hsienko
  ŻMUDA i inni...
 
Chłopaki z Lublina…
Jak to wszystko się rozpoczyna? Mowa o przygodzie z piłką. Oczywiście od pierwszego obcowania z piłką. Dziecko otrzymuje prezent, obserwuje zainteresowanie kogos z rodziny, słucha opowiadań, wreszcie patrzy w telewizor lub komputer… No i chce być lepszy od innych. Chce wygrywać, naśladuje to co widzi na boisku i w telewizji. Chce być gwiazdą. W ubiegłym wieku było nieco inaczej, bo utalentowanych chłopców wychowywała głównie ulice, placyki do gry, starsi koledzy…Rozgrywano mecze miedzy ulicami, klasami, naprędce zestawianymi reprezentacjami dzielnic. 

Tak rodziły się lubelskie legendy piłki nożnej.
1939

Odebrać mistrzostwo mistrzom i zdecydowanym faworytom to wielka sensacja do dzisiaj. Przed wojna, kiedy turnieje rozgrywano jakby w cieniu zainteresowanie świata piłkarskiego, sztuka ta udała się młodym piłkarzom z Lublina. Zbliżała się wojna, atmosfera niepewności i strachu wciskała się w każdy kąt, w każdą dziurę, do każdej rodziny i grupy społecznej. Młodzież stykała się z nia po raz pierwszy. Wojnę znała z opowieści ojców i dziadków. Sport, a szczególnie piłka nożna pochłonął lubelską młodzież bez reszty. Mistrzostwa Polski juniorów rozgrywano po raz trzeci. Wcześniej zwyciężali piłkarze Wisły Kraków. W 1938 roku pewni trzeciego, kolejnego mistrzostwa i zdobycia Pucharu na własność przyjechali do Warszawy w doskonałych nastrojach, nawet uwzględniając niepewną sytuację polityczną. 

A skąd się wzięła Unia Lublin. Otóż jej genezy trzeba szukać w 1905 roku, kiedy w mieście nad Bystrzycą powstał Sokół. Wkrótce carska władza zakazała działalności sportowej. Jednak sportową ideę zaczęło popularyzować lubelskie Towarzystwo Gimnastyczne. Już przed I wojną światową lubelscy studenci, którzy poznali futbol na uczelniach Lwowa i Krakowa grywali w Lublinie w piłke nożna. Po odzyskaniu państwowości już na dobre zaczęto organizować sport w Lublinie. W czerwcu 1921 roku grupa oficerów założyła WKS Lublin. a pierwszym prezesem został major Franciszek Grabowski. Unia w nazwie klubu pojawiła się oczywiście jako nawiązanie do polsko-litweskiego zbratania pod nazwą „Unia Lubelska”.

5 sierpnia „Głos Lubelski” pisał; „osoby cywilne pragnące brać udział w sporcie chętnie będą przyjmowane w charakterze członków zwyczajnych i członków wspierających. Wpisowe do klubu wynosi 100 marek rocznie”. Barwy klubu ustalono na kolory czarny i błękitny nawiązujący do żołnierskiego rodowodu i wyróżnienia jakim jest Virtuti Militari. 


Boisko przy okopowej o którym wspomina Ryszard Wnuk. Zdjęcie przedstawia obiekt, który w 1946 roku był własnością Lublinianki, bo taką nazwę przyjęła po wojnie Unia Lublin. 
Wspomniany apel nie pozostał bez echa. Wkrótce w klubie pojawili się kibice, wielu cywilnych członków. Niestety nie bardzo było gdzie sport uprawiać. Istniało wprawdzie boisko i hipodrom przy ul. Lipowej, lecz był to teren prywatny. Organizacje sportowe ciągle zalegały z opłacaniem należności, toteż pewnego dnia właściciel Budny wyprosił z obiektów sportowców. Wojskowi podjęli decyzję o budowie boiska, wytyczono je w miejscu, gdzie przez wiele lat, a także i dzisiaj mieści się Dyrekcja Okręgowa Kolei Państwowych. Zbudowano nawet drewniana trybunę, korty tenisowe. Właśnie tam po raz pierwszy ze sportem zetknął się Ryszard Wnuk: 

- W domu bywało skromnie, wręcz biednie, mój ojciec był murarzem i prace miał zwykle latem. Toteż często biegałem na Okopową, gdzie za podawanie piłek do tenisa otrzymywałem 20 groszy. Dla mnie były to pokaźne pieniądze. A przy okazji mogłem podglądać jak trenują sportowcy, przyglądać się piłkarzom. Marzyłem, żeby zostać jednym z nich. I zdarzył się taki dzień, wypatrzył mnie gospodarz stadionu Jan Sokołowski. Zostałem piłkarzem. W klubie panowały koleżeńskie stosunki, działacze pomagali nam w nauce, my juniorzy musieliśmy dbać o sprzęt, czyścić buty seniorom…Byliśmy wobec siebie równi, choć pochodziliśmy z różnych środowisk, grał z nami syn znanego restauratora, grali koledzy, których rodzice należeli do różnych partii. Ja byłem synem murarza… Ale uszczypliwości i ciętych uwag nie było. Żadnych spięć…


Ryszard Wnuk, choć uczestniczył w przygotowaniach i treningach, w meczu u finałowym z Wisłą Kraków nie zagrał.

Był to finał pomiędzy drużynami, które awansowały do niego w 1938 roku, W trakcie rozgrywek jedna z drużyn słusznie zaprotestowała, że w zespole rywali grają „juniorzy” przekraczający wiek. Przerwano walkę i zdecydowano przełożyć finał na rok 1939. 

Unia LubIin w drodze do finału, w pierwszym meczu mistrzostw rozgrywanych systemem pucharowym pokonała zespół Strzelca Górka Stanisławowska 1:0. Później rozegrała dwa dramatyczne spotkania z Lechią Lwów remisując 1:1 i wygrywając 3:1. Natomiast w walce o finał przegrała w karnych z Pogonią Równe po 2:2 w meczu i karnych 2:3. I właśnie wynik tego spotkania zweryfikowano jako 3:0 dla Unii z powodu przekroczenia wieku 18 lat przez graczy Pogoni. 

W meczu finałowym, który rozegrano na stadionie Wojska Polskiego w Warszawie wyróżnili się Skraiński Rudnicki.


O dramaturgii tego spotkania opowiadał "Maryna", czyli Marian Kowalski: 
- Do przerwy Wisła mogła prowadzić 2:0, ale w 35 minucie bramkarz Unii obronił rzut karny, wybijając piłkę na rzut rożny. Po przerwie Wisła podwyższyła na 2:0 po strzale Kowalika i prawie było po meczu. Jednak Wisła popełniła błąd broniąc wyniku. W 59 minucie z narożnika boiska Zenon Paprota podał do nieobstawionego Wilhelma Siarkowskiego, który pięknym strzałem z woleja umieścił piłkę w siatce rywali. Pięć minut później Aleksander Machaj przelobował bramkarza i był remis 2:2. Jak się okazało decydującego gola w 72 minucie zdobył Stanisław Rudnicki. Wynik mógł być jeszcze wyższy, ale po strzałach Zenona Paproty i Eugeniusza Rakowskiego piłka lądowała na poprzeczce, a w 80 minucie Rudnicki trafił w słupek. 

Ryszard Wnuk wspominał ten mecz: - Nie mogę odżałować, że nie mogłem zagrać w finale. Trafiliśmy na Wisłę Kraków, w której grali między innymi Gracz, Serafin, Obtułowicz czy Jurowicz. Heca była jeszcze przed samym wyjazdem. Kuratorium Okręgu Szkolnego w Lublinie poinformowało, że uczniowie nie mogą grać w klubach. Kibice byli zdenerwowani, bo robiono wszystko aby nie dopuścić do wyjazdu na mecz. Obstawiono nawet dworzec PKP. Piłkarze przebrani w cywilne ubrania, przez dworzec towarowy przy ul. Krochmalnej dostali się do pociągu. W stolicy zakwaterowano nas w hotelu Central. Pytali nas z jakiej wioski przyjechaliśmy. W dniu meczu stadion był wypełniony po brzegi, dały też znać antagonizmy kibiców z Krakowa i Warszawy. Kibice dopingowali głownie nas. Wiślacy przeżyli szok, bo wygraliśmy 3:2, a byli pewni sukcesu i zdobycia po raz trzeci, a w związku z tym na własność pucharu za mistrzostwo Polski. Nie zdobyli go i mieli puchar przekazać nam. Nigdy nam go nie oddali, choć Janusz Cieśliński wielokrotnie sie o niego upominał. Jeździł nawet do Krakowa. Gratulacje po meczu składali nam najwyżsi rangą wojskowi z generałem Bończą - Ujazdowskim na czele. 


Warto dodać ważny szczegół, otóż przedwojenna prasa pisząc o zdobyciu przez Unię tytułu mistrzowskiego podawała zmienione nazwiska piłkarzy. Po prostu trzeba było ochronić piłkarzy przed konsekwencjami nie podporządkowania się zakazowi kuratorium. I tak w prasie wymieniono inne nazwiska Szewczyk, Rudzik, Turoń, Sławek, Czarny, Różycki. Wynikło z tego wiele nieporozumień i przeinaczeń, anegdot, ale prawda jest taka jak opowiedziałem. Rudzik to Rudnicki, Różycki to Różyło itp. Wkrótce wybuchła wojna i nie było nam dane długo cieszyć sie mistrzostwem, bo zaledwie od 4 czerwca do 1 września. Nie było szansy na jego powtórzenie, podczas okupacji obowiązywał zakaz gry w piłkę nożną. Ale rozgrywaliśmy mecze.


Piłkarze umówili się na towarzyskie spotkanie we wrześniu 1939 w Krakowie. Nigdy do niego nie doszło. Plany pokrzyżowała wojna.


Wyniki:

1/8 
AKS Chorzów – Czarni Sosnowiec 2:0
Unia Lublin – Strzelec Górka Stanisławów 1:0

1/4

WKS Grodno – WKS Pogoń Równe 3:1, 2:0
PWATT Warszawa – Warta Poznań 6:2
AKS Chorzów – Wisła Kraków 0:3
WKS Unia Lublin – Lechia Lwów 1:1 i 3:1

½

Wisła – PWATT 10:0
WKS Pogoń Równe – WKS UNIA Lublin 2:2, karne 3:2
(Wynik zweryfikowano na 3:0 na korzyść Unii z powodu przekroczenia wieku 18 zawodników Równego)

Finał w Warszawie 

WKS Unia Lublin – Wisła Kraków 3:2

Unia Lublin (kadra): Broda, Skraiński, Kopeć, Różyłło, Kowalski, Pakulski, Paprota, Gospodarek, Rudnicki, Nieoczym, Malinowski, Machaj, Wilkołak, Sokólski, Makolągwa, Siarkowski, Rakowski (nazwiska z protokołu meczowego). 

Wisła Kraków (kadra): Jurowicz, Żołądź, Legutko, Serafin, Worytkiewicz, Martyniak, Glixelli, Cholewa, Obtułowicz II, Gracz, Rupa, Korzyński. 


 


ZARAZ PO WOJNIE


W 1946 roku mistrzem Polski została Polonia Warszawa. Działacze z Lublina zaprosili mistrzów na spotkanie symboliczne - mistrzowie Polski juniorów z 1939 roku Unii Lublin, którzy teraz grali jako Lublinianka Lublin podejmowali pierwszych mistrzów Polski seniorów Polonię Warszawa. Mecz po bardzo ciekawe grze zakończył się wręcz sensacyjnym wynikiem, bo gospodarze choć do przerwy przegrywali 1:3, to ten mecz wygrali 4:3.

LUBLINIANKA Lublin - POLONIA Warszawa 4:3 (1:3)
Bramki: Wójcicki 2, Różyło (k), Rudnicki (k) - Przepiórka, Szularz, Woźniak

Lublinianka: Skraiński (Długosz), Gajowiak, Kowalski, