hsienko
  Nieścioruk Kamil
 
 
 Co mają wspólnego ze sobą – kartografia, Motor Lublin i zespół The Police?…

+++
 
Z dr Kamilem NIEŚCIORUKIEM, z zawodu geografem-kartografem, naukowcem, kibicem Motoru Lublin, statystykiem i historykiem piłki… Także fanem grupy The Police, rozmawia Henryk Sieńko

***
 
= Jak to sie stało, że naukowiec Kamil Nieścioruk został kibicem Motoru Lublin?
= Naukowiec to duże słowo. Chyba trzeba je uzupełnić adnotacją „hobbysta”, bo nie pracuję w jednostce naukowej. Wyjaśnienie dlaczego wiązałoby się z opowieścią o stanie polskiej nauki, a to nie ten portal… A odpowiadając na pytanie – było odwrotnie. Kibic stał się doktorem, bo piłka była pierwsza. Dlaczego Motor? Pierwsze lata życia spędziłem na Sztajna, dolina Bystrzycy i oba stadiony zawsze były w mojej świadomości chyba w większym stopniu niż obiekt na Wieniawie.

= Czy zainteresowanie piłką rosło równolegle do zainteresowań naukowych – było jakimś naturalnym odruchem, czy potrzebą bycia w tym środowisku?
= Nie ma bezpośredniego związku, chociaż… Może wszystko wynika z natury danej osoby? Zarówno do prowadzenia statystyk sportowych, jak i do badań naukowych potrzeba pewnego zacięcia, skrupulatności, zamiłowania do „siedzenia w papierach”. Na dobrą sprawę historia i statystyka sportowa to także badania, jeżeli tylko przestrzega się pewnych standardów. Gdy zacząłem chodzić na mecze, w dość naturalny sposób zacząłem notować wyniki, składy. Później przyszło sięganie głębiej, do starszych sezonów, biografii zawodników, aż pojawiła się strona. A co do zaistnienia w środowisku – pisanie do szuflady jest dobre, ale gdy to, co w szufladzie zalega nabiera poważnych kształtów, warto aby ujrzało światło dzienne. Jest w tym zapewne jakiś element – mówiąc żartem – pozytywnego narcyzmu, gdy wiesz, że Twoja praca wzbudza zainteresowanie, ale jest też ogromna frajda, gdy czujesz, że stworzyłeś coś dobrego, co służy innym, ale i jest wyrazem własnych zainteresowań. Dotyczy to i kartografii i statystyki piłkarskiej.

= Co może łączyć kartografa z piłką, albo inaczej – z piłkarstwem? W jakim stopniu inaczej widzi się problemy?
= Z wykształcenia geograf-kartograf, ale doprecyzowując – historyk kartografii. Dodajmy do tego miłośnika Lublina i okolic i otrzymamy osobę, dla której piłka nożna jest zjawiskiem nie tylko „tu i teraz”, ale także faktem historycznym osadzonym w lokalnej rzeczywistości.
Stopień naukowy nie zmienia patrzenie na piłkę. Nie, bez obaw, nie siedzę na trybunach analizując każdy ruch zawodnika. Podobnie same studia, czy jakiekolwiek przygotowanie zawodowe – mogą zmienić patrzenie na życie, ale piłka jest językiem uniwersalnym. Barwy klubowe jednoczą robotnika, biznesmena, bankowca i naukowca. Na stadionie jesteś kibicem.
= Rozumiem, że sentyment do Motoru nie wygasł. Ale wróćmy do młodości – kto był wówczas graczem nr 1 Motoru? Ulubieńcem?
 
= Jako mały chłopak byłem chyba kilka razy na meczach z tatą. Szczerze mówiąc pamiętam jeden, a z niego tłum ludzi i to, że ganiałem się z kolegą po trybunach… Poważne zainteresowanie (czynne) zaczęło się późno, w czarnych latach Motoru, gdy wszystko się zawaliło i spadał on coraz niżej. Mam jednak jakąś dziwną satysfakcję z tego, że byłem na spotkaniach ligowych, które oglądało 100 osób, a w których przeciwnikami były drużyny dość egzotyczne biorąc pod uwagę niedawnych rywali Motoru na szczeblu ogólnopolskim.
Pytasz o ulubieńców… Trudno mówić o gwiazdach, gdy rozmawiamy o czasach spadku z III do IV ligi. Na pewno mam wiele szacunku dla graczy, którzy prawie całą karierę grali w Motorze, spadając ze szczebla ogólnopolskiego do IV ligi, czy też wracając z tych czeluści na zaplecze ekstraklasy. Prawie 400 spotkań Marcina Syroki, ponad ćwierć tysiąca gier Artura Ryczka (obaj grali jeszcze w drugoligowym Motorze lat 90. i obaj wywalczyli awans z IV ligi, „Fragles” nadal śrubuje rekord występów) robi wrażenie, podobnie jak 245 spotkań Pawła Maziarza, tak pięknie pożegnanego przez kibiców.

