sadlak, Wójcik, Sadowski, Skorupski.
Walka odbywała się w ferworze politycznej walki o fotel burmistrza Kprasnegostawwu, któtrą to walk,a ostatecznie wygrała Hanna Mazurkiewicz.
W kolejnych meczach Start zrmisował ):0 z Bratem Siennica Nadolna, który to zespół trenował wówczas Mariusz Wróbel. Start mógł się zbliżyć do Granicy, lecz przegrał starcie z Dorohuskiem 1:5. Stanisław Cybulski triumfował. Trzy bramki wbił Jabloński, po jednej Garbacz i Dyczko. Honor dla Startu był autorstwa Bojara przy stanie 0:4.
W październiku Sparta Rejowiec zremisowała ze Startem 2:2, a gole dla zespołu Mazurka strzelili: Sadowski i Skorupski. Na czele tabeli była Granica – 27 pkt., przed Startem – 26 pkt i Kłosem – 26. Start miał liderowanie „na styk”. Wygrał w na wyjeźdiie z Kłosem 5:1 (Skurupski 3, Sadowski – 2). Ruch Izbica sensacyjnie wygrał z Granicą 1:0 (Gieleta 73). Jednak coś zblokowało Start – ledwie zremisował z Unią Rejowic 2:2 (Sadowski, Wójcik). Dla Unii trafili: Bohuniuk i Huk. Granica natomiast zaledwie zremisowała z Tatranem Krasniczyn 3:3. W tym momencie prowadziła Granica przed Startem – po 30 pkt. Drużyny ponpwnie „szły łeb w łeb”, w okolicznościach raczej mało pojętnych w piłce nożnej.
W 24 kolejce Start wygrał z Bratem w Siennicy Nadolnej 2:0, aGracica zremisowała z Kłosem Gmina Chelm 0:0. Zdawalo się, że coś drgnęło, coś się stało. W kolejnym meczu Start otrzymał walkower, bo w Ogniwie zagrał ktoś nieuprawniony. Starn był niemal pewny awansu, choć i Granica wgrała 3:1 ze Spartu w Rejowcu Fabrycznym. „Wtajemniczeni”, którzy swoje już wiedzieli mówili że na koniec „Będą numery”. Co można było zrobić (?). Zostały 4 kolejki. 3 czerwca Granica wygrała w Dorohusku ze Startem 2:0. To był mecz o wszystko… Tylko wygranadawała Granicy szansę gry o AWANS. Inne rozstrzygnięcie awansowało Start do IV ligi. Relację w Super tygoniu zatytułowano SKANDAL!!! rener ArkadiuszMazurek został podczas meczu wysłany na trubuny, a asystent Bartek Czajka sprowokowany do nerwowych ruchów podczas pbytu na placu, także usunięty z boiska. Interweniowała policja. Pisano, ze asystent został aresztowany. Wszystko działo się pod koniec meczu, kiedy Start walczył o bramkę. Było 1:0 po strzale Zwolaka, w końcówce Dyczko podwyższył z karnego na 2:0.
Ostatnie kolejki polegały tylko na utrzymaniu status qwo. Oba zespoły miału po 62 punkty, ale wobec 2:0 0 5:1 dla Granicy w bezpośrednich meczach premia mogła być tylko dla chłopaków Stanisław Cybulskiego. Dość dodać, że w ostatniej kolejce np. Frassati wygrał ze Spartą 15:1.


Po sezonie rozmawiał z Skorupskim kierownik zespołu Robert Grzesiak:
Sławomir SKORUPSKI (Start Krasnystaw) podsumował sezon: – Trener Mazurek buduje fajną drużynę…
Z  napastnikiem Startu Krasnystaw – Sławomirem Skorupskim, rozmawia Robert Grzesiak

***
= Czy podjęcie gry w Starcie jest wyzwaniem, czy taż kolejnym etapem kariery?
= Na pewno dla mnie wyzwaniem, nigdy wcześniej nie grałem na tym szczeblu rozgrywek, a gra w III czy IV lidze wygląda trochę inaczej. Powoli poznaję chłopaków z drużyny, nasza współpraca na boisku z każdym meczem wygląda coraz lepiej. Czy jest to kolejny etap mojej kariery? Raczej nie. Gra w piłkę nożną jest dla mnie przyjemnością samą w sobie i w dalszym ciągu chętnie zakładam korki i wychodzę na boisko.
= We wcześniejszych klubach w których występowałeś, nie byłeś takim super-strzelcem, nagle stałeś się czołowym snajperem rozgrywek?
= Jak już wspomniałem dorosłą piłkę zaczynałem na szczeblu IV ligi, później grałem w III lidze. Muszę przyznać że w tych ligach z większym trudem trafiało się do bramki przeciwnika. Nigdy nie byłem typem egoisty pola karnego, jeśli widziałem lepiej ustawionego partnera to starałem się dograć piłkę. Może właśnie taka postawa sprawiła, że tych bramek zdobywałem mniej.
= Który z dotychczasowych goli sprawił ci najwięcej satysfakcji?
= Nie liczę goli. Oczywiście każdy strzelony gol sprawia mi dużo radości i zawsze wychodzę na boisko z nastawieniem, żeby zdobyć ich jak najwięcej. Jeśli miałbym wybrać jeden to chyba byłby to ten z początku drugiej połowy meczu przeciwko „Sawenie” Sawin,  którego strzeliłem już 15 sekund po rozpoczęciu meczu. Była to fajna akcja naszego zespołu no i na pewno najszybciej przeze mnie strzelony gol w karierze.= Pracowałeś już jako trener i to w wyższej lidze niż gra Start. Na co obecnie stać młody zespół trenera Arka Mazurka, bo wiemy że cel jest jeden – awans?
= Wydaje mi się, że jeśli chodzi o organizację i zaplecze to Start już jest gotowy na IV ligę. Oczywiście zespół stać na awans, trener Mazurek stworzył w drużynie fajną atmosferę. Na boisku każdy zna swoje zadania i stara się je realizować na 110%. Zespół jest młody, perspektywiczny i z ambicjami – a to może prowadzić tylko do sukcesu.
= Czy piłkarsko klub jest zdolny awansować, bo przecież może przyjść kryzys…
= Oczywiście kryzys dopada każdego. Ważne jest to, aby zespół potrafił sobie z nim poradzić. W takich chwilach ważną rolę odgrywają zawodnicy rezerwowi, którzy w naszym zespole pokazali już,  że potrafią odmienić losy meczu na naszą korzyść. Jeśli chodzi o poziom piłkarski to zespół jest gotowy na awans, nie możemy tylko zbyt wcześnie dopisywać sobie punktów. Trzeba grać w każdym meczu na 100% swoich możliwości, wypełniać założenia taktyczne trenera oraz nie lekceważyć żadnego z przeciwników a wtedy Start znów wróci do IV ligi.
= Czym zajmuje się prywatnie Sławek Skorupski, kibice często skandują twoje nazwisko i z całą pewnością chcą wiedzieć co robi ich ulubieniec?
= Podoba mi się doping kibiców w Krasnymstawie, szkoda tylko że jest ich tak mało. Mam nadzieję że nasza dobra gra oraz wyniki przyciągną kolejne osoby na stadion. Ja osobiście mobilizuję się dodatkowo jeśli słyszę z trybun doping kibiców, to oni tworzą atmosferę meczu a my przecież wychodzimy na boisko dla nich. Sławek Skorupski prywatnie od trzech lat pracuje w policji w Łęcznej, jest to praca odpowiedzialna ale również bardzo ciekawa. Na służbie nie można się nudzić. Oczywiście trzeba mieć pewne predyspozycje do tego zawodu, ale jeśli ktoś nie lubi siedzieć za biurkiem lub wykonywać każdego dnia tych samych czynności – to jest to idealny wybór. Do niedawna prowadziłem również rezerwy Górnika Łęczna, obecnie jestem zawieszony ale mam nadzieję że w przyszłości dalej będę mógł kontynuować pracę jako trener. Czas wolny poświęcam rodzinie, mojej żonie oraz 1,5 rocznemu synowi – są moimi największymi kibicami. Niestety nie mieli jeszcze okazji dopingować mnie z trybun stadionu w Krasnymstawie,  ale przy najbliższej okazji na pewno zabiorę ich na mecz…
= Dziękuję…
***
SŁAWOMIR SKORUPSKI (ur. 26 lipca 1986). Napastnik. Wychowanek Płomienia Różanka. Później w Górniku Łęczna. Medalista mistrzostw Polski juniorów w barwach Górnika. Liga: Górnik II Łęczna, Orlęta Radzyń Podlaski, Bogdanka Łęczna II, Avia Świdnik, Ludwiniak Ludwin, Start Krasnystaw.
Dla portalu klubowego rozmawiał Robert Grzesiak (start1944.krasnystaw.pl)
Slawek Skorupski wspominał grę w Starcie także dla Dziennika Wschodniego później:
...Nie jest pan sam w rankingu snajperów. Tyle samo bramek zdobył Yevhenii Hrui z Unii Białopole. 23-letni Ukrainiec wyrasta panu na poważnego konkurenta?
– To bardzo dobrze, że nie jestem sam na czele stawki. Napastnik z Białopola ma tyle samo trafień co ja, a za nami utworzyła się silna grupa pościgowa. Jednego gola mniej ma mój kolega z zespołu Patryk Romaniuk oraz Sebastian Suduł z Brata-Cukrownika Siennica Nadolna. Chętnych do korony króla strzelców jest zdecydowanie więcej. Z minimalnie mniejszym dorobkiem snajperskim czekają już Dawid Piorun z Granicy Dorohusk, Mateusz Wójcik ze Startu Krasnystaw, Michał Gałka z Ruchu Izbica, Paweł Szadura z Brata-Cukrownika czy Daniel Barabasz ze Sparty Rejowiec Fabryczny. Większa konkurencja wpłynie na zaangażowanie strzelców, a co za tym idzie podniesie się atrakcyjność spotkań w lidze.
W ostatniej kolejce w meczu Frassatiego Fajsławice ze Startem Krasnystaw zostały podyktowane aż cztery rzuty karne: trzy dla Startu, jeden dla drużyny z Fajsławic. Zwyciężył Start 4:2. Trzy „11” zamienił na gole zawodnik gości Mateusz Wójcik. Takie wyczyny to, nawet na klasę okręgową, mało spotykane przypadki?
– Gram już dobrych kilkanaście lat w piłkę nożną, ale nie wiedziałem o takim zdarzeniu. Co więcej, nie słyszałem aby jeden piłkarz trzy razy strzelał z powodzeniem na tym poziomie rzuty karne. Oba zespoły nie miały pretensji co do słuszności podyktowania „11”. Znam Mateusza Wójcika, z którym trzy lata temu grałem w Starcie. Już wtedy dało się zauważyć, że jest uzdolnionym zawodnikiem. Pokazywał, że potrafi takie stałe elementy wykonywać perfekcyjnie… / koniec cytatu
Tak Mateusz Wójcik, najlepszy piłkarz gali w Chełmie, przeszedł do historii klubu jako jeden z autorów najbardziej spektakularnego wydarzenia, właściwie – wydarzeń. Do chwili bezlitosnej kontuzja był czołowym napastnikiem rozgrywek.
Warto odnotować, ze pikarze Startu podczas dorocznej GALI odbierali prestiówe nagrody w Chelmie. Kamil Sawa został piłkarzem Roku 2014, Mateusz Kowiński – bramkarzem roku 2014, a Sebastian Sadowski – napastnikiem i piłkarzem roku 2014 w V lidze. Przypominamy ROK piłkarski to nie to samo co SEZON piłkarski, bo sezon łaczy dwie rundy (jesiennią i wiosenną).

2015-2016
W lipcu miasteczko obiegła sensacyjna wieść – Mariusz Wróbel opuszcza Brata Siennica Nadolna i będzie trenował Start Krasnystaw. Po dymisji zarządu prezesem został były piłkarz i trener Andrzej Jasionowski. Ten, który budował Brata Siennica Nadolna od podstaw. Od założenia klubu i podjęcie trudu w Parafialno-Gminnym Klubie Sportowym Brat Siennica Nadolna. Na pierwsze turnieje jeździł z młodzieżą na „Parafiady”.
Jasionowski „zabrał” też z Brata kilku zawodników Startu, którzy grali w nim, bo nie mieli szans gry o awans w Starcie. Byli to: Tomasz Iwan, Michał Saj, Salitra, Jakub Frącek, bracia Paweł i Wojciech Matyczowie, Kamil Jopek.
Na inaugurację Start pokonał w Białopolu Unię 3:1 (Sadowski 2, samobramka). W październiku Start walczył w Krasnymstawie z Bratem Siennica Nadolna, którego trenerem został Andrzej Krawiec. Oczywiście zawodom towarzyły podteksty, ich mrowie. Cytat: Dramat słodkiej zemsty! * Riposta, czyli Lubasie bohaterami kolejki!
Takich historii futbol zna wiele – dramat słodkiej zemsty jest w życiorysie Kevina Keegana, czy syna pewnego trenera, który oddał go do zespołu rywala, a ten zaraz poskromił tatę w meczu I ligi w Portugalii. Mecz wicelidera V ligi chełmskiej i wiecznego kandydata do awansu Startu Krasnystaw miał tyle samo podtekstów, co emocji. Jak to w powiatach bywa – niechciani w Starcie piłkarze odeszli do Brata Siennica Nadolna (to foto też już przechodzi do historii, bo tło sie zmieni), zbudowali drużynę i… odeszli do Startu. Dla działaczy i środowiska Brata była to zdrada. Tutaj zaczyna się riposta! Jak w vabank! A jeżeli w roli głównej wystąpił syn prezesa Stanisława Lubasia – Piotr riposta jest  jeszcze słodsza… Po pucharowej porażce Startu z Bratem, kolejna porażka pachnie chwilowym kompleksem. W dodatku w Siennicy ambicje tak jakby zbliżały się dorównaniu pozycji branżowych kolegów  z Werbkowic. Trener Andrzej Krawiec nagle wyrósł na bohatera. Udowodnił, że historia kołem się toczy . – W pierwszej połowie mieliśmy kilka setek – mówią kibice w Krasnymstawie. – A kogo to obchodzi? – dorzucają szydercy.
– Brat naprawdę pokazał się z dobrej strony,  grał na bardzo trudnym terenie, gdzie w ogóle ciężko jest wywalczyć choćby remis, a Oni wywieźli 3 pkt. – powiedział nam jeden z  pilkarzy EKO Różanka, którzy byli na meczu.
Tak jak ostatni w Ekstraklasie Lech wygrał z liderem Serie A Fiorentiną, tak przedostatni i bez wygranej Brat wygrał z wiceliderem, który nie przegrał! Tak pisze się historię!
Start? No cóż – nikt nie ma takiej historii i potencjału, ale…  Start może  tylko zacisnąć zęby i dodać – jutro też jest mecz.
O tym, że najlepiej grać dobrze w obronie najlepiej „mówią” wyniki Kłosa – tylko 5 traconych goli  w 11 meczach i 5. punktów przewagi nad wiceliderem. Kłos stosuje  zasadę pełnej kontroli prowadzenia – ze Spółdzielcą sprawdziło się. Dojrzewa młodzież Eko Różanka – pod okiem starszych kolegów w ostatecznej rozgrywce może sie liczyć. Dwie bramki dla Sparty zaliczył Jacek Ziarkowski, ale wystarczyly tylko do zdobycia punktu.
***
Kolejka 11 – 24-25 października
Eko Różanka 3-1 Frassati Fajsławice 25 października, 14:00
Sawena Sawin 2-1 Unia Rejowiec 25 października, 14:00
GKS Pławanice/Kamień 1-3 Unia Białopole 25 października, 14:00
Kłos Chełm 2-1 Spółdzielca Siedliszcze 25 października, 14:00
Start Krasnystaw 0-1 Brat Siennica Nadolna 24 października, 14:00
Sparta Rejowiec Fabryczny 2-2 Ruch Izbica 25 października, 14:00
Ogniwo Wierzbica 3-2 Tatran Kraśniczyn 25 października, 14:00
Klasa okręgowa 2015/2016, grupa: Chełm
1. Kłos Chełm 11 31 10 1 0 29-5
2. Start Krasnystaw 11 26 8 2 1 35-14
3. Eko Różanka 11 23 7 2 2 29-14
4. Frassati Fajsławice 11 20 6 2 3 21-17
5. Ogniwo Wierzbica 11 18 6 0 5 20-24
6. Sparta Rejowiec Fabryczny 11 16 4 4 3 23-15
7. Ruch Izbica 11 16 5 1 5 33-30 2 0 4 21-17
8. Tatran Kraśniczyn 11 16 5 1 5 18-25
9. Unia Białopole 11 16 5 1 5 22-23
10. Sawena Sawin 11 11 3 2 6 13-21
11. Spółdzielca Siedliszcze 11 10 3 1 7 15-29
12. GKS Pławanice/Kamień 11 8 2 2 7 17-32
13. Brat Siennica Nadolna 11 6 1 3 7 14-27
14. Unia Rejowiec 11 2 0 2 9 17-30
W lokalnej piłce wiele się działo. Na trenerskim stanowisku we Frassati Waldemara Krakiewicz zmienił syn Daniel Krakiewicz. Stanisław Cybulskiego w Dorohusku podmienił Rafał Wiącek. Z Pławanicami Start wygrał 8:0 (Sadowski 3, Frącek 2, Chariasz 2, Salitra). W Pucharze Polski Brat niespodziewanie pokonał sąsiada 3:2. To byłataka mała „słodka zemsta” Brata, za odebranie wspomnianych wyżej zawodników, których Wróbel ogrywał w Siennicy.
Po meczu trener Michał Wróbel został zwolniony. Zatrudniono Bartłomieja Czajkę byłego napastnika Startu i wcześniejszego asystenta Arkadiusza Mazurka. Pomagał mu w prowadzeniu zespołu Karol Sobów. Czajka to ten, który podpadł w Dorohusku w poprzednim sezonie. Prawo jest tak względne, że nie wiadomo było, czy Bartek Był aresztowany, czy pouczony, czy jakkolwiek ukarany. Ogólnie – to najważniejsze byłoo wówczas, że Start przegrał mecz i awans, których dotykał i przez 80 minut meczu tego.
Można powiedzieć – otrzymał szansę na zemstę. Nie. Tym razem, tabeli przewodził Kłos Chełm. W siłę rósł team Edwarda Łagwy z Różanki – EKO Różanka (wczesniej Płomyk Różanka).
Już na początku drogi duetu Czajka-Sobów w Starcie, zespół ograł na wyjeździe młodzież EKO 6:3, po 4 bramkach Chariasza, golu Sadowskiego i Łuczyna. Później Sawena Sawin została pokonana 8:0, a na trudnym boisku w Pławanicach Start wygrał po złotej bramce Chariasza.
Kilka kolejek przed końcem Czajka zrezygnował. Nie było zemsty ani słodkiej, ani gorzkiej. W ostatnich meczach zastąpił go Piotr Wócik, lider i skuteczny w napadzie kapitan Startu Krasnystaw.
Kłos Chełm miał już kilkanaście punktów przewagi, toteż trenerzy Startu mógli eksperymentować pod kątem kolejnego sezonu. Między innymi zremisował z Ogniwem Wierzbica 2:2 (Chariasz 2), wgrał 3:1 z Bratem Siennica Nadolna 3:1 (Chariasz 2, Wójcik / Piotr Lubaś), wygrał 3:2 w Białopolu z miejscową Unią (gole: Sadowski 2, Chariasz). Kłos awansował pewnie. Start miał 15 punktów straty i ponownie był drugi w tabeli. Brat uniknął degradacja dzięki „punkcikowi”. Ten punkt był bardzo cenny. Wewnątrz sezonu i emocji działy się przecież niecodzienne rozgrywki w polityce trenerów, prezesów, działaczy i kibiców.



Kibice Startu w Wierzbicy. Klub Ogniwo stanie się ważnym fragmentem walki o awans najbliższy naszym czasom.
2016-2017
Na koniec sezonu w turnieju charytatywnym w Chełmie zagrały reprezentacje poszczególnych poziomów gry chełmskiego. III liga, IV liga, V liga,, Klasa A (VI liga). Powołano Sadowskiego, Chariasza i Nowakowskiego. Z Tatrana Kraśniczyn grał były gracz Startu Krasnystaw Sebastian Suduł.

2017-2018
Wiosną 2017 roku zespół rozpoczął od 6:1 w Kraśniczynie (bramki: Piotr Wójcik 2, Szponar, Sadowski, Ciesielski, Kuczyński. Ten ostatni, Drahanczuk, Kiszyyjew i Adamiec z Avii I to był zaciąg najbliższej rundy. To było zamykanie sezonu 2016/2017. Kuczyński, Drahanczuk, Adamiec ze Świdnika Kiszyjew mieli tylko wzmocnić zespół przed ewentualną walkę w czole tabeli. Już w meczu w Siennicy Nadolnej, gdzie emocje były wielkie, Start musiał się wznieść na szczyt. Walczyć, walczyć, walczyć. Do przerwy Brat prowadził 2:0 po bramkach Arnolda Kistera i Szczepaniuka. Później Łuczyn zmienił wynik na 1:2. No j zaczęło się. W 90+ minucie Piotr Wójcik uderzył celnie i było 2:2. W 90+ Michał Kuczyński strzelił na 3:2 dla Startu…
Zadaliśmy Michałowi pytanie:
- Jaką zasadą się kierujesz na boisku? -  Lepiej mądrze stać niż głupio biegać – powiedział autor najbardziej spektakularnych bramek w rozgrywkach. Strzelał je wszedzie gdzie grał.
Szkoleniowiec Brata powiedział prasie:
- Tego co zrobił. sędzia nie widziałem
Oczywiście arbitra oskarżano wówczas o „wszelkie przestępstwa świata”. Zawsze tak jest kiedy emocje biją się z rzeczywistością. Kiedy właśnie te emocje kreują wynik, to wówczas nie licza się realie, błędy popełniane w końcówca granej na ostattku9 sił i kondycji.
Start grał w składzie: Ryć, Lenard, Saj, Nowakowski, Adamiec (Wojciechowski), Kiszyjew (Bielak), Piotr Wójcik, Kuczyński, Sadurski, Frącek, Ciesielski (Paweł Matycz).
W Rudej Hucie było 6:2 po 4 bramkach Piotra Wójcika i 2 Kiszyjewa. Warto dodać, że Drahanczuk i Kiszyjew to „wynalazek” jednego z kibiców, który zawodowo kontaktował się z Włodawą, gdzie trwała dyskusja nad przyszłością klubu Włodawianka, którą toczył konflikt organizacyjny na linii Eko Różanka-Rada Miasta-działacze-kibice-itd… Nikt nie myślał o przyszłości, liczyła się tylko, liczyła się polityka wewnątrz sportu. Ambicyjki lokalnych działaczy od zawsze były ważnym fragmentem polityki sportowej w dziejach klubów. Nieważne na jakim poziomie, nieważne w jak wielkim i słynnym klubie, państwie, mieście, powiecie, gminie. Z kolei remis 1:1 w Dorohusk nieco studział emocje, lwcz w kolejnym meczu Start pokonał 2:0 Ogniwo Wierzbica o bramkach Sadowskiego i Piotra Wójcika. Była też wygrana z Unią Rejowiec Osada 2:0 dzięki trafieniom Wójcika, w tym sezonie niezawodnego strzelca.
Remis 2:2 z Frassati po kolejnych trafieniach Wójcika zbiegł się z transferem i jego finalizacją Łukasza Turzieckiego do Legii Warszawa. - Łukasz spełnia sweoje marzenia - pisała prasa lokalna.
Nistrzem jesieni został team Unia Białopole, ale tylko dlatego, ze piłkarze Startumieli mecz zaległy przelożony na wiosne. Żadne dokumenty i statystyki nie uznają takich sytaucji, że prasa właśnie tak interpretuje realia.
W grudniu podczas Gali napastnikiem numer 1, i najlepszym piłkarzem roku został Piotr Wójcik. Nie mogło być inaczej. To typ piłkarza, którego piłka sama szukała na boisku. Byle tylko na nim przebywał i od czasu do czasu wpadał na pole karne. - Jeśli nie zostanie do niego skierowana, to pewnie jakieś zapłakane podanie, albo strzał odbije się od niego piłka wpadnie do siatki – mówili kibice. A relacje z meczów w prasie rozpoczynały się od liczby bramek, które strzelił w danym meczu (2,3,4).
Wiosną 2018 roku zespół ponownie objął Arkadiusz Mazurek. Wrócił do klubu Mateusz Borys, wrócił Chariasz, który grał w III lidze (w barwach Hetmana Żółkiewkaa i Chełmianki). W bramce stanął Tomasz Wikło.
W Fajsławicach Brat wygrał 4:2, a 3 bramki z wolnych było dziełem Arnolda Kistera. - Uczulałem cały czas chłopaków na wolne Kistera mówił po meczu Daniel Krakiewicz, trener Frassatiego. „Uczulenie” nie pomogło. Kister ma swoje w głowie. Potrafi zaskakiwać.
Z Tatranem Kraśniczyn Start wygrał 5;0, a Wójcik strzelił 4 bramki. Jedną dołożył Frącek. No i w kwietniu kolejne derby z Bratem w Siennicy. - Jak powstrzymać Kistera, czy zakaz faulowania w okolicach pola karnego pomoże? - On może wymyśleć co nowego!
Zaległy mecz z Hetmanem Żółkiewka Start wygrał 5:1 po bramkach: Kiszyjewa 2, Chariasza 2 i Piotra Wójcika. I ciekawostka. Pierwotnie miał być zagrany w październiku 2017, po raz pierwszy zaszła konieczność przełożenia w listopadzie 2017, po raz drugi w marcu 2018. Ostatecznie zagrano w marcu 2018, a więc rok później. Ale nikomu nie przyszło do głowy pisać, ze mistrzem jesieni 2017 jest Start, aczkolwiek rok później można się było „solenne bawić” językiem polskim”. A przecież ten mecz rozegrano już w innym składzie, niż wówczas czyli jesienią 2017.
Tym razem emocje wymyśliły całkiem inny scenariusz. W kwietniu Brat pokonał rywala zza między 4:3. Czołówka się wyrównała. Mecz na szczycie to było jak starcie teamów gwiazd i talentów powiatu – zarówno piłkarzy, trenerów, działaczy i trenerów i pomysłami. Do przerwy 3:0 prowadził Brat (Szadura, Suduł 2), a Siennica Nadolna była zawiedziona… Wolne Kistera nie działąły, bo nie musiały działa.ć, bo niee mogły działać, bo był zakaz faulowania… do 90 minuty zrobiło się 3:3 (Chariasz, sam., Kiszyjew). Przszedł czas PLUS. Nie było wolnego, ale Kister swoje zrobił! Strzelił na 4:3. Sportowe zjawisko – stało się to samo co wczesniej w Krasnymstawie, to bylko wiosną 2017. Start przegrywał 0:2 z Bratem, później było 1:2 i PLUS. Wójcik uderzył na 2:2 (90+), a Kuczyński na 3:2 (90+). Magia 80-90 PLUS stawała się „bajkowa krainą” czasopstrzetrzeni sporto
































Zwiastun ABC Piotra KWIATKOWSKIEGO

***

W rozgrywkach IV ligi jeden z beniaminków niespodziewanie przedstawił szybkiego piłkarza. Przyszedł do zespołu z Unii Białopole. Ale po nawiązaniu bliższej znajomości okazało się, ze źródeł jego sportowych początków i zasianego 'bakcyla' trzeba szukać gdzie indziej. Niespodziewane odejście Piotrka w połowie jesiennej rundy, w chwili kiedy był wyróżniającym się zawodnikiem rozgrywek, było tyleż zaskakujące co i skomplikowane dla beniaminka. Ale beniaminek nie popadł w wewnętrzną obstrukcję, przeciwnie - jakby wpuścił więcej młodości do władz klubu i na boisko. W skomplikowanej rzeczywistości poznawał realia IV ligi. Walczy! Bo realia - i organizacyjne i na boisku, a także taktyczne - są inne. Liczy się PRACA, WALKA i WYZWANIA. Każdy klub musi podejmować wyzwania - wyzwania ryzykowne, ale konieczne. Musi uczyć tego samego nowe pokolenie działaczy, trenerów i sportowców. We współczesnej piłce większy udział w zdobyciu wyniku ma "łut szczęścia" i żeby go zwiększyć trzeba tyrać i wyprzedzać myśleniem innych.

***

My 'na spotkaniu' z ambitnym zawodnikiem zaproponowaliśmy konwencję ABC - "poharcuj kolego po dotychczasowej karierze alfabetycznie"... Inna sprawa, że zaproponowaliśmy też inne rozwiązanie, ale to osobny temat. W zwiastunie rozpoczynamy od A, B i C...

A - Awans
- Mając zaledwie 16 lat rozgrywałem mecze w seniorskiej drużynie i już po roku regularnego grania zdarzył się mój pierwszy „Awans” sportowy. To była zmiana klubu, z B-klasowego GLKS Jarosławiec na Spartakus Szarowola. Ten drugi klub był wówczas na sportowym topie, walczył z powodzeniem o miejsce w II lidze. Przecież to był fenomen w skali kraju. Jego popularność działała na chłopaków.

B - B* klasa
- Ósma klasa, w moim przypadku była to druga gimnazjum, każdy z nas doskonale pamięta te czasy, gdy już hormony buzują podczas dorastania. Różna pomysły, czasem szalone pomysły wpadają do głowy. Aby korzystnie wykorzystać swój wolny czas postanowiłem zacząć grać w piłkę nożną. Zgłosiłem się do pobliskiego klubu tuż przy gimnazjum, który występował w „B-klasie”. To był mój poziom rozgrywek gdzie zaczynałem swoje pierwsze treningi. Konkretnie - B klasa to jest w kraju siódmy szczebel rozgrywek piłkarskich.

C- Chełmianka Chełm
- Ważny klub w mojej przygodzie z piłką, tutaj doświadczenie zdobywałem grając głownie w rezerwach, ale to w tym klubie pozyskałem wszelkie umiejętności. To tutaj doznałem cech wolicjonalnych, które często decydują o zwycięstwie lub porażce. W Chełmiance po słowach motywujących wykrzyczanych przez całą drużynę: Walka ! Walka ! Walka ! „Chełmianka” ! - wychodziło się na murawę jak na pole bitwy. Z maksymalnym zaangażowaniem oddając całe serducho, aby tylko wygrać, Nawet jak doznawało się porażki, bo tak w sporcie nieraz bywa, to na pewno nikt siebie nie obwiniał, że podczas danego meczu przeszedł obojętnie – obok gry.

D- Dzień
- Rodzaj święta w życiu piłkarza to „Dzień meczowy”. Polega na ujawnianiu swoich umiejętności, bogatej siły fizycznej i wydolności mięśni. Ale przede wszystkim ten wyjątkowy dzień ma ogromną wartość intelektualną, ogólnoludzką, wartość uczciwości, solidarności i braterstwa. Dziecko czeka na prezent, na wolny dzień od szkoły, na pochwałę od taty, chłopak-młody sportowiec! - czeka na mecz jak dorosły na mszę w kościele, bo jest to wyjątkowy dzień w jego życiu.

E-Emigracja
- Powoli małymi kroczkami poznaję ten świat, kulturę, obyczaje, po prostu staram się do wszystkiego przyzwyczajać. Jesteśmy ludźmi to jesteśmy w stanie przyzwyczaić się niemal do wszystkiego. Czasami jest trudno, poznawanie języka bywa kłopotliwe, ale trzeba myśleć pozytywnie wystarczy chcieć. W życiu nic nas nie ogranicza. jedynie my sami. Jestem odważny, nie boję się nieznanych mi wyzwań, dlatego „Emigruję” z miejsca na miejsce.

F- Football
- Najpopularniejsza dyscyplina sportowa (a może i dziedzina czegoś innego) na świecie, w której się zakochałem od dziecka. Gdy miałem 4-latka niemal codziennie chodziłem na boisko, które znajdowało się blisko domu. Podpatrywałem o 10-15 lat starszych chłopaków jak grają w piłkę. Co prawda czasem dostałem bo za blisko bramki siedziałem (i z bekiem wracałem do domu), ale następnego dnia i tak tam byłem. To było coś bardzo silnego, od dzieciaka ciągnęło mnie do „football-u” jak magnes. Nie mogłem grać bo byłem jeszcze zdecydowanie za mały - lecz chciałem choćby oglądać jak inni grają. Chciałem patrzeć, żeby się od nich uczyć. I cierpliwie czekałem, aż podrosnę by zagrać razem z nimi.

G- Głowa
- Solidne przygotowanie ciała do danej dyscypliny sportu to nie wszystko. Większość zachowań i podjęcie odpowiedniej decyzji w danym momencie zależy tylko i wyłącznie od naszej głowy. W sporcie jest tak, że w większości przypadków wszystko dzieje się szybko, jest nagły zwrot akcji i wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Nie mamy czasu na zastanowienie się tylko musimy działać impulsywnie. Aby w takich momentach podejmować odpowiednie decyzje musimy ćwiczyć swój umysł. Niestety, ale negatywne przeżycia z dzieciństwa mają ogromny wpływ na podejmowanie odpowiednich wyborów. Podczas takich sytuacji również otoczenie w którym przebywaliśmy ma duże znaczenie. „Głowa” w sporcie jak i w życiu ma olbrzymie znaczenie.

H- Hormony
- Aby wszystko odpowiednio działało w naszym organizmie musimy mu pomóc. Nie warto się przejmować nieudanym zagraniem podczas meczu, nie warto rozmyślać o przegranym spotkaniu, to do niczego pozytywnego nie prowadzi. Myśląc o popełnionym błędzie prowokujemy swoje ciało do tego, by popełniło następny błąd, a po następnym zaczynamy się denerwować i nic z tego kompletnie nie wychodzi. Nasila się stres, a wtedy spuszczamy nos na kwintę i dodatkowo wbijamy sobie gwóźdź do trumny. Gdy opuszczamy głowę w dół automatycznie nasze ciało uwalnia negatywne „Hormony”, co prowadzi już tylko do porażki.

I-Idealny
- W życiu każdego człowieka zdarzają się upadki. Ważne jest to, aby umieć się po nich jak najszybciej podnieść. Idealny sposób zaraz po podniesieniu się to nabranie pewności siebie do dalszego działania. Zdecydowanie pomoże nam wtedy prosty i skuteczny sposób, aby z uniesioną głową do góry i wypiętą klatką iść do przodu, a wówczas nasze ciało uwolni pozytywne wibracje, po których od razu nabierzemy pewności siebie. Dodatkowo dobrze jest sobie pomyśleć o jakiś miłych wspomnieniach z przeszłości . Zawsze trzeba myśleć pozytywnie i być nastawionym tylko na sukces i zwycięstwo.

J-Jarosławiec
- To pierwszy klub w, którym rozpocząłem swoją przygodę z piłką. Mieścił się on 20 km od Hrubieszowa. Klub nie miał trenera, trenowaliśmy sami. Po prostu spotykaliśmy się z chłopakami we wtorki i czwartki, wybieraliśmy składy, graliśmy godzinkę lub dwie. A w niedzielę rozgrywaliśmy mecz . Wyniki w „Jarosławcu” były różne, zdarzały się zwycięstwa, ale były też i porażki. Mimo to hart ducha był, chęć walki też. Przywiązanie do drużyny również bo to przecież tam będąc juniorem, zacząłem stawiać pierwsze kroki. W seniorskiej piłce przeciwnicy byli zdecydowanie silniejsi i ciężko było mi się z nimi równać pod względem fizycznym - jak i wyszkolenia, dlatego też musiałem być od nich sprytniejszy, wykazać się lepszą taktyką i szybko im uciekać. Kto wie, czy ta moja szybkość nie wzięła się z tych pierwszych lat z piłki juniorskiej.

K- Kłos
- KSGCH „Kłos” Chełm to kolejny klub na szlaku mojej przygody. Pamiętam jak dziś tę chwilę, gdy jeszcze dobrze nie wróciłem z Radzynia Podlaskiego. Podczas ostatniego meczu kontrolnego pod wodzą Artura Bożyka grając w Chełmiance przeciwko tamtejszym Orlętom, doznałem urazu stawu skokowego. Miałem już tylko 15 minut drogi do swojego rodzinnego domu i dostałem telefon. od trenera Roberta Tarnowskiego. Doskonale znaliśmy się z Chełmianki, gdyż współpracowaliśmy ze sobą. Zaproponował mi grę w Kłosie Chełm, gdzie był wówczas trenerem (w sumie nawet jest nim tam i dziś). Spotkaliśmy się jeszcze tego samego dnia na treningu, by dogadać wszelkie szczegóły. Bardzo cenię ten klub - dziś ze sobą rywalizujemy. W tym roku miałem już okazję dwa razy zagrać przeciwko niemu - raz w lidze, a drugi w Pucharze Polski - oba spotkania zwycięsko. Sentyment pozostał, ale w obecnym klubie zawsze chce się wygrywać jak najwięcej. Trenerowi zawdzięczam wiele umiejętności piłkarskich, a do kolegów z drużyny mam olbrzymi sentyment .

L- Lenard
- Jesienią 2018 roku partner w Starcie Krasnystaw, w obecnym klubie. Razem z Radkiem Lenardem – („Leny ”) stworzyliśmy świetny team - pomocnik z obrońcą. Graliśmy na prawej stronie boiska. Potrafiliśmy przeciwnej drużynie przysporzyć wiele kłopotów . Uzupełnialiśmy się na prawej flance jak mało kto w tej lidze. Radek wielokrotnie pomagał mi w obronie, a w piłce nożnej taki wszechstronny pomocnik to dla obrońcy prawdziwy skarb . Mam spory ciąg pod bramkę przeciwnika, a podczas gry Radek wielokrotnie robił mi korytarz, bym mógł się przedostać pod pole karne przeciwnika. Rzadko kiedy we wcześniejszych klubach miałem tyle okazji do stworzenia sytuacji zagrażających rywalowi. Radziu to dobry kumpel i znakomity piłkarz, dlatego też nie bez powodu przyznano mu nagrodę najlepszego młodzieżowca IV ligi w 2018 roku przez Chełmski Okręgowy Związek Piłki Nożnej.

Ł- Łóżko
- Miejsce w którym człowiek regeneruje swój organizm to zdecydowanie „Łóżko”. Sen odgrywa nieocenioną rolę w naszym życiu, a szczególnie jeśli mówi się o sportowcach. Jeśli to zaniedbasz prędzej czy później będzie to skutkować przetrenowaniem, kontuzją, gorszym samopoczuciem i spadkiem formy. Każdy sportowiec wie, że siła i masa mięśni nie zwiększa się podczas treningu, tylko podczas wypoczynku, więc im lepszej jakości sen tym szybciej będziesz robić postępy. Nawet mikro uszkodzenia w naszych mięśniach, które zachodzą podczas wysiłku najlepiej regenerują się podczas snu - jak i dzięki odpowiedniemu odżywianiu.

M- Mecz
- Najbardziej wyczekiwany u piłkarza dzień to bez dwóch zdań dzień w, którym rozgrywa swój „Mecz”. Każdy z osobna ma tzw. rytuał przedmeczowy. Dla mnie najważniejszy czas podczas tego dnia rozpozaczyna się dopiero wtedy, gdy są zamykane drzwi od szatni. Z szatnią jest jak z sypialnią, nic z niej nie wychodzi. Jej tajemnice nie powinny wypływać na zewnątrz. Szatnia to królestwo zawodników, do którego nikt nie ma wstępu. Odprawa! Trener nie może być już tylko trenerem, ale też dobrym mówcą, psychologiem, a nawet aktorem. Minęły już czasy, że wystarczyło krzyknąć na zawodników.

N- Nieokiełznany
- Mój zadziorny charakter powodował, iż zawsze byłem „Nieokiełznany” - zarówno , w życiu tak i na boisku. Żyję własnym tempem - nie zwracając uwagi na opinię ludzi, którzy mnie nie znają. Dlatego często trudno jest za mną nadążyć. Staram się analizować sytuacje wynikłe podczas meczu, lecz moja gorąca głowa czasami podpowiada mi zupełnie co innego niż chciałem zrobić. Sytuacje takie wynikają z tego, iż jestem ambitny, mam duże pokłady energii, może za bardzo chcę. I czasami emocje biorą górę.

O – Ogniwo
Kolejny przystanek w mojej piłkarskiej biografii to Klub Ogniwo Wierzbica. To kolejny zespół, do którego mam duży sentyment i mnóstwo miłych wspomnień. Zarówno koledzy z boiska, jak i kibice zrobili wszystko, abym poczuł się jak u siebie w domu. Dzięki temu, iż atmosfera zarówno w szatni, jak i na boisku była bardzo dobra, mogłem skupić się na grze. Nie zaprzątałem sobie głowy jakimiś podziałami czy niedomówieniami. Nigdy nie dano mi odczuć, że jestem w klubie gościem. Wręcz przeciwnie – traktowano mnie jak jednego ze swoich. Jeśli tylko czas pozwala, jestem na trybunach i oglądając mecze moich kolegów, wspieram ich całym sobą.

P – Pasja
Człowiek bez pasji to jak statek bez masztu. Żeby wiedzieć, czego chcesz od życia, na co Cię stać, jak jesteś wytrzymały, czy ile możesz znieść musisz mieć pasję. Dzięki niej budujesz swoją świadomość, wzmacniasz charakter, masz jakiś cel. To właśnie pasja nauczyła mnie pokory, dyscypliny, solidności, determinacji. Wzmocniła mój umysł i charakter, wyzwoliła duszę wojownika. To dzięki niej wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych, że można pokonywać bariery i dążyć do jeszcze lepszych wyników. Systematyczność i wytrwałość to klucz do osiągania sukcesów. Starałem się zawsze mieć wiele pasji w swoim życiu, jednakże sport jest największą z nich.

R- Rašić
Wychowanek FK Cvena Zvezda były piłkarz m.in. Hetmana Zamość Branko Rašić, Trener w Spartakusie Szarowola. Namówił mnie na podjecie poważnej decyzji w życiu, bym przeniósł się do Spartakusa Szarowo. Tak też się stało. Starałem się wykonywać wszystkie zalecenia, trenowaliśmy dwa razy w ciągu dnia, rano mieliśmy zajęcia indywidualne, a wieczorem zajęcia z całą drużyną. Byłem wtedy jak dziecko we mgle, wszytko chciałem wykonywać jak najlepiej, a wychodziło to z różnym skutkiem. Po jakimś czasie zrozumiałem, że nie wszystko mi się udawało bo we wcześniejszym klubie nie miałem trenera - tak profesjonalnych treningów. Podejście Branko do tego sportu było absolutnie zawodowe, a ja dopiero wtedy poczułem, że jestem w dobrym miejscu i zaczynam się rozwijać piłkarsko – ruszyłem z miejsca. W pewnym momencie w klubie zaczęło się coś dziać niedobrego, pojawiły się kłopoty organizacyjno-kadrowe oraz problemy ze sponsorem. Branko „Rašić ”nie widząc sensu bycia trenerem w klubie zdecydował się na powrót do Serbii. W tamtym momencie zrobiło mi się bardzo przykro, bo wiązałem z klubem wielkie nadzieje. Wtedy zaliczyłem swój pierwszy przystanek w piłce nożnej, na szczęście był krótki, bo trwał pół roku, pozostałe przerwy były jednak dłuższe. Nie miałem dużo czasu, by znaleźć nową szkołę po powrocie ze Spartakusa Szarowola, mój wybór padł na Chełm i tam wszystko się odrodziło na nowo. Gdybym mógł cofnąć czas na pewno wykorzystałbym go inaczej i nie zatrzymywałbym się w danym momencie, bo przy trenerze Branko nauczyłem się, że aby być lepszym muszę trenować zdecydowanie, więcej, ciężej i mądrzej. Byłem jednak chyba za młody, aby to pojąć i dojść do tego sam.

S – Start
- To tutaj wystąpiłem po raz pierwszy w IV lidze ze Startem Krasnystaw. „Start” wspominam bardzo ciepło, tam jest ten klimat, ten piłkarski luz, który czuje się w powietrzu. Zawsze lubiłem grać na tym stadionie, jest to piękny obiekt z fantastyczną atmosferą i niezawodnymi kibicami. Wewnątrz klub organizacyjnie jest naprawdę bardzo fajnie poukładany, a przede wszystkim spodobała mi się ingerencja Dawida Bielaka, Daniela Chariasza i Karola Wojciechowskiego w poczynania na rzecz klubu wraz z zarządem. Jokerem, który zawsze dba o atmosferę w drużynie jest bez dwóch zdań Marek Szponar „Maro-Markizjo”. Cieszę się, że trafiłem do Startu, zawodnicy bardzo szybko mnie zaakceptowali i zawsze mogłem liczyć na pomocną dłoń każdego z ich. Jesteśmy młodym i gniewnym zespołem, w którym drzemie naprawdę duży potencjał. Liczę na to z całego serca, że Start z nowym trenerem 'odpali' w rundzie rewanżowej. Życzę powodzenia.

T – Trening
- Podstawą skuteczności na boisku jest systematyczny i solidny trening. W moim przypadku była to zawsze rzecz święta i nigdy go nie odpuszczałem. Wkładałem w trening 100 % zaangażowania. Wiedziałem, że tylko dzięki takiemu podejściu do tematu mogę coś osiągnąć w piłce nożnej. Nawyki, jakie w sobie wyrobiłem będąc młodym chłopakiem pozostały mi do dzisiaj. Przekłada się to nie tylko na zaangażowanie w sporcie, ale także w życiu osobistym. Prosta filozofia jest najskuteczniejsza „ trening czyni mistrza”.

U – Ubaw
- Jestem duszą towarzystwa. Ci co mnie dobrze znają, wiedzą że można ze mną konie kraść. Potrafię znaleźć się w każdym towarzystwie i sypać dowcipami, anegdotami jak z rękawa, taka już moja natura. Bardzo często moi znajomi mają ze mnie „Ubaw” po pachy, ponieważ nie stronię od żartów również na swój temat. Ważne żeby umieć śmiać się z samego siebie i mieć dystans do swojej osoby. Takie podejście ułatwia życie, a także procentuje wśród nowo poznanych osób. Moje poczucie humoru i pozytywny flou zawsze dobrze wypływało na atmosferę w każdym klubie. Mnie się po prostu nie da nie lubić .

W – Wójcik
Mój serdeczny kolega Dawid „Wójcik”. Zmotywował mnie do pracy nad sobą, aby moja pasja – piłka nożna – miała ciąg dalszy. Miałem w swoim życiu momenty zwątpienia w sens tego co robię, ale dzięki jego zaangażowaniu i 'konsekwentności' mobilizował mnie do większego wysiłku - do różnorodnych form aktywności, jak i chęci poznania składników wpływających na dobrą formę fizyczną: siłownia, dieta, regeneracja. Jako starszy kolega mający doświadczenie życiowe i sportowe udzielał mi cennych wskazówek, które brałem sobie do serca. Za co jestem mu bardzo wdzięczny.

Z – Zmiany
Zmiany towarzyszą mi przez całe życie. Jestem w ciągłym biegu, bo życie nie lubi próżni. Więc i transformacji ulega moja droga zarówno sportowa i życiowa. Wiele jest za mną, ale mnóstwo rzeczy jest przede mną. Jestem młodym człowiekiem, ciekawym świata i ludzi, dlatego też cały czas zdobywam nowe doświadczenia, które mam nadzieję przyczynią się do wydobycia ze jeszcze nie odkrytych pozytywnych cech osobowościowych.

+++

Piotr KWIATKOWSKI (ur. 29,08,1993) Obrońca, pomocnik. Kluby: GLKS Jarosławiec, Chełmianka Chełm, Kłos Chełm, Sparta Rejowiec Fabryczny, Ogniwo Wierzbica, Trawena Trawniki, Unia Białopole, Start Krasnystaw. Szybki, skuteczny w walce, uniwersalny zawodnik o inklinacjach

















2018-2019
W pierwszym meczu Start wygrał z Hetmanem Żółkiewka 4:2, po bramkach Ktystiana Sawy, Szponara, Niedrowskiego i Kondraciuka. Wystąpił w składzie: Skrzypa, Florek, Patyk, Lenard, Saj, Niedrowski, Dworucha, Wójtowicz, Kowalski, Chariasz, Szponar, SołdeckiFrącek, Krystian Sawa. W kolejnym meczu było 1:0 z Unią rejowiec, a gola wbił Frącek w 87 minucie.
Kolejny mecz miał kluczowe znaczenie. Start zremisował 0:0 z UniąBiałopole. Piłkarzem meczu był na pewno Łukasz Kozłowski, bramgości. To dzieki niemu goście „zabrali” gospodarzom 2 punkty. W ogólnym spojrzeniu na rozgrywki był kluczowy, bo zadecydowal o awansie. Kozłowski został wybrany najlepszym bramkarzem i najlepszym piłkarzem całych rozgrywek V ligi. I choć przez resztę sezonu emocje dotykały niemal cały czas powagi awansu, to na koniec niewiele się zmieniło.
Zostańmy nieco przy zwrocie „choć przez resztę sezonu emocje dotykały niemal cały czas powagi awansu”. Bo było zwycięstwo w Wierzbicy 1:0 po golu Szponara, 4:0 z Ruchem Izbica w gościnnym Gorzkowie. Ruch trenowal Wojciech Rycak. Po dwie bramki w Gorzkowie strzelili: Lenard i Daniel Chariasz. Jpak nas informował kibic nu0mer 1 Czesła Rak, który przyjechał do Gorzkowa rowerem ponad 60 kilometrów ozdobą meczu był gol Radosławawa Lenarda, który „gdyby go ubrać” w scenpgrafię wielkiego stadionu byłby doceniony przez swiat. Lokalna prasa pisał w swoim stylu - „Start depcze po piętach Unii i takie tam” frazesy. Po sukcesie nad Frassati 3:1, Unia miała nadal 2 pkt. przewagi.

 

 


 

 

 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 6 odwiedzający (7 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja