Moim nauczycielem wychowania w szkole podstawowej był Marian Masiak. Już po pierwszej lekcji wiedziałem, że to będzie bratnia dusza na zawsze. Tak jak wcześniej mój brat z Kraśnika. W ogóle to byli podobni - mieli wręcz bliżniacze dusze sportowców. Szybciej, wyżej, dalej... I tak jak Koka - pan Marian mówił, że nie tylko sport sie liczy, ale nauka musi być na równi. I miał nad Koką przewagę, Koka mnie poduczał matmy, polskiego, geografii, historii... Masiak - kurde blade!! - stawiał stopnie. Uczył też geografii i był wymagający do wiwatu - skubany - nawet jak mu kto podpadł z geografii, to z uprawianiem sportu i treningami piłkarskimi mógł się pożegnać. Może dlatego zostałem olimijczykiem z geografii. Co tam może - na pewno!
Marian Masiak po latach (foto LubelskiSportExpress).
|