= Co myślisz o przyszłości Motoru – czy jest dla niego ratunek? Czy też musi upaść – tak jak wiele innych klubów – żeby przetrwać.
= Trudne pytanie. Ostatnie wydarzenia, jak chociażby poniedziałkowe walne, pokazują że klub nie jest wiarygodnym partnerem. I nie będzie nim, dopóki nie nastąpi uporządkowanie spraw finansowych, a działania nie staną się przejrzyste. Trudno liczyć na sponsora czy inwestycje miasta, gdy dokumentacja finansowa „jest, ale nikomu jej nie pokażemy”. Oczywiście to tylko jeden z problemów. Brak bazy, sytuacja Kresowej, pieniądze na bieżące potrzeby – wymieniać można długo. Już raz klub odciął się formalnie od swoich poprzednich struktur i zaczął od nowa, a mimo to jesteśmy nadal w nieciekawym położeniu. Problem jest złożony, a ja niestety prostej recepty na niego nie mam.
= Kiedy kartograf patrzy na piłkarską mapę Polski, to zauważa zapewne zależności związane z rozwojem dyscypliny w różnych częściach kraju od najprzeróżniejszych czynników. Zastanawiasz się czasem nad tym? Jakie walory musiałoby na przykład mieć województwo lubelskie, żeby mieć silny klub w Ekstraklasie, taki walczący w czołówce?

= Ameryki nie odkryję, gdy powiem o pieniądzach. Brak silnych finansowo firm związanych emocjonalnie z regionem jest trudny do zrekompensowania. Nie w każdą drużynę chce zainwestować szejk z Emiratów. Pieniądze to jednak nie wszystko. Być może niektórzy pamiętają klasyczny przykład dysproporcji między poszczególnymi zaborami ilustrowany mapą gęstości szlaków kolejowych. Historia odcisnęła swoje piętno na wielu dziedzinach życia. Porównując stopień represyjności działań zaborców w Galicji i na Lubelszczyźnie uzyskujemy odpowiedź, dlaczego drużyny mogły powstać w Krakowie, a nie mogły w Lublinie. Ciekawym przypadkiem jest obecne województwo podkarpackie. Niby dawna Galicja, ale w pół drogi między silnymi ośrodkami we Lwowie i w Krakowie. Na to nałożył się syndrom ściany wschodniej po II wojnie i efekt jest taki, jaki jest. Ale wracając do Lublina. Nie można myśleć o ekstraklasie bez pieniędzy (przejrzystość działań klubu, stały dopływ gotówki), bez bazy (określanie mianem „stadionu miejski” obiektu przy Al. Zygmuntowskich jest obraźliwe, przy czym nie wiem, czy bardziej dla miasta, czy też dla samego obiektu) oraz – a może przede wszystkim – bez klimatu dla sportu. Prasa pisząca tylko o ekscesach pod stadionem, czy Urząd Miasta, któremu „nie opłaca się” organizować spotkań koszykarskich ME, według którego nie warto mrozić tafli na Globusie na finał hokejowego Pucharu Polski, nie wspominając już nawet o braku prób skorzystania okazji, jaką daje Euro 2012.
 
= Na zjeździe Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Statystyków i Historyków Piłki Nożnej w Obszy k/ Biłgoraja miałeś interesując wykład o piłce nożnej i kartografii? Czy twoje obserwacje i przemyślenia zmaterializują się w jakiś sposób. Ukaże się artykuł lub publikacja na temat?
= Mapa jest świetnym narzędziem analizy i prezentacji każdego zjawiska przestrzennego, więc dlaczego nie piłki nożnej. Dla członków Stowarzyszenia takie ujęcie tematu było chyba nowatorskie i spotkało się z pozytywnym przyjęciem. Jak wiesz, przygotowywana jest pewna publikacja piłkarska, w której kilka map się pojawi. Na pewno też powstanie artykuł dotyczący pewnych metodycznych aspektów kartowania, ale to już raczej dla wąskiego grona odbiorców.
 
= Przestrzeń twoich zainteresowań jest duża – kartografia, praca naukowa, praca zawodowa, piłka nożna z wyszczególnieniem historii i statystyki… Ale także muzyka. Dlaczego grupa The Police? A Sting? Nie ukrywam., że też jestem fanem The Police – od Synchronicity…
= Gdy zajmujesz się wieloma rzeczami, może okazać się, że na niczym nie znasz się do końca… Kartografia to mój zawód, z nią (ale nie tylko) łączy się też hobbystyczne działanie w kręgach naukowych. Trzeba jednak wychodzić poza sprawy zawodowe, to naturalne. Kiedyś prowadziłem stronę o The Police, ale dziś jest ona zbędna. Zamiłowanie do zespołu jednak pozostało. Darzę sympatią zwłaszcza lata osiemdziesiąte, niezależnie od gatunku. „Policjanci” na przełomie dekad byli zjawiskiem nietypowym. Grali inaczej niż większość. Łączyli różne gatunki w efektowny produkt. Jazzowe doświadczenia Stinga, progresywny rock Copelanda, „dziury” w basie wzięte z reggae i punkowa rewolucja końca lat 70. Niezła mieszanka, prawda? Kiedyś myślałem, że The Police nie zagrają już razem, że Sting osiąga jako solista sukcesy, które pozwalają myśleć o kontynuowaniu wybranej drogi. Stało się trochę inaczej i w 2008 mogłem – i tu akcent piłkarski – wejść na płytę Stadionu Śląskiego i rozpocząć zdzieranie gardła od hitu „Message in a bottle”.
Na koniec chciałbym zaprosić na stronę o Motorze
www.motorstat.prv.pl
Osoby, które zaintrygowała część kartograficzna znajdą być może coś dla siebie na mojej prywatnej stronie
www.kamilniescioruk.prv.pl
= Dziękuję za rozmowę. Oby rok 2010 był lepszy dla Motoru, lubelskiej i polskiej piłki…
= Oby.
 2010 / lubelskapilka.pl/hs
 
 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 22 odwiedzający (126 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja