LEKSYKON lubelskiej piłki
Tadeusz ZIELEŃCZUK
'Mieszkanie za dwa gole!'
* Kiedy pan rozpoczął karierę sportową?
* W 1945 roku. Mogłem podpatrywać najlepszych piłkarzy Krasnegostawu z Zadrągiem, Wrzeszczem i Basińskimi na czele. Już na początku lat 50 – tych dostałem się do seniorów. Wkrótce zaczęły się o mnie starać czołowe klubu województwa. Jednak w Krasnymstawie nikt nie chciał słyszeć o oddaniu, sprzedaniu, czy pożyczeniu mnie.
* Nie było telewizji, toteż gwiazdy kreował prasa i ...poczta pantoflowa. Opowieści o utalentowanych graczach krążyły z ust do ust. Potwierdzenie krążących historii o wyczynach niektórych piłkarzy, oznaczało rychły transfer, albo w określonych okolicznościach marsz do wojska. Gdy i takie zabiegi nie przynosiły skutku pozostawały intrygi. Zgadza się?
* Wiem o czym pan myśli. Otóż mecz z Kolejarzem Lublin w 1954 roku rzeczywiście przeszedł do historii ze względu ma bezmiar emocji jakie mu towarzyszyły. Sędzia Wilgusiak na pewno prowokował, a nam się głowy rozgrzały. Kiedy nie uznał nam gola, a po chwili działacza z dzieckiem zwyzywał od chuliganów, kibice nie wytrzymali. Wtargnęli na boisko, były ciosy, tumult, wyzwiska, tarmoszenie się. Nie wiadomo już nawet kto z kim się bił. Wściekłość kibiców trudno było opanować, cud, że sędziego nie znaleziono w odjeżdżającym pociągu, gdzie go poszukiwano aby dokończyć zemsty. Kary były niewspółmierne do skali przewinienia. Podobne rzeczy działy się wszędzie, ale nas tylko ukarano bezwzględnymi dyskwalifikacjami dla działaczy i piłkarzy. Wydaje mi się, że poszukiwano sposobu na piłkarskie rozboje w województwie, kogoś kogo można było przykładnie ukarać aby innych przestraszyć. Prasowe opisy zdarzeń, śledztwo i pozostała otoczka mijały się z prawdą. Jest jedna i znają ją uczestnicy zajść.
***
***
* Ukarano zespół Startu, ale wkrótce najlepsi napastnicy, ci o których biły się najlepsze kluby Lubelszczyzny Witold Kulawiak i Tadeusz Zieleńczyk, znaleźli się w Lubliniance/Ogniwie Lublin. Co najmniej podejrzane...
* Więcej, już po kilku meczach, kiedy pokonaliśmy Stal Mielec, w prasie pojawił się tytuł: „Dorobione skrzydła Lublinianki pokonały Stal”. Wygraliśmy ze Stalą 2:0, a Kulawiak strzeli ważnego gola, ja podawałem. Wtedy Krasnystaw rządził w Lublinie. Kulawiak na lewym skrzydle ja na prawym.
* Ale nie był to chyba najlepszy mecz w karierze Tadeusza Zieleńczuka?
* Przed spotkaniem z Gwardią Chełm pojechałem służbowo do Szczecina. Wyliczono mi precyzyjnie, że wrócę na rozpoczęcie gry, ale nikt nie przewidział, że pociąg się spóźni. Trener Lublinianki Drozakiewicz wpisał mnie jednak na rezerwowego. Dotarłem na stadion w przerwie. Na tablicy było 0:1. Kilkanaście tysięcy kibiców gorąco dyskutowało nad przebiegiem gry. Nawet nie zamierzałem iść do szatni, zmęczony podróżą, chciałem w spokoju obejrzeć walkę. I wtedy wypatrzył mnie na trybunie jakiś kibice i w te pędy do szatki, że Zieleńczuk jest na trybunie. Trener kazał się przebrać i wychodzić na murawę. Ale co, zaraz po gwizdku strzelili nam gola i było 0:2. Tak trwało to kilku minut przed końcem. Ale kiedy wszyscy już pogodzili się z prestiżową porażką, stało się coś dziwnego, w trzy minuty strzeliłem trzy gole, w 87, 88 i 89 minucie. Stadion oszalał!
* Niemniej w pewnym momencie drogi duetu z Krasnegostawu rozeszły się. Kolega trafił do Hetmana Zamość, pan pozostał w Lubliniance... Jak do tego doszło?
* Przyczyną wszystkiego był ten trzeci, też ambitny klub – Avia Świdnik. Kusili nas od kilku miesięcy a do rozmów ostatecznych miało dojść w pewnym hotelu w Świdniku. Zarezerwowano go na całą noc, wiadomo rozmowy trzeba było zakończyć i „zatwierdzić”. Ale działaczy ze Świdnika, chyba ktoś zdradził, bo szybciej pojawili się emisariusze z Zamościa i Lublina. Takim sposobem, nie bez korzyści finansowych, Witek Kulawiak trafił do Hetmana, a ja pozostałem w Lubliniance.
* Bramki dla Lublinianki to niewielka seria w pańskiej piłkarskiej biografii. Dla Startu Krasnystaw, tylko w oficjalnych meczach naliczono panu 147 goli. A były przecież mecze towarzyskie, sparingowe, pucharowe. Był tytuł króla strzelców ligi z 26 golami w 1963 roku. Które z nich ceni pan najbardziej?
* Dobre pytanie. Byłem niezły technicznie, sam trenowałem strzelanie do bramki z wolnych i rogów. Kręcone uderzenia były moim znakiem firmowym. Wiele goli wbiłem niewinnymi strzałami z kornerów. Natomiast wolne wykonywaliśmy sposobem. Marian Szewczak stawał w murze, a ja celowałem w niego. Uchylał głowę i piłka wpadała w dziurę i bramkę. Pamiętam mecz ze Szczebrzeszynem, który wygraliśmy 13:1. Umówiliśmy się ze szwagrem Jankiem Kowalczykiem, który grał na obronie, że tym razem on będzie strzelał z moich podań. Zaliczył 6 goli i jest to chyba rekord w historii klubu.
* To zdarzenia i gole raczej niecodzienne, a ja pytałem o najcenniejsze?
* Wygraliśmy z Avią Świdnik 2:0, a ja strzeliłem obie bramki. Otrzymałem za to mieszkanie. To był praktycznie zakład – strzelisz dwie bramki, dostaniesz mieszkanie. Co ciekawe założyłem się z ...kobietą. Otóż naszym najwierniejszym kibicem była pani Czesława Mazur, szefowa Powiatowej Rady Narodowej. Wywiązała się z obietnicy, choć tak naprawdę to zapewne już wcześniej o tym pomyślała. Ot, przy okazji był znakomity mecz z Avią.
* Których trenerów wspomina pan szczególnie?
* Wszystkich: Mieczysława Kacprzaka, Leszka Steinmetza, Henryka Konczaka, Ryszarda Drozakiewicza, Janusza Hernika. Osobny rozdział to Czesio Żurawski. Przyszedł do nas ze sztabem świetnych graczy z Lublina i miał pomóc obronić III ligę po awansie w 1963 roku. Do ostatniej chwili byliśmy pewni bytu, ale przeliczyliśmy się. Tajemnice związane z meczami pomiędzy Stalą Kraśnik a Startem i Ruchem Izbica i Stalą, pozostaną tajemnicą kilku ludzi. Grunt, że w pięciu meczach nie zdobyliśmy punktu, choć wystarczył nam tylko 1 (słownie jeden) punkt. Nie wiem, czy trener był pewien, że poradzimy sobie na luzie i kasę przeznaczoną dla rywala sam zgarnął, czy zadziałała inna intryga. Grunt, że mając pewny grunt pod nogami, spadliśmy.
* Sam pan też był trenerem. Kiedy?
* W połowie lat 60-tych, kiedy to trzeba było po raz kolejny zaczynać od nowa. Pracowałem krótko, a ster po mnie przejął Józio Orkiszewski.
* Tadeusz Zieleńczuk to nie tylko futbol. Wzorem kilku innych piłkarzy znakomicie radził pan sobie w innych dyscyplinach. Jak można było wszystko pogodzić?
* Takie były czasy. Niektórzy piłkarze zdobywali medale w innych dyscyplinach, najczęściej w hokeju. W Krasnymstawie, najsłynniejszy był Bogdan Tomaś, król zielonej murawy i zapaśniczej maty. Ja uprawiałem lekkoatletykę, tenis stołowy i siatkówkę. Na mistrzostwach Polski związkowców zrzeszenia Ogniwo zdobyłem w trójboju (bieg na 100 metrów, skok w dal, kula), złoty medal. Pomogłem też swoim w siatkówce i zajęliśmy drugie miejsce. Byliśmy wszechstronni.
Tadeusz ZIELEŃCZUK (ur. 1937 zm. 11 paźsziernika 2010 r.). Wychowanek Startu Krasnystaw. Napastnik. Kluby: Start Krasnystaw (x2), Ogniwo Krasnystaw, Lublinianka Lublin. Jeden z najlepszych piłkarzy w historii klubu, powiatu Krasnystaw i województwa lubelskiego w latach 50-tych. W 1954 przeszedł do Lublinianki, wrócił w 1958. Dla Startu strzelił 147 bramek. W pierwszej połowie lat 60-tych bombardier numer 1 w zespole. Zdarzało się, że w jednym spotkaniu wbijał po kilka goli. Przykłady: z Hetmanem Zamość w 1961roku 8:0 (3 bramki), z KS Szczebrzeszyn w 1961 roku 13:1 (4 bramki), Z KS Technik Zamość w 1962 roku 6:3 (3 bramki), z KZ Chełmianka w 1964 roku 7:1 (4 bramki). Król strzelców Klasy Okręgowej (IV liga) w sezonie 1962/63 z 26 bramkami na koncie. Sportowiec wszechstronny, z powodzeniem uprawiał siatkówkę i tenis stołowy. Dla wielu kibiców pamiętających jego lata świetności, uchodzi za najlepszego sportowca w historii sportu w naszym mieście.
LEKSYKON lp / hs