Włodzimierz ANDRZEJEWSKI
Futbol i szelmowskie intrygi
***
Przepowiadani mu karierę zbliżoną do tej, która stała się udziałem Włodzimierza Lubańskiego. Piłkarko rozwijał się rewelacyjnie. Niestety – piłkarz często więcej czasu poświęca na trening niż na poznawanie ludzi i uczenie się na błędach. W karierze Włodzimierza Andrzejewskiego więcej było walki poza boiskiem niż na nim. Szczególnie w momentach przełomowych wichry sportowych namiętności wciągały go w grę, a on nie miał instrumentów potrzebnych do zwyciężania. Tutaj nie liczył się talent i wyjątkowe umiejętności piłkarskie. Najważniejszy mecz w jego karierze rozegrano przy zielonym stoliku. On był raczej biernym jego obserwatorem.
A nie był to mecz o pietruszkę, bo swego czasu pasjonowała się nim cała Polska, z czytelnikami tygodnika „Sportowiec” na czele.
Zanim jednak przypomnę derbowy pojedynek Broń – Radomiak o Andrzejewskiego, przytoczę kilka faktów z jego wcześniejszej kariery.
Urodził się 31 października 1955 roku. Przygodę z futbolem rozpoczynał w Orlętach Radzyń Podlaski pod okiem trenera Jana Pietrzaka. Szybko pokazał, że ma nieprzeciętny talent do strzelania goli. Wiek młodzieżowy i juniorski przeleciał szybko jak trzask bicza w rękach zawodowca. Po maturze trafił do AZS – u Biała podlaska, gdzie grał i studiował na pełnych obrotach. Strzelał gole za golem, a kibice go wielbili jak Lubańskiego w Zabrzu. W 1976 roku AZS dotarł do 1/16 Pucharu Polski, przegrywając po pasjonującym pojedynku z Legią Warszawa 0:1. Włodzimierz Andrzejewski był najlepszym graczem w zespole. W sezonie 1977/78 akademicy omal nie wywalczyli awansu do II ligi, lecz zabrakło im na finisz. W owym czasie był najlepszym snajperem, a z sezonie zaliczał średnio po kilka hattricków.. Ogółem w lidze strzelił dla akademików 62 bramki. Z chwilą ukończenia studiów zainteresowały się nim drużyny I i II ligi, te z tak zwanym aspiracjami. Dobrzy wujkowie dla jednych, dla innych kaperownicy krążyli wokół niego jak osy wokół cukru.
Andrzejewski trafił do Broni Radom, zespołu budowanego z myślą o awansie do I ligi. Prawie jednocześnie znaleźli się tutaj znani z ligowych boisk: Szych, Schodek, Fronczak i inni. Andrzejewski potwierdził swoje walory, a strzeleni dwóch goli w meczu nie było rzadkością.
Wychodząc na każdy mecz słyszał:
Ryszard Ochodek i Włodzimierz Andrzejewski w Broni Radom
***
„Zagraj jak tydzień temu!”, „Zrób wiatrak na polu karnym i załatw im punkty!”.
I ani się Andrzejewski obejrzał a kariera uległa przesileniu. Zamiast strzelać gole w I lidze, w Legii czy Górniku, tkwił w II lidze mamiony obietnicami świetlanej przyszłości Broni w I lidze.
Tymczasem do I ligi wszedł rywal zza miedzy – Radomiak, a Broń spadła. Dla Radomiak sprawą priorytetową stało się pozyskanie supersnajpera. Działacze bez przerwy mu kadzili, ze na nim będzie się opierać siłą napadu w I lidze., a w przyszłości zostanie trenerem w klubie. Ma wszak dyplom trenera.
To co działo się w Radomiu tuż przed pierwszym meczem Radomianka w I lidze trudno pisać ot tak sobie. Dobry literat napisałby powieść sensacyjną o wielu wątkach i intrydze godnej Żądła”. Zaangażowano do niej polityków partyjnych, posła na Sejm, samorządowców, członków rodziny piłkarza, trenerów, sędziów... Nie wykluczone, ze i do Pan Boga zanoszono modlitwy.
Oczywiście najmniej miał do powiedzenia piłkarz. On chciał tylko grac – i to w Radomiu.
Trenerzy i działacze odwiedzali go w domu często.
„Widzimy cię u nas w drużynie” – mówili panowie z Broni.
„Dać mu tyle ile chce” – podpowiadano na zebraniach Radomianka.
„Wszędzie tylko nie do Radomianka” – odpowiadali w Broni.
W takich okolicznościach startował Radomiak w I lidze. Zaczął nieźle i to bez Andrzejewskiego. Później było coraz gorzej. Po kilku kolejkach kluby się dogadały:
„Wychodzę z tunelu. Siedemnaście tysięcy gardeł. Wydaje mi się, ze wszyscy patrzą tylko na mnie. Słyszę komentarze. Jednak załatwili Andrzejewskiego. Brawo za decyzje”
Spiker przedstawił metrykę. Dwadzieścia dziewięć lat. Orlęta, AZS Biała Podlaska, Broń Radom. Potem gwizdek. Pierwszy kontakt z piłką. Krótki, ale bez straty...
Trzynasta minuta. Pierwszy gol w ekstraklasie o zmierzchu kariery...”
Tak pisał w „Sportowcu” Jerzy Chromik.
Oczekiwania kibiców nie zostały spełnione. Radomiak spadł z ligi, Andrzejewski rozegrał ponad 20 spotkań i strzelił 3 gole. Tylko 3 gole.
„Był za miękki, za dużo słuchał innych i za mało decydował o sobie” – można dzisiaj usłyszeć o przyczynach tego, ze nie został czołowym goleadorem I ligi.
Ale przecież takie to były czasy. Za każdego z nas ktoś decydował. Nawet o tym, kto ma zrobić karierę w futbolu.
Włodzimierz ANDRZEJEWSKI (ur. 31 października 1955). Napastnik. Kluby: Orlęta Radzyń Podlaski, RAKS Biała Podlaska, AZS AWF Biała Podlaska, Broń Radom (II liga), Radomiak Radom (I liga). Kluby jako trener: AZS Biała Podlaska, Górnik Łęczna, Radomiak Radom. Najlepszy piłkarz w historii Radzynia i Białej Podlaski. Rekordzista klubowy strzelonych bramek (62). Jako trener trzy awanse do III ligi (Górnik Łeczna, Szydłownianka Szydłowiec, Radomiak Radom).
***
Tutaj jako trener Radomiaka Radom.