LEKSYKON lubelskiej piłki
Władysław ŻMUDA
"Milczek z Lublina" od dziecka kolekcjonował medale
***
Pierwsze miejsce – Lothar Matthaeus, drugie miejsce – Uwe Seeler, drugie miejsce – Diego Maradona, drugie miejsce – Władysław Żmuda. Trzeba przyznać, że znalezienie się w towarzystwie takich graczy, to nie lada osiągnięcia. Oczywiście, zestawienie to dotyczy piłkarzy, którzy rozegrali najwięcej meczy w finałach mistrzostw świata, Zostaną na zawsze elitą wśród tych, którzy najdłużej utrzymywali wielką formę. Z pewnością niewielu zawodników kolejnych pokoleń doścignie wymienioną grupę.
+++
Władysław Żmuda na swoje czwarte mistrzostwa świata do Meksyku jechał, aby wyśrub-ować rekord. Miał już na koncie 20 występów w meczach finałowych i wystarczyło zagrać dwa razy, a zostałby na wiele lat samodzielnym liderem elitarnej listy. Niestety, trener Antoni Piechniczek uznał. Że jego umiejętności i forma nie gwarantują miejsca w podstawowym składzie. Tylko raz Żmuda wybiegł na boisko jako zmiennik. Po turnieju okazało się, że trener się mylił. Prawie wszyscy kibice zgodnie stwierdzili, że ze Żmudą w składzie Polska nie zostałaby rozgromiona prze Brazylię 4:0 w walce o strefę medalową. Oceny te opierano na zasadniczym fakcie – otóż ten piłkarz praktycznie nigdy nie zawodził swoich pracodawców. Nie mógł nagle przestać umieć grać, a wielkim atutem mogło być jego doświadczenie i skuteczność w walce jeden na jeden.
Kariera chłopaka z Lublina rozpoczęła się rutynowo. Dziennikarz nie znajdzie w jego dzieciństwie i młodości pikantnych faktów, które mogłyby ubrać opowieść o kopciuszku, który zawędrował na szczyty piłkarskiej piramidy. Urodził się w Lublinie i wcześnie trafił do szkółki piłkarskiej Motoru Lublin. Tutaj pod okiem Jerzego Adamca pobierał pierwsze lekcje techniki i taktyki gry w futbol. W 1070 roku w Kluczborku zdobyli 3. Miejsce w mistrzostwach Polski juniorów. W 1971 roku, mając szesnaście lat zdobył z kolegami mistrzostwo Polski juniorów. Motor Grał wówczas w II lidze i zdolny obrońca szybko trafił do pierwszego składu seniorów. Natura obdarzyła go znakomitymi warunkami fizycznymi i niezwykłą intuicją w grze obronnej. Grał coraz lepiej i lepiej... Równo, konsekwentnie, na poziomie nie odstającym od największych rutyniarzy ekstraklasy ze słynnym Jerzym Gorgoniem na czele.
Wprawdzie niektórzy sarkali, że jest za spokojny jak na obrońcę, że nie ma cech przywódczych, nie krzyczy na kolegów z obrony i nie ustawia ich, niemniej liczono że się zmieni. Mówiono, że Żmuda to milczek i nie zrobi furory, bo piłkarz musi się rozpychać łokciami.
W 1972 roku po pięciu latach gry w Motorze, Żmuda przeszedł do Gwardii Warszawa. Szybko dostrzegli go dziennikarze i działacze PZPN. Nie tylko dlatego, że wyróżnia się kapitalnymi warunkami fizycznymi – przy wzroście 187 cm ważył 84 kilogramy. Imponował też spokojem, umiejętnością ustawianie się, rewelacyjnymi sposobami przechwycania piłki będącej w posiadaniu rywala. Rzadko się zdarzało, aby przeciwnik go przechytrzył sztuczką techniczną, zwodem, a nawet zachowanym na szczególną okazję trickiem technicznym. Po prostu posiadł rzadką umiejętność nie reagowania na to co robi rywal. Patrzył tylko na pilę, a w wkraczał do akcji jej
odebrania w chwili. Gdy przeciwnik najmniej się tego spodziewał. I robił to z naturalnym spokojem.
Przed mistrzostwami świata w Niemczech w 1974 roku wydawało się, że pomimo takich walorów, Żmuda nie wskoczy do składu. Miał dopiero 20 lat, a o miejsce w drużynie walczyli tej klasy gracze co: Krzysztof Rześny, bohater meczu w Chorzowie z Anglią, Mirosław Bulzacki, jeden z asów gry na Wembley w meczu rewanżowym z Anglią i Henryk Wieczorek z Górnika Zabrze, doskonale rozumiejący się z Gorgoniem. Ten ostatni był pewniakiem. Próbowano jeszcze na stoperze Ćmikiewicza, niemniej pewniakiem był raczej Bulzacki. Lecz oto 15 maja, tuż przed wyjazdem do Niemiec, Kamimirz Górski w towarzyskim meczu z Grecją (2:0) postawił obok „Budki telefonicznej” czyli Jerzego Gorgonia nikomu nieznanego w Europie Władysława Żmudę. Nikt jednak nie wierzył, że młodzian zagra w inaugurującym nasze występu meczu z Argentyną. Tymczasem, w porównaniu ze składem w spotkaniu z Grecją, przeciwko Argentynie wybiegła niemal inna jedenastka: Fiszera zastąpił Tomaszewski, Bulzackiego – Szymanowski, Garłowskiego – Maszczyk, Jakóbczaka – Kasperczak, a Domarskiego – Szarmach. Obok Gorgonia znalazł się Żmuda. Miał pilnować wschodzącą gwiazdę światowego futbolu Mario Kempesa. Polska odniosła sensacyjne zwycięstwo 3:2, a Kempes zagrał marnie. Tak rozpoczęła się błyskotliwa kariera piłkarza rodem z Lublina przez największe światowe stadiony. Podróż pełna wspaniałych spotkań, zwycięstw, sukcesów, chwały i podziwu.
Zdobywał medale mistrzostw świat, grał w drużynach klubowych, które wygrywały w europejskich pucharach z takimi ekipami jak: Manchester City, Juventus Turyn, FC Liverpool i wiele innych. Nie dawali mu rady tej klasy wirtuozi co: Zico, Kempes, Ayala, Simonsen, Kempes, Dirceu, Bettega, Platini, Mazzola, Rivera, Maradona i wielu innych.
„Władek to może swoimi nogami wbijać gwoździe” – mówiono o nim w piłkarskim światku. – „Ma nogi ze stali!”.
I faktycznie tak było. Nie zabierał ich, gdy groziło niebezpieczeństwo drużynie i jemu samemu. Nawet w pojedynkach z tymi, których uważał za najtrudniejszych, a więc w walce z Edstoemem, Muellerem czy Domarskim.
Często mówiono o nim Bjoern Borg futbolu, z racji wyrachowania w zimnej, chłodnej, milczącej twarzy. Zawsze skupionej i zawsze przygotowanej do chłodnej odpowiedzi.
Po 1982 roku opuścił Polskę i wyjechał do Włoch. Grał w AC Verona Hellas, między innymi z Prebenem Elkijarem Larsenem. Tutaj też rozpoczął się jego pech. Stalowe nogi nie wytrzymały. Kontuzja goniła kontuzję, a po wyleczeniu przyplątywała się nowa kontuzja. Mimo to Włosi go nie sprzedawali. Dopiero po kilku latach odszedł do AC Cremonese, a później zaliczył epizod w słynnym Cosmosie Nowy Jork. Później wrócił do AC Cremonese, gdzie zakończył karierę i zaczął prowadzić interesy. Z futbolem jednak nie zerwał podejmując pracę z młodzieżą, najpierw we Włoszech, później w Polsce.
Zarówno w reprezentacji jak i klubach grał najlepiej jak potrafił. Zdobył dwa medale mistrzostw świata, był mistrzem Polski, wybierano go do drużyn All Stars.
Wpisał się na stałe do historii polskiej i światowej piłki. Jest legendą tej dyscypliny. I to nie tylko ze względu na fakt, że razem z kilkoma innymi gwiazdami tworzy elitarną grupę zawodników, którzy rozegrali w finałach mistrzostw świata ponad 20 spotkan... Prowadził Akademię Piłkarską w Warszawie.
W marcu 2012 roku Władysław Żmuda został odznaczony przez PKOl. nagrodą Fair-Play za sportowe osiągnięcia i szanowanie praw szlachetnej rywalizacji podczas trwania całej kariery piłkarskiej -Nagrody Fair Play zawsze są cenione, moja tym bardziej że za czystą grę… Bo przecież grałem na obronie – powiedział nam Władysław żmuda.
Władysław ŻMUDA (ur. 6 czerwca 1954 roku). Stoper. Piłkarz klubów: Motor Lublin (mistrz Polski juniorów, 1970), Gwardia Warszawa, Śląsk Wrocław ( mistrz Polski), Widzew Łódź (2x mistrz Polski), AC Hellas Verona, AC Cremonese (x2), Cosmos Nowy Jork. Dwukrotny srebrny medalista mistrzostw świata (1974, 1982). Wicemistrz olimpijski (1976). W reprezentacji narodowej rozegrał w latach 1973-1986 92 mecze. Po zakończeniu kariery, biznesmen i trener, między innymi reprezentacji młodzieżowych.