W treść każdego hasła na stronie głownej wchodzą reportaże, publikacje, dzienniki, książki, rozmowy, wywiady. Wystarczy kliknąć w hasło pisane dużymi literami. Wskazówka i tytuł kryją COŚ interesującego do przeczytania. A może tylko do poczytania (?), Szczególnej wagi były matariały rozpoczynane na pierwszej stronie.
hs
Poranek w redakcji. PIERWSZY kontakt z tematem reportera. Na przykład były i takie notatki jak "Śmierć karciarza".
Kiedy naczelny przeczytał od razu rzekł: - Dajemy na pierwszej stronie.
Kronika Zamojska (Rok III, nr 34), 24 sierpnia 1993 r.
+++
Jak narodziła taka notatka i jakie miała konsekwencje, oraz jakie były zdarzenia okołoprasowe? To temat na sensacyjno-kryminalne opowiadanie.
===
Zaraz, kiedy pokazałem się w drzwiach pokoju sekretarki i księgowej, usłyszałem:
- Panie redaktorze, ale my cały czas jesteśmy w kontakcie ze szpitalem, żona jest pod telefonem.
- Ale co się stało? - zapytałem.
- Nic... bo to nie taki sobie gość, my musimy mieć bieżacy kontakt z żoną!
Hmm, przychodzi czytelnik, a sąsiedzi z redakcji proszą żonę o kontakt bieżący - sprawa już na starcie redakcyjnego dnia stawała sie zagadkowa i tajemnicza. W dodatku wypożyczyli wolny pokój, żebym się mógł spotkać.
- Gość czeka na pana w sąsiednim pokoju - księgowa, pani Lucyna dodała też. - Czeka już od samego rana. Nie wiemy od której.
- Teraz drzwi do gabinetu, gdzie czeka gość, pilnuje Janek - ktoś dodaje. - Ale i my uprzedzamy, też będziemy pilnować i podsłuchiwac - w emocjonalnej desparacji dodaje pani Wanda korektorka redakcyjna.
- Pani Lucyno, to tekst o karcianych przekrętach miał taki odzew, taki rezonans? Co do licha się dzieje. Przecież starałem się pisać z podziwem do umiejetnosci gracza. Jako genialnego wiejskiego szulera. A moze to jaki inny, jaki niewinny tekst zbulwersował (?).
Janek z redakcji sportowej trzymajacy wartę przy drzwiach do pokoju z gościem, papatrzył w moją stronę, może pewniej niż zawsze, może całkiem niepewnie. Jakby chcial powiedzieć: - Heniu, uważaj! W tym pokoju pachnie władzą i gotówką, hmmm. I nie tylko tym. - dodał tajemniczo.
Lubiłem Janka, łączył nas nie tylko sport, często gadaliśmy o życiu. Swoje przeżył, poznał sport i jego tajemnice, poznał ludzi sportu. - Co on tu mi kadzi - pomyślałem. - Ostatnio gadaliśmy o jego udziale w filmie o Pekosińskim, w którym zagrał samego siebie. Dużo mi opowiadał o Pekosińskim. Jakbym poznał gościa zza światów. Pekosiński - fenomen życia.
***
Po informacji pojechaliśmy z fotografem na miejsce do lasu. Ponoć poszukiwany chłopiec sie odnalazł. Ze wzgledu na prośbę śledczego i siostry powstała tylko taka krótka notatka, choć dyskutowaliśmy nad sprawą wiele...
Minęły lata, wiele lat... Nie pracowałem już w Kronice. Nagły telefon zakłócił spokój: - Dzień dobry. Dzwonię z redakcji - powiedziałaa sekretarka. - Przypomina pan sobie wrzesień 1993 roku i taką publikację kiedy odnaleziono poszukiwanego chłopca, ja pamiętam, że jeździeliście do lasu z fotografem, kiedy go odnaleziono. Wie pan historia w jakiś sposób odżyła. Po latach zgłosili się ludzie, czy gotów pan zeznawać w sądzie? Pytam oficjalnie, bo trzeba będzie coś odpowiedzieć...
***
A wstęp do tematów
sensacyjno-kryminalnych był i jest zawsze smutny. "Donos-zenie" zwykle rozpoczyna się niewinnie, kończy tragicznie.
+++
"Taki grzeczny...