hsienko
  WSZYSCY piłkarze (III)
 

lata osiemdziesiąte...
Pierwszy gol
Sukcesy, porażki awanse i spadki

Start nadal prezentował się znakomicie. Tylko raz przegrał – z odwiecznym rywalem Włodawianką, towarzyszem niedoli bo również spadkowiczem z przedziwnej Klasy Międzyokręgowej. Mimo porażki pierwsze miejsce było pewne, a dorobek imponujący: 48 punktów i bilans goli 106:15. Kolejny awans w historii stał się faktem.
Jesień sezonu 1980/81 nasi zawodnicy rozpoczęli w Klasie Międzyokręgowej Chełmsko-Zamojskiej. Faworytami walki o awans były drużyny Hetmana Zamość i Chełmianki Chełm. Od początki nasi piłkarze usadowili się w połowie tabeli, zajmując najczęściej 7 miejsce.
 
Jednocześnie z niezłą postawą seniorów, znakomicie spisywali się w rozgrywkach grający w Klasie Międzyokręgowej juniorzy Startu. Zajęli zdecydowanie pierwsze miejsce w tabeli, a kilku zawodników od razu awansowało do ekipy seniorów. Janusz Rożen, Tomasz Witkowski, Mirosław Dębski, Zbigniew Bereza i Krzysztof Sołdecki z dnia na dzień otrzymali niepowtarzalną szansę gry w seniorach. Niby to naturalna kolej rzeczy, jednak w tym przypadku awans do zespołu otrzymało aż kilku juniorów. I to od razu mogli grać w Klasie Międzyokręgowej (IV liga).

Jesień 1981 Start rozpoczyna w Klasie Międzyokręgowej, ale nie Chełmsko-Zamojskiej, tylko Chełmsko-Bialskopodlaskiej. W składzie ligi 12 drużyn, po sześć z każdego mini-województwa. Początek jak zwykle smętny, ale później było już całkiem-całkiem. Rundę jesienną nasi kończą na 4 miejscu.
Start ostatecznie ląduje na 5 miejscu w tabeli odnosząc 8 zwycięstw w sezonie, 7 spotkań remisując i 7 przegrywając. Razem Start uzbierał więc 23 punkty przy bilansie goli 54:46.
Jesień 1982 to jak zwykle pierwsza runda sezonu 1982/1983. I ponownie w składzie Chełmsko-Bialskopodlaskim. Start inauguruje rozgrywki wyjazdowym meczem Tytanem Wisznice wygrywając 2:1. A jak wiadomo dobry start w lidze to ważny element walki o promocję. Zespół staje się pewny siebie i mocny psychicznie. Odporny na stresy i trudy walki.
- W tym przypadku efekty zaczęła przynosić planowa praca z młodzieżą – wspomina Janusz Zaworski, ówczesny trener Startu. Młodzi zawodnicy, którzy posmakowali walki o miejsce w składzie w poprzednim sezonie, teraz mocniej napierali na starszyznę. Wynikiem tej rywalizacji były wyniki z teoretycznie lepszymi rywalami. Więcej - nagle Start stanął przed niepowtarzalną szansą gry o awans do III ligi. To było niesamowite, bo nie byliśmy do takiej walki przygotowani ani organizacyjnie, ani finansowo. A tutaj III liga była w zasięgu ręki. Pomijając wszystkie za i przeciw, przecież na mecze wychodzi się aby wygrywać i odnosić sukcesy. My z wielką łatwością stanęliśmy przed szansą zdobycia historycznego awansu. Przecież wcześniej Start tylko raz grał w III lidze. Miał jednak w składzie takich asów jak Kulawiak i Zieleńczuk, napastników z drugoligowym stażem w Lubliniance Lublin. My graliśmy składem będącym mieszanką młodości i jako takiej rutyny.

Drugi wielki sukces Startu – zwycięstwo w IV lidze chełmsko-bialskopodlaskiej i awans do III ligi. Niespodziewany, wręcz sensacyjny, wynikły ze szczęśliwego podziału na grupy. Start tylko dwa razy zremisował, odnosząc w pozostałych spotkaniach zwycięstwa i osiągając stosunek goli +48. Drugi w tabeli Huragan Międzyrzec miał 12 punktów straty.
W dwóch innych grupach grały drużyny lubelskie i zamojskie. Trenerem był Zenon Wesołowski z Lublina. Ale w meczach III ligi Start miał poprowadzić mgr Janusz Zaworski.
Wspomina:
- Byłem przerażony, kiedy uświadomiłem sobie z kim będziemy grać. Złożyłem nawet pisemną rezygnację, lecz nie została przyjęta. Działacze tak mnie omamili, że postanowiłem spróbować. Nie miałem czasu na przygotowanie drużyny, która nie potrafiła udźwignąć psychicznie ciężaru gry w III lidze. Podporami drużyny byli weterani: Jurek Furgała i Jurek Basiński. Pozostali chłopcy ledwie przekroczyli dwadzieścia lat, smakowali życia. Kiedy jechaliśmy grać na stadionie Siarki, czy KSZO, to już po wyjściu na boisko nogi się trzęsły. To tak jakby zespół LZS-u grał z drugoligowcem. Bez zaplecza organizacyjnego i finansowego nie było szans na wyrównaną walkę.

Ten awans do III ligi wywalczyli: Jerzy Zaworski, Dariusz Poniedziałek, Jan Rożen, Mirosław Dębski, Zbigniew Bereza, Ireneusz Wojciechowski, Krzysztof Miś, Ryszard Śliwiński, Jerzy Borkowski, Stanisław Puchacz, Waldemar Miller, Jerzy Basiński, Jerzy Furgała, Wiesław Piłat, Sławomir Ustala, Krzysztof Sołdecki, Dariusz Werduch, Tomasz Witkowski. Zostali następcami Zieleńczuka, Bombolewskiego, Kowalczyka, Zduna i innych.
Jesienią 1983 roku Start miał wykazać się umiejętnościami upoważniającymi do walki o pozostanie w III lidze. W pierwszym meczu przegrał z Chełmianką 1:3 a honorowego gola strzelił przy stanie 0:3 Jan Rożen. Nic nie zapowiadało jeszcze przyszłego dramatu klubu. Porażka na wyjeździe 0:2 ze Stalą Nowa Dęba też nie wzbudziła trwogi. W trzeciej kolejce Start podejmował u siebie faworyta i wicelidera Siarkę Tarnobrzeg z Markiem Chamielcem, Ryszardem Padwińskim, Antonim Fijarczykiem i Stanisławem Gielarkiem (później ceniony trener) na czele. Padł sensacyjny remis 1:1, a gola dla biało-granatowych strzelił Tomasz Witkowski. Goście mogli wygrać, ale nie wykorzystali karnego. Później już zespół Janusza Zaworskiego nie zaznał smaku zdobycia punktu.

Pierwszy gol

Przypadek Tomasza Witkowskiego


Wiosna 1984.
Wiadomo było ,że klub nie ma szans na obronienie ligowego bytu. Trener postanowił więc stworzyć swoim podopiecznym poligon doświadczalny. Miał nadzieję, że w przyszłości to zaprocentuje. Wprowadził do składu nastolatków: Sławomira Kosiora, Jacka Siedlaczka i kilku innych. Walczyli, ale co mogli zrobić grając przeciwko na przykład Stali II mielec w której prymusem był Edward Tyburski (0:5), czy Stalą Poniatowa (0:6) w której pierwsze skrzypce grał jeden z najlepszych piłkarzy w historii III-ligowej piłki, były piłkarz Unii Hrubieszów i Stali Mielec, rewelacyjnie skuteczny napastnik Eugeniusz Gajec. Ostatecznie Start zajął ostatnie 14 miejsce w tabeli zdobywając tylko 3 punkty, przy różnicy bramek 15:115!! Ligę wygrała Avia Świdnik przed Siarką i Stalą Poniatowa.

Wielkim odkryciem tego dramatycznego sezonu był Tomasz Witkowski, później jeden z najlepszych piłkarzy Startu.
Mówi Janusz Zaworski:
- Był niesamowicie sprawy i pracowity, co pozwalało mu oszukać praktycznie każdego rywala. Poza tym, Tomek tak jak każdy napastnik przeciętnego wzrostu, mocno trzymał się murawy i trudno było go zwalić z nóg.
Sukces okazał się zgubny
– Start spadł z kretesem.

W 40-lecie klubu kibice przeżyli więc kosmiczną huśtawkę nastrojów – awans do III ligi i sromotny spadek.
Zupełnie niespodziewanie w Tygodniku Wybrzeża „Morze i Ziemia” redaktor Marian Stecki publikuje wielki artykuł Pt. „Start” z nagłówkiem „Pierwszy gol po wojnie”. Opisuje historię klubu i uparte dążenie działaczy o oficjalne uznanie faktu, że Start był pierwszym klubem PRL-u. Pisze, że piłkarze byli pionierami sportu i chcą to mieć na piśmie. Że to normalny odruch, bo ktoś z Rzeszowa uzurpuje sobie podobne prawo.
„Choć pisanych dowodów na to nie ma, to jest ludzka pamięć. I fragmenty kroniki doktora Gładkowskiego a w niej wycinki prasowe z lipca 1947 roku na których można znaleźć takie słowa: - w trzylecie istnienia Startu. Są więc pierwsi. Przyznał im to nawet Marian Renke, wręczając medal na 40-lecie”.

Skąd w tygodniku wybrzeża artykuł o klubie sportowym z przeciwległych stron Polski? Dla przeciętnego czytelnika taki temat w takiej gazecie to przynajmniej niespodzianka, żeby nie powiedzieć – jakieś nieporozumienie. Szukałem przyczyny zainteresowania tematem pisma z wybrzeża. I znalazłem – redaktor naczelny „Morza i Ziemi” Ryszard Liskowacki to rodowity Krasnostawianin. Wszystko jasne. Chciał pochwalić się kumplom i czytelnikom, że to w jego mieście kopali legalnie futbolówkę, i to wówczas kiedy gdzie indziej trwały zażarte boje o wolność.
I jeszcze jedno, tekst Mariana Steckiego zilustrowano zdjęciem ze zbiorów klubu. Na nim dwie drużyny w przepięknie skrojonych piłkarskich koszulkach.

Końcówkę lat osiemdziesiątych Start rozpoczyna w walce o miejsce w lidze wyższej. Konkurentami były następujące zespoły: Chełmianka II Chełm, Sparta Rejowiec, Hutnik Ruda Huta Hutnik Dubeczno, Vitrum Wola Uhruska, Granica Chełm, Kresovia Krasówka, Vojsłavia Wojsławice, Ogniwo Wierzbica, LZS Budno i LZS Tomasówka. Pewnie niejeden kibic powie, że skład ligi był mizerny bo zaledwie chełmski. Otóż, wówczas każde mini-województwo (chełmskie, zamojskie, bialskie, lubelskie) chciało mieć swoją okręgówki i utworzono ich kilka. Niżej grała jeszcze Klasa A i Klasa B, a więc taka okręgówki, mimo wszystko – w gradacji cyfrowej – była V ligą.

Jednym z trenerów w latach osiemdziesiątych był Jan Przybyło. - Wychował się w Rzeszowie, gdzie rozpoczął też karierę w Stali Rzeszów – powiedział mi Jan Dymarski, kiedy zapytałem go o Przybyłę. - Szybki, błyskotliwy skrzydłowy, mistrz kontrataku. Przez kilka lat graliśmy w napadzie. Razem z nami grali wówczas w Stali między innymi: Stawarz, Skiba, Krajczy, Janiak i Dowbecki. Później odszedł do Motoru. Zmarł w 2001 roku w Lublinie. – Przybyło był niesamowity, potrafił zmobilizować zespół w trymiga – wspomina Ireneusz Wojciechowski. – Do legendy przeszedł obóz Startu w Hrubieszowie, gdzie trener dał nam niesamowicie w kość, ale sam też się nie oszczędzał. Nie tylko na treningu…

Inny trener z Lublina Jacek Rudak, który pochodził ze Śląska. A później grał w Lubliniance i Motorze, dał się zapamiętać jako niesamowity krzykacz. Za jego czasów w Starcie występował też Jan Lisiewicz. Wszyscy to już na tamten czas legendy Motoru Lublin.


Pierwszy gol
Zmieniony czas


Zadaniem końca lat osiemdziesiątych było utrzymanie przodownictwa i zdobycie awansu do ligi wyższej. Na dwie kolejki przed końcem rozgrywek Start miał 7 punktów przewagi nad najgroźniejszym przeciwnikiem Chełmianką Chełm i imponujący stosunek bramkowy 67:9. Stracił więc w rozgrywkach tylko 4 punkty. Zadanie awansu zostało wykonane i piłkarze mogli swobodnie dokonywać doświadczeń w taktyce gry, a także wprowadzać do składu młodych adeptów piłki. W mieście miały się odbyć wybory do Rady Miasta nowej ery ustrojowej, trwała walka o przejęcie władzy przez Solidarność, a kibice spokojnie czekali na występy Startu w IV lidze (Międzykręgowej). W ostatnich spotkaniach sezonu w Klasie O, Start zremisował ze Spartą Rejowiec 1:1, pokonał LZS Tomasówka 7:0, Prasówkę 2:0, a na zakończenie zremisował 1:1 z Hutnikiem w Dubecznie. W 22 spotkaniach zdobył 38 punktów i stosunek goli 64:14. Chełmianka II miała 7 punktów mniej a Sparta Rejowiec 8. W całych rozgrywkach wyróżnili się: Józef Łuszczek, Jacek Mazurek, Stanisław Urbankiewicz i Tomasz Witkowski.

Jesienią 1990 roku Start miał już znacznie mocniejszych rywali. Już na początku piłkarze musieli walczyć z Orlętami Dęblin, przegrywając 0:1. Tydzień później wyrównali straty i wygrali na wyjeździe z Zadrzewiem Zawadówka 3:1 po golach: Tomasza Witkowskiego, Krzysztofa Sołdeckiego i Piotra Gołąbka. Pokonał też Spartę Rejowiec 2:1 (Kulczyński, Gołąbek Andrzej), Budowlanych Lublin 3:2 (Kulczyński, Witkowski, Piotr Gołąbek) i zremisował z Sygnałem Lublin 1:1 (Piotr Gołąbek), oraz Świdniczanką 0:0. Niestety, później zespół trenowany przez Janusza Zaworskiego wpadł w dołek i przegrał kilka spotkań. Przegrana ze Stalą w Kraśniku, po wyrównanym meczu była raczej wkalkulowana w przebieg rywalizacji. Jednak porażka 1:2 na własnym boisku z pierwszym zespołem Chełmianki Chełm zabolała naszych kibiców. Na bramkę Piecucha w 7 minucie odpowiedział Andrzej Gołąbek, lecz w 55 minucie Jeleń przechylił szalę na korzyść Chełmianki. Kibice mieli wielkie pretensja do sędziego, który dwukrotnie przerywał grę z powodu zamieszek na trybunach i wtargnięcia kibiców na płytę. Mimo groźby zamieszek mecz dokończył. Wściekli kibice nie mogli pojąć dlaczego na taki mecz OZPN przysłał arbitra z .Chełma/?/.

W tym momencie Start był na 8 miejscu w tabeli z 10 punktami na koncie. Prowadził Motor II Lublin przed Chełmianką. W tej ostatniej prym wiedli znani gracze: Borkowski, Wieczorek, Lepionka, Neckar, bracia Piecuchowie i Hanc.

Czy porażka z Chełmianką była tamą psychologiczną wobec rozmarzonych kibiców, którzy wierzyli w kolejny awans/?/. Pewnie tylko trener Zaworski wiedział prawdę o drużynie. Miał świetnych chłopaków, ale organizacyjnie Start grawitował pomiędzy ligowymi potrzebami na poziomie Klasy Międzyokręgowej, a mocnym LZS-em. Porażki z Unią Bełżce 0:4 i Stalą Poniatowa 2:7 nie wróżyły niczego dobrego. Przed ostatnim jesiennym spotkaniem Start był na 9 miejscu z 12 punktami na koncie. Ostatnie spotkanie miał zagrać w Lublinie z Motorem II, wiceliderem tabeli. Motor wzmocnił się graczami z pierwszego składu (Korczyk, Oryszko, Komor), wówczas grającego w ekstraklasie. Miał wygrać wysoko i zdystansować Stal Poniatowa. Miał zostać mistrzem jesieni 1990.
Nie został. Start odniósł w Lublinie, grając na boisku przypominającym wiejską targowicę po kilkudniowej ulewie, sensacyjne zwycięstwo 2:1, prowadząc już w 30 minucie 2:0 po kapitalnych strzałach z rzutów wolnych Zbigniewa Berezy (16 minuta) i Piotrka Gołąbka (30). W tym historycznym spotkaniu Start grał w składzie: Łuszczek, Janusz Mazurek, Ujma, Kociuba, Figlarski, Puchacz, Bereza, Kręt, Piotr Gołąbek, Kulczyński, Witkowski.
Ostatecznie przed rundą rewanżów Start zajmował 9 miejsce.

Pierwszy gol
Lata dziewięćdziesiąte, złote lata po raz drugi


Wiosna. Ostatecznie sezon 1990/91 Start zakończył na 9 pozycji w lidze. W ostatnim spotkaniu piłkarze dowodzeni przez Mirosława Żmijewskiego wywalczyli remis z silnym zespołem Motoru II Lublin 2:2. Dwukrotnie nasi piłkarze obejmowali prowadzenie (Puchacz, Tubilewicz) i dwukrotnie goście wyrównywali (Adamczyk – później gracz I ligi w Motorze, Ulanowski). Za cały sezon trener Żmijewski wyróżnił bramkarza Jerzego Łuszczka i Stanisława Urbankiewicza. Miał jednak pretensje o obecność piłkarzy na treningach i dyscyplinę, podkreślając jednocześnie fakt posiadania przez zespół wielkiego potencjału talentu i możliwości rozwoju.

Trenerzy mieli do dyspozycji młodziutkich graczy, toteż zadaniem było utrzymanie się w Klasie Międzywojewódzkiej (Chełm-Zamość). Formalnie była to IV liga. Po jesieni 1991 Start zajmował 7 miejsce mając na koncie zaledwie 10 punktów i stosunek goli 19-22. Poniósł kilka pechowych porażek, choćby 2:3 ze Spartą Rejowiec, ale też na zakończenie wygrał 1:0 w Woli Uhruskiej i 4:0 u siebie z Alvą Brody Małe.
Warto odnotować fakt pierwszych występów w barwach Sparty Rejowiec Jacka Ziarkowskiego, utalentowanego napastnika, który wkrótce stanie się postrachem bramkarzy III, II i ligi. Miał wówczas zaledwie 17 lat. Później zrobi wielką karierę, osiągając klasę super-łowcy bramek w ekstraklasie. Stanie się też bohaterem transferu do czołowej dużyny ekstraklasy Turcji Malatyaspor (strzeli w debiucie gola). Wystąpi więc w lidze kraju który zdobył trzecie miejsce podczas Mistrzostw Świata w Japonii i Korei w 2002 roku.

21 września 1991 roku Krasnystaw dostąpił zaszczytu zorganizowania meczu międzynarodowego. To był trzeci mecz międzynarodowy rozegrany w Krasnymstawie. Wcześniej był pamiętny mecz z Reprezentacją Armii Radzieckiej, a na początku lat 70-tych z drużyną złożoną z rodowitych Amerykanów. Mecz juniorów Polski i Rumunii był trzecim i pierwszym oficjalnym w którym miała zagrać reprezentacja Polski. Dzisiaj po latach można nawet prześledzić kariery ówczesnych reprezentantów i powiedzieć, że startowal w Krasnymstawie. Miałem okazję relacjonować mecz dla Radia Lublin i pamiętam, że szczególnie chwaliłem za grę Mariusza Kukiełkę, któremu zresztą zmieniłem imię na Marcin, oraz Wojciecha Rajtara z Hutnika Kraków. Ten drugi niestety nie zrobił wielkiej kariery i dzisiaj boryka się z poważną choroba. Ale największą karierę zrobił spośród tych chłopaków Mirosław Szymkowiak gwiazda reprezentacji Polski i ligi tureckiej w Trabzonsporze.

Dla ciekawości przypomnę skład drużyn. Polska: Jarosław Trzycki (Pogoń Szczecin), Mirosław Szymkowiak (Olimpia Poznań), Mariusz Kukiełka (Siarka Tarnobrzeg), Piotr Brzozowski (Jagiellonia Białystok), Piotr Orliński (Sarmata Warszawa), Wojciech Krakowiak (Błękitni Kielce) Paweł (lis (polar Wrocław), Wojciech Rajtar (Hutnik Kraków), Jacek Magiera (Raków Częstochowa), Dawid Łoboda (Olimpia Poznań), Marek Zawada (Olimpia Elbląg), Rez. Artur Wyczałkowski (Wisła Płock) – za Orlińskiego, Marcin Tyhiede (Gwiazda Bydgoszcz) – za Lisa. Rumunia: Lulecarnu, Mara, Dita, Grandinoiu, Susciu, Lacosta, Chicanescu, Daciulescu, Barnia, Siru, Anca. Rez. Varesi, Dinu, Nefarciu. Zdaje się, że z tego składu w dorosłym, futbolu zaistniał jedynie Lacosta. Mecz sędziował Zygmunt Ziober w towarzystwie Zygmunta Kasiury i Władysława Gawlikowskiego. Kibiców przyszło ponad 500 a trener Zamilski, który wspólnie z Szymkowiakiem poprowadził rok później Polskę po mistrzostwo Europy juniorów w Turcji po meczu powiedział:
- Chcieliśmy się odegrać na Rumunach za porażkę 1:2 w Chełmie i udało się. Teraz jestem w stadium selekcji zawodników i kolejny egzamin zdali. W przyszłości wielu z nich ma szansę trafić do reprezentacji młodzieżowej i olimpijskiej, a nawet do drużyny narodowej Polski.

I kto by pomyślał, że za 13 lat u Zamilskiego zagra piłkarz rodem z Krasnegostawu, który wówczas miał 4 lat (ciekawe czy oglądał mecz). Dawid Sołdecki.
Do rundy rewanżów Start przystąpił mając kadrę następujących piłkarzy: Jerzy Łuszczek, Tomasz Król, Jacek Mazurek, Jerzy Wroński, Dariusz Harasymiuk, Andrzej Zieliński, Tadeusz Kulczyński, Tomasz Witkowski, Andrzej Jasionowski, Krzysztof Niećko, Jarosław Charuk, Zbigniew Kociuba, Marcin Ciechan, Marcin Antoniak, Daniel Szewczuk, Mariusz Bąk, Paweł Deptuś, Marian Koza. Średnia wieku podopiecznych Mariana Bartosiewicza przekraczała niewiele ponad dwadzieścia lat.

Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu Start zagrał derbowy pojedynek w piłkarskim Pucharze Polski przeciwko TKKF Orlik Krasnystaw. Przez pół godziny było 0:0, ale później Start już nie miał litości dla „turystów” gromiąc ich 4:1 (Witkowski 2, Wroński, Tubilewicz dla Startu i Grzegorz Brodzik dla Orlika). Pikanterii pojedynkowi dodawał fakt, że w barwach Orlika zagrało wielu zawodników, którzy wcześniej reprezentowali Start. Oto składy w tym spotkaniu: START: Jerzy Łuszczak (Tomasz Król), Zbigniew Kociuba, Andrzej Zieliński, Marcin Ciechan, Jacek Mazurek, Jerzy Wroński, Tadeusz Kulczyński, Stanisław Urbankiewicz (Mariusz Bąk), Dariusz Harasimiuk, Grzegorz Tubilewicz, Tomasz Witkowski. ORLIK: Dariusz Poniedziałek (Janusz Giering), Sławomi Kosior, Andrzej Majewski, Ryszard Sokół, Marek Kwiecień, Stanisław Puchacz, Janusz Kalisz, Grzegorz Brodzik, Janusz Łukaszewski, Ireneusz Wojciechowski, Romuald Brodzik, Jerzy Stęgierski.

Najlepszym piłkarzem tego spotkania był Tomasz Witkowski. Nie bez kozery przypominam ten mecz. Od niego właśnie rozpoczęła się kapitalna passa pucharowych sukcesów Startu w latach 90-tych. Nie bez kozery pojawia się tutaj nazwisko jako bohatera tych spotkań Tomka Witkowskiego, bohatera tyleż pozytywnego co i pechowego, o czym będzie można przeczytać w kolejnych rozdziałach.



Pierwszy gol
Młodzi palą się do gry


– Pierwszy gol zdobyty przez Witkowskiego skutecznie podciął skrzydełka orlikom – napisano w Gazecie Krasnostawskiej.
Trener Startu Marian Bartosiewicz powiedział po meczu:
- Wielu młodych zawodników aż pali się do gry, chcą zdobyć miejsce w pierwszym składzie. Tacy piłkarze jak Paweł Deptuś czy Jarosław Charuk powinni mieć pewne miejsce wśród najlepszych.
Jesień kolejnego sezonu. 20 października odbyło się Nadzwyczajne Walne Zebranie Startu. Zwołano je ze względu na ...potrzebę określenia się w nowej rzeczywistości ekonomicznej i odnowienia więzi z sympatykami oraz próbę zintegrowania ze środowiskiem samorządowym. Klub był ciągle zadłużony i mozolnie spłacał zaległości. Zmniejszono zatrudnienie z 10 do 5 osób. Podziękowano też władzom miasta i gminy za okazaną pomoc – przede wszystkim burmistrzowi Andrzejowi Jakubcowi, wójtowi Januszowi Korczyńskiemu, a przed wszystkim prezesowi Cersanitu Czesławowi Watychowiczowi. Ten ostatni reprezentował zakład, który od 1976 roku był – jak to się dzisiaj mówi – strategicznym sponsorem Startu. Na walnym zebraniu zmianie, po raz kolejny, uległa nazwa klubu. Ze względu na zmiany statutowe i organizacyjne, nazwa klubu brzmiał: Miejsko-Gminny Klubu Sportowy Start 1944 Krasnystaw.



Pierwszy gol
Taka sobie normalność



Start rozpoczął kolejny sezon w Klasie MW (IV liga chełmsko-zamojska). Wiodło mu się znakomicie i przez wiele tygodni był liderem. Fotel stracił dopiero w 12 kolejce przegrywając wyjazdowy mecz z Hetmanem II Kadex Zamość 1:3, choć prowadził w 14 minucie po strzale Janusza Mazurka. Dla Hetmana bramki strzelili: Pliżga (2) i Krukowski. Ten pierwszy razem ze Sławomirem Stopą był podstawowym piłkarzem pierwszego zespołu II-ligowego Hetmana, który nieźle radził sobie na zapleczu ekstraklasy, będąc na 6 miejscu w tabeli. Mariusz Pliżga był też kandydatem do składu reprezentacji młodzieżowej na mecz z Ukrainą, który rozegrano kilka dni później. Strzelił w tym spotkaniu (3:3) dwie bramki ratując kadrę Stasiuka przed wyraźną porażką. A grał w nie byle jakim towarzystwie, bo wśród późniejszych gwiazd reprezentacji z Jackiem Bąkiem i Piotrem Świerczewskim na czele. Byłem wówczas zastępcą redaktora naczelnego Kroniki Zamojskiej i miałem przyjemność wręczyć po spotkaniu puchar dla najlepszego zawodnika meczu, którym został Piotr Świerczewski. Wprawdzie Pliżga nie ma nic wspólnego z Krasnymstawem, niemniej szkoda, że nie przebił się do mocniejszego klubu wcześniej. Podobnie Andrzej Pidek... Jako pierwszoligowcy z pewnością zrobiliby poważne kariery.
Wracamy do Startu. Grał w Klasie MW (IV liga) chełmsko-zamojskiej.
Wygrał między innymi ze Płomieniem Trzeszczany 2:1 (Piotr Gołąbek, Bury), Sokołem Zwierzyniec 2:1 (Bury, Jasionowski), Kłosem Zagroda 7:0, Unią Białopole 5:1, Hetmanem II Zamość 2:0
Start zajął ostatecznie drugie miejsce w tabeli ze stratą do lidera zaledwie 3 punktów. Kibice przebąkiwali o szansie rywalizacji o III ligę, ale każdy trzeźwo myślący a nawet sympatyk wiedział, że są one nierealne. Wielu zawodników było bezrobotnych, były nawet kłopoty z transportem. Dla porównania zupełnie inaczej organizacyjnie wyglądała Tomasovia, niestety klub ten przechodził „dołek” od strony sportowej i nie liczył się w rywalizacji.


Pierwszy gol
Gołąbek odfruwa za wielką wodę

Start walczy o miejsce w III lidze. Głównymi rywalami są: Łada Biłgoraj i Włodawianka. Tomasovia i Unia Hrubieszów, faworyci przed rozpoczęciem rozgrywek, nie liczą się. Start po jesiennej porażce w Biłgoraju (1:4), w rewanżu na błoniach (stadionowe boisko w remoncie) wygrał 1:0.W tym momencie przewaga Łady wynosiła zaledwie punkt i awans do III ligi był osiągalny. Grający trener Piotr Gołąbek wykonał znakomitą pracę montując ówczesny skład i motywując go do świetnej jak na ten czas, gry. Było to tym bardziej zaskakujące, że o wielką stawkę nasi piłkarze grali za przysłowiowy „uśmiech prezesa”.
Wszystko się zawaliło z przyczyn obiektywnych. Żona trenera Piotra Gołąbka wylosowała „zieloną kartę” i Piotrek wraz z rodziną odleciał szukać swojej życiowej szansy za ocean. A to był nie tylko trener, ale przede wszystkim mózg, niekwestionowany lider, piłkarz który swój autorytet piłkarski zbudował mądrą grą. Potrafił z piłką zrobić wszystko... Nie afiszował się z dyplomem uczelni sportowej, on ten dyplom pokazywał na boisku i w pracy. Jego strzały z rzutów wolnych można było porównać tylko do mistrzowskich „podkręceń” Deyny czy Platiniego. Był dla Startu tym czym dla rodzinnego obiadu jest kotlet schabowy. Bez niego gra naszej drużyny straciła smak i swadę.
Czy to, że w 1995 roku Start nie wywalczył awansu do III ligi, to efekt tego „nieszczęśliwie fartownego” losowania „zielonej karty? Pewnie, oczywiście, zdecydowanie, że tak!!! W Biłgoraju nie mają pojęcia do dzisiaj, dzięki komu występowali przez wiele w III lidze...
Start grał znakomicie nawet w momencie, kiedy awans był już przegrany. Przykład to spotkanie z Granicą Lubycza Królewska. Wynik 3:1 po bramkach Sąsiadka, Urbankiewicza i Wrońskiego. Mecz podwyższonego ryzyka. Sędziowie z Zamościa, z jakichś powodów „przewrażliwieni” na punkcie porządku na boisku, przerwali grę. Chodziło o potknięcie się piłkarza Granicy o nogę kibica siedzącego za blisko linii autowej (mecz na błoniach). Sędzia „kombinował” nawet w chwili, kiedy goście uznali incydent za przypadek i chcieli grać dalej.
Jesień to nowy sezon i nowe nadzieje. Czwartoligowa rzeczywistość jest jednak brutalna. Już w drugiej kolejce przegrywamy mecz w Dorohusku (1:4), z mającą III-ligowe aspiracje Granicą. Nasi grają zaledwie w środku tabeli, ale są w kilku przypadkach sprawcami niespodzianek. Taki na przykład Bolmar Bodaczów, naszpikowany byłymi zawodnikami Hetmana zostaje w Krasnymstawie wręcz „rozpuszczony” jak margaryna na patelni. Odjeżdża z wynikiem 0:6, a gole dla naszych strzelili: Jacek Bury 2, Arkadiusz Mazurek , Andrzej Gołąbek, Bąk i jedna ze strzału samobójczego. W podstawowym składzie Startu grają: Łuszczek, Mazurek Janusz, Wroński, Kociuba, Sąsiadek, Bąk, Basiński Krzysztof, Basiński Mirosław, Mazurek Arkadiusz, Haładyj, Bury, Gołąbek Andrzej, Kulczyński. Trenerem jest Jerzy Furgała.
Wielką formę w tej rundzie prezentował wszędobylski Jerzy Wroński. W Szczebrzeszynie, gdzie nasi roznieśli Roztocze 8:0 strzelił aż 4 gole. Pozostałe były udziałem Arkadiusza Mazurka 2, Bąka i Majewskiego. To chyba jedno z najwyższych wyjazdowych zwycięstw Startu.
Możliwościach Startu w tym sezonie może zaświadczyć wyniki i poziom meczu z rezerwami drugoligowego Hetmana. W Zamościu Start objął prowadzenie 1:0 po bramce Andrzeja Gołąbka. Miał też kilka wybornych szans na podwyższenie wyniku, lecz zabrakło szczęścia. Ostatecznie był remis po strzale Jarosława Czarneckiego. Hetman był wówczas zdecydowanym liderem tabeli przed Tomasovią i Spartakusem Szarowola. Zespół Jerzego Furgały zajmował czwarte miejsce.

Pierwszy gol
Mitręga i kolejna walka o przetrwanie


Start rozpoczyna pod okiem czynnego zawodnika Józefa Wrońskiego. Miejsce piłkarskich akcji tego roku jest IV liga. Tu należy się wyjaśnienie. Była to IV liga zamojsko-chełmska. Nie miała nic wspólnego z IV-ligami w latach 60-tych, czy 70-tych, kiedy to Start grał w tak zwanej Klasie O, równoznacznej z IV liga. Przeciwnicy byli tej klasy co: Motor Lublin, Lublinianka, Avia, Stal Poniatowa, Opolanka, Huragan Międzyrzec, Podlasie Biała Podlaska itp. Teraz IV liga była czymś w rodzaju ligi międzypowiatowej dwóch sąsiadujących ze sobą mini-województw. Start wystartował osłabiony brakiem czołowego bombardiera Tadeusza Kulczyńskiego, który został zawieszony na półtora roku za uderzenie sędziego.
Na pierwszy mecz Start wyjechał do Skierbieszowa, gdzie spotkał się z Ostoją, trenowaną przez Zdzisława Prejbusza. Trener Wroński miał szczęście, że z USA na kilka tygodni przyleciał Piotr Gołąbek (do dzisiaj gra w klubach polonijnych, jest też trenerem). Mógł wystawić optymalny skład. Jednak początek meczu był zły. Po dziesięciu minutach gry gospodarze prowadzili 2:0, a naszym nic się nie kleiło. Kiedy jednak Piotr Gołąbek rozgrzał się na dobre, a Arkadiusz Mazurek strzelił kontaktowego gola, wiadomo było ,że Start „naoliwił tryby swojej maszynki”. Teraz gole sypały się jak z rogu obfitości. Ostatecznie Start wygrał 7:3, a gole zdobywali: Arkadiusz Mazurek 4, Piotr Gołąbek 2 i Andrzej Gołąbek. – Ach, kurrde blade!, gdyby tak on nie musiał wyjeżdżać do tego USA.
Wyjechał. Więcej po latach ściągnął tam Andrzeja.
Później było gorzej. W klubie wystąpił kryzys organizacyjny, a działacze zaczęli dezorganizować funkcjonowanie klubu walką o prezesurę.
Wreszcie w lipcu 1996 roku nowym prezesem został Marian Siedlaczek, który pokonał poprzedniego sternika klubu Marian Makara. Ten drugi został natomiast przewodniczącym komisji rewizyjnej. Już miesiąc później szef komisji złożył do Urząd Miasta pismo krytykujące posunięcia nowych władz. Te broniły się między innymi tym, że spadek z IV ligi nie był tylko ich winą, że klub pomógł w leczeniu kontuzji dwóch czołowych zawodników (Tubilewicz, Bury), że zakupiono nowe stroje i sprzęt, a jedną z głównych przyczyn słabej postawy piłkarzy w rozgrywkach była choroba trenera Janusza Zaworskiego i konieczność jego zmiany w trakcie rozgrywek (zastąpił go Stanisław Puchacz).
Szczególnie dotkliwa była porażka z Granicą Dorohusk w Krasnymstawie – 0:5, po grze w myśl hasła „Mniej niż zero!”. Przy chimerycznej grze Startu popisywał się Sławomir Tatysiak, który strzelił nam cztery gole.
Klub mimo starań działaczy chylił się ku upadkowi. Ostatnią deską ratunku było utworzenie w 1997 roku Autonomicznej Sekcji Piłki Nożnej „Junior” w której mieli trenować najmłodsi, oraz połączenie się Startu z Sokołem Krasnystaw. W ten sposób futbol w mieście został uratowany.
Aż się wierzyć nie chce, że ktokolwiek mógł wątpić w to, że piłkarze Startu mogliby wycofać się z rozgrywek!! A jednak wątpiących było sporo, a nawet więcej!
W sierpniu Krasnystaw przeżył prawdziwą ucztę piłkarską. Co tam ucztę, to był wręcz festyn piłkarski. Impreza 100-lecia. Na mecz z OLDBOJAMI Krasnegostawu przyjechali członkowie super-drużyny Kazimierza Górskiego słynne na całym świecie ORŁY. Tego dnia ponad półtora tysiąca kibiców mogło zobaczyć w akcji kilka pokoleń gwiazd wielkiej piłki, oraz kilka pokoleń gwiazd rodzimego chowu. Składy podajemy w innym miejscu. Dymarski, Szarmach, Sadocha i spółka wygrali zaledwie 9:2, ale – przysięgam!! – mecz był wyrównany i gdyby naszym nie trzęsły się nogi ( tylko ze starości), to wynik mógłby być odwrotny. Kibicom utkwiły w pamięci bramki Okońskiego (2) i Dymarskiego (2). Nasz napastnik Ireneusz Wojciechowski nie był gorszy i też dwukrotnie „skaleczył” Zygmunta Kalinowskiego. No oprócz tego drybling Okońskiego i technika Gadochy. Do poziomu meczu dostosowali się sędziowie: Gawlikowski, Basiura i Karauda.
Tymczasem konflikt w klubie trwał nadal. Protestowali kibice, działacze i ...piłkarze.
W meczu z Granicą w Dorohusku, po kontuzji bramkarza, do bramki musiał wejść Jurek Wroński, bo nie przyjechał rezerwowy.??


Pierwszy gol

Walka o powrót

Nasi piłkarze zmierzyli się z wyżej notowaną Granicą Chełm w Pucharze Polski. Start poradził sobie bez trudu 2:0, po efektownych bramkach Krzysztofa Sołdeckiego i Zbigniewa Kociuby, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej grał w ...Granicy Chełm.
Po spadku z IV ligi Start szedł w rywalizacji z Unią Rejowiec łeb w łeb. Wydawało się, że w cuglach zdobędzie awans i powróci do IV ligi. Niemniej nie najlepiej było z dyscypliną psychiczną, skoro grając z ostatnim w tabeli Błękitem Cyców przegrywał do przerwy 0:1. W przerwie chłopcy dostali pewnie interesującą reprymendę, toteż wzięli się ostro do pracy. Rozciągnęli grę na całą szerokość boiska i zaczęli grać skrzydłami. Na efekty nie trzeba było czekać. Kolejne gole strzelili: Bąk, Basiński Krzysztof, Gołąbek Andrzej, Fornal i Puchacz.
Na koniec rundy jesiennej Start tracił do Unii jeden punkt. Wiosną Start miał jeszcze nadzieję na ogranie Unii Rejowiec i awans do IV ligi. Wszystko miało rozegrać w bezpośredniej walce – w Rejowcu. Unia dysponowała świetnym trenerem Adamem Rejentem i kilkoma rutyniarzami: Świstowkim, Mirosławem Neckarem, Czulukiem i Gwardiakiem, Start nieśmiało rozpoczynał przebudowę drużyny. Młodzi gniewni mocno napierali na swoją obecność w podstawowej jedenastce, a „dziadkowie” oswajali się z myślą o przejściu na sportową emeryturę. W tych drugich grała jeszcze nuta żalu za odchodzącą młodością, lecz powoli zaczynali rozumieć, że gdy serce pali się do gry, a nogi robią się jak z waty, trzeba odejść.
W najważniejszym meczu, już na początku rundy wiosennej rewanżów obaj rywale zmierzyli się w Rejowcu. Sukces Startu dawał realne szanse na walkę o awans, porażka, praktycznie przekreślała je definitywnie. Bo chociaż do końca rundy było daleko, to rywale tak odstawali od tych dwóch ekip, że nikt nie wierzył w stratę punktów w kolejnych meczach.
W dniu meczu w Rejowcu stawiło ponad tysiąc kibiców. Start objął w 10 minucie prowadzenie 1:0 po bramce Grzegorza Tubilewicza. Ale tego dnia tylko na tyle było go stać. Taktyka trener Adama Rejenta okazała się skuteczna. W jej wyniku Dąbski zdobył dwie bramki dla gospodarzy i na dziesięć kolejek przed końcem Unia świętowała awans do IV ligi. Jak się później okaże – awans równie niespodziewany jak i roztrwoniony w beznadziejnie śmiesznych okolicznościach (od zwolnienia trenera który go wywalczył, do upadku organizacyjnego i finansowego klubu i wycofania go z rozgrywek IV ligi w momencie gdy był w środku tabeli).
Tak rozgrywki personalne i kumoterstwo niszczyło i niszczy namiastkę normalności w „małym” futbolu.
A może to mali ludzie niszczą mały futbol?
A może to dostęp małych ludzi do niewiele większych pieniędzy niszczy mały futbol?.
Start jeszcze walczył, ale w 23 kolejce zremisował w Dubecznie z Hutnikiem 0:0 i tracąc kolejne dwa punkty nie miał już szans na dogonienie Rejowca. Mecz z Hutnikiem był jednym z tych, które chciałoby się jak najszybciej zapomnieć, ale które nie dają o sobie zapomnieć. Karny Chmielewskiego broni bramkarz Respond. Chwilę później pech Kociuby, który w wymarzonej sytuacji z trzech metrów od bramki pudłuje. – „Nic nam nie wychodziło!” – komentowali piłkarze po gwizdku. Sensacja!
W Pucharze Polski Start odpłynął w meczu z Granicą Dorohusk 2:4!.
Jesień 1998. Ci, którzy nie znali krasnostawskich realiów sromotnie obgadywali Start. Tymczasem – po prostu – drużynie potrzebny był czas na przebudowę. Tym bardziej, że rozpoczynano ją nie od „dachu” lecz od remontu fundamentów, a więc stworzenie systemu szkolenia młodzieży i odważniejszego planu wprowadzania jej do pierwszej drużyny.
Lokalni mentorzy sportu wiedzieli jednak, że „Start będzie miał ciężkie życie w V lidze, wszak będzie rywalizował z byłymi IV-ligowcami: Granicą Dorohusk, Włodawianką, Kłosem Okszów, Vitrum Wola Uhruska czy Vojsłavią Vojsławice”.
Na początek w derby międzygminnym Start sensacyjnie przegrał z Bratem w Siennicy Nadolnej 2:3. Oczywiście w ekipie rywali aż roiło się od byłych piłkarzy Startu. Później wygrał z Vojsłavią 6:1. Przywiózł też komplet punktów Woli Uhruskiej wygrywając 3:2 po bramkach Niećki (kapitalne uderzenie z daleka), Kryka i Mazurkiewicza. Kolejno wygrywał z: Astrą 5:1, Kłosem Okszów 1:0, Hutnikiem Ruda Huta 8:1 (Kryk i Korszun po 3 gole, ten drugi grał tylko po przerwie, Majewski i samobój). Po tym spotkaniu wydawało się, że Start bez problemów wygra ligę, choć nikt tego nie żądał od zawodników. Piłkarze grali lepiej niż się spodziewano. Szewczuk, Korszun, Mazurek Arkadiusz, Kociuba, Majewski, Krawczuk, Dębski, Sysa, Wroński, Niećko, Tubilewicz i Kryk, mogli wygrać z każdym... Wkrótce przekonali się o tym piłkarze GLKS Sawin (4:1). Jednak kiedy przyszło zagrać z mocniejszym przeciwnikiem, szybko okazywało się, że brakuje pełni konsolidacji, zgrania, zapanowania nad nieprzewidywalnymi na boisku zdarzeniami. W Pucharze Polski Start przegrał z Włodawianką 0:1. No i wreszcie mecz prawdy – przegrana u siebie z Granicą Dorohusk 0:1 po golu Dąbrowskiego. W tym momencie zespół miał 4 punkty straty do graczy z Dorohuska. Przegrał też Start 2:3 ligowy mecz z Włodawianką. Koniec jesieni to strata 6 punktów do Granicy i 2 do Włodawianki.
Właściwie to na więcej nikt zdrowo myślący nie liczył na.
Wiosna 1999 – runda rewanżów kończąca sezon. Na początek Start rewanżuje się sąsiadom z Siennicy Nadolnej, kiedy to przegrał jesienią 2:3 i pewnie wygrywa 5:1. Dwie bramki strzela Krawczuk, po jednej Mazurek Arkadiusz, Majewski i Kryk. I kolejne cztery zwycięstwa (Vojsłavia na wyjeździe 2:1, Vitrum w domu 5:2, Astra – w 3:0, Tatran Kraśniczyn – d 4:1). Wyjazdowy remis z Kłosem Okszów (1:1) to strata kontaktu punktowego z liderem Granicą Dorohusk. W tym momencie Start miał 7 punktów straty. GLKS Sawin – w (6:2) i Hutnik Ruda Huta – d (5:1), nie były w stanie odebrać nam punktów. W meczu z Granicą Dorohusk chodziło o prestiż. Trzeba się było odkuć za 1:4 w Dorohusku. Wszystko szło doskonale do przerwy, kiedy to Start prowadził 1:0 po strzale w 24 minucie Fornala. Ale gdy pech uprze się, żeby zaszkodzić wybranej drużynie, to nie ma „przeproś”!! Wyrównująca bramka padła ze strzału samobójczego po nieszczęśliwej-szczęśliwej centrze z kornera. Jeszcze Kryk potwierdził udział pecha w tym meczu, strzelając w słupek. Reszty dopełnili Tatysiak, Słomka i Mielniczuk – 1:4. Ale to nie był wynik hańbiący... Tego dnia Granica mogła już świętować awans do IV ligi, a trener Adam Rejent odnotować w piłkarskiej biografii drugi awans do tej klasy kosztem Startu. Statystyk mógł zapisać natomiast, że na przestrzeni kilku ostatnich lat Start przegrał z Granicą Dorohusk po raz trzeci wynikiem 1:4. Kibic pewnie zapamiętał, że przynajmniej połowę z bramek straconych w tych meczach przez Start wbił nam Sławomir Tatysiak, bezwzględnie jeden z najlepszych i najbardziej niedocenionych napastników lokalnej piłki w ostatnim dziesięcioleciu.
Oczywiście „chełmscy spryciarze” zaraz po zakończeniu sezonu zwolnili Rejenta, podobnie jak rok wcześniej po awansie Unii Rejowiec. I dziwnym trafem zastąpił go znany nam Mirosław Żmijewski. Tak jak w przypadku Unii.
„Można różnie manipulować trenerami i układać z nimi współpracę, ale jeśli zwalnia się trenera za skuteczność w pracy, to sytuacja jest chora!” – komentowali zdarzenia kibice w Krasnymstawie. Być może nawet przemknęło im, aby zatrudnić Rejenta w Starcie, w myśl zasady „jeśli nie możesz pokonać przeciwnika, przyłącz się do niego”. Ostatecznie uzdolniony szkoleniowiec z Chełma postanowił „nie bić się z koniem”! i porzucił trenerkę. Zdecydowanie ze szkodą dla chełmskiej piłki.
Sprawa z pozoru błaha, ale jak się wkrótce przekonamy, mogąca mieć znaczenie dla rozwoju wypadków w przyszłości. Bo środowisko piłkarskie coraz głośniej mówiło o wpływach szefa Chełmskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej Anatola Obucha. Skądinąd świetnego kiedyś piłkarza, działacza i profesjonalisty w materii skuteczności działania. Działania w wymiarze globalnym, a nie okolicznościowym.
Ostatecznie Start zakończył sezon na 4 miejscu, wyprzedzony przez Granicę Dorohusk, Włodawiankę i Kłosa Okszów. Spadek z drugiej pozycji, którą Start okupował przez większość sezonu, to efekt odpuszczenie kilku ostatnich spotkań, kiedy to nastąpiło rozluźnienie dyscypliny po stracie szansy awansu. Nasi przegrali wówczas z Kresovią we Włodawie 1:5 i zremisowali z Ogniwem Wierzbica 1:1.
W przekroju całego sezonu wyróżnili się: obrońca Zbigniew Kociuba, filar pomocy Artur Sysa (wcześniej grał w Perle i Amicusie Łopiennik), Józef Wroński, Grzegorz Tubilewicz i czyniący stałe postępy Paweł Kryk. Zdecydowanie największym problemem organizacyjnym był fakt, że wielu piłkarzy studiowało i nie zawsze byli do dyspozycji trenera.


Pierwszy gol


Jesienią 1999 roku.
Start rozpoczyna od meczu z Hutnikiem w Rudej Hucie. Niespodziewanie remisuje 2:2, ale zaraz później ogrywa Unię Rejowiec 5:0 i Kłosa w Okszowie 1:0. Obejmuje prowadzenie w tabeli. Dobrą formę potwierdza w kolejnych meczach – wygrywa w Pławanicach 3:2 i u siebie 5:0 z zawsze nieobliczalnym Vitrum Wola Uhruska (bramki Majewski 2, Mazurek Arkadiusz, Tubilewicz i Moniakowski). Później już bez większych kłopotów Start ogrywa każdego rywala: Ogniwo Wierzbica (wyjazd) 2:0, Astra Leśniowice (dom) 5:1, Włodawianka (w) 3:1, Sawin (d) 3:0, Kresovia Włodawa (w) 10:0, Spółdzielca Siedliszcze (w) 4:0, Brat Siennica (d) 3:1, Vojsłavia (d) 2:0. Arkadiusz Mazurek w meczu z Kresovią strzela 4 bramki, nie gorszymi umiejętnościami popisują się Tubilewicz i Kryk.

Jesień jest więc imponująca w wykonaniu podopiecznych Janusza Zaworskiego, który przejął zespól od Jerzego Furgały. W piętnastu meczach Start odniósł 14 zwycięstw, tylko raz zremisował (z Hutnikiem Ruda Huta) i ani razu nie przegrał. Napastnicy strzelili 51 goli, natomiast bramkarze przepuścili ich zaledwie 8. Co najważniejsze zespół stale się konsolidował, a poszczególni zawodnicy wykazywali pełną odpowiedzialność za wykonanie planów taktycznych w poszczególnych spotkaniach, jak i poza boiskiem, gdzie trzeba było zadbać o kondycję i często odmówić sobie młodzieńczych przyjemności. Zdaniem Janusza Zaworskiego podstawą jesiennej serii Staru była nawiązanie współpracy w warstwie psychologicznej, a także – minimalna to minimalna – ale jednak motywacja finansowa. Zarząd postarał się o premie za punkty.
W spotkaniu o Puchar Polski Start wygrywa w Sawinie z Saveną 4:2 po golach Basińskiego Mirosława 2, Pociechy i Ciepiela.
 
 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 1 odwiedzający (2 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja