Kartki wyrwane z historii (IV) @ EGZAMIN na boisku ważny, ale ważniejszy był pozaboiskowy...

===

Z Suchodołami mam wspomnienie osobiste. Drużyna w ktorej wówczas graęłm występowała z Błekitnymi w tej samej lidze. Mecz w Suchodołach wypadł w okresie, kiedy trzeba było zdawać ważne egzaminy. Ju było po podstawowej fazie matury i ustnie powinnismy potwierdzić własciwe przygotowanie z języka rosyjskiego i gegrafii. Byliśmy pewni swojej wiedzy. Przecież rosyjskiego uczył sam dyrektor i u niego nie było taryfy ulgowej. Aliści na kilka dni przed godziną zero, odbyliśmy w kilku tajne zebranie i postanowiliśmy: - Nie zdajemy rosyjskiego. Będzie zmiana. Zdajemy matematykę. Wybuchła konsternacja na wszystkich frontach. Matematyka zamiast rosyjskiego. - Same orły z matematyki.Zanim doszło do egzaminów i wszelkich zdarzeń okołomaturalnych, byłem wklejony w sprawy piłki nożnej i meczu wyjazdowego do Suchodołow, a nawey nie tylko. W kraju szalała polityka i szerzył się propaganda przeciwko "warchołom w Radomiu i Ursusie". Mecz był w weekend. W sobote do taty przszła pani Pielakowa i jej mąż. Ten sam Pielak, którego podziwiał i ciągle pytałem tate, dlaczego Pielak przyjeżdża w pole, bo mieliśmy przez wspólna miedze zboża. No sam nakłada na lgi po 20-21 snopków, wchodzi na wóz, sam układa, później schodzi i ponownie narzuca po 20-15 snopków...- Tato, dlaczego taki starszy pan sam tyra, nie ma dzieci, które by mu pomogły.
- Pracują w mieście - a on się pewnie boi, że bedzie deszcz i zmoknie mu zboże. Byś mu podal tam ze 30 snopków, kiedy już swój wóz ułożyliśmy.
Szedłem wówczas do Pielaka, a tata tylko mówił do Pielaka, takie gadki chłopskie.
- Tam syn panu pomoże, bo jeszcze spadniecie podczas wdrapywania. Zwykle to kolejne 30 snopków uzupełniało ułożenie na 4 rzędy, czasem nawet pięć. Kiedy byłem mały układał w drabinach, później tak jak i my, na snopki wrzucalo sie n lgi...
Grzecznie dziękował i pozwalał sobie brać ulęgałki spod gruszka - ile tylko chce.
Pamiętałem tę gruszke z dzieciństwa, ale to historia na inna opowiedział -
- Maniek pracuje? - spytał tata.
- A wiada tam co robi? Wisz co tam w tym Radomiu sie dzieje!? - mówił.
Nadal mówiono cicho o wandalach i warchołach z Radomia. A Wolna Europa nadawała odwrotnie, całkiem co innego. Że robotnicy zaprotestowali przeciwko podwyżkom cen. Że rozruchy, że chleb, cukier, wędlina drożyzna itp, itd, tak bez umiaru i żenady. - Bez stołku glądziory nadają - przedrzeźniam tutaj opinie babci o politykach. - Rzadko mówiła, ale magnet umieszczony w mózgu precyzyjnie rejestrował.
Przegraliśmy w Suchodołach coś około 1:14, albo 1:15. Lalo, było zimno i dżdżysto, krowy, a szczególnie młódki jałóweczki napasły sie soczyście, a nawet podgryzały boiskową murawę w przerwie gry.
Byłem zmęczony ale szczęśliwy, bo trener mnie przed meczem zaprosił do swojej dacii. Jechałem jak król boiska, z najlepszym trenerem i git facetem. Opowiadał o swoim tacie, którego zesłano na Sybir. O jego przeżyciach. Głowa sie otwierała, choć trener Radwan powtarzał, żeby nikomu nie rozpowiadać o tym, bo to "za polityczne".
cdn.

+++

Kilkadziesiąt metrów obok tej szkoły podstawowej uczestniczyłem w uprawach pola i później sam orałem, bronowałem, siałem, słuchałem taty pomagając Pielakowi, tak raczej symbolicznie. Tato czekał na załadowanej furze drabiniastej. Podawałem Pielakowi, bp sam przyjeżdżał, sam narzycał snopki na swoją furę, sam wchodzi i układał. A przecieżmiał już swoje lata. dla mnie takie podanie po 20 snopków na jeden rząd wozu to była błahostka. A będąc sam nie mógł ułożyć na przykład 4, czu pięciu rzędów. Może góra 3... Ale Pielak nie musiał schodzić z wozu po kilka, czy kilkanascie razy. No i zaraz tle samo razy włazić z powotem.
Uprawiałem zboża, ziemniaki, buraki, len... Siałem nawóz, plewiłem, suszylem, opryskiwałem, martwilem się. Rozmawiałem z tatą i rolnikami...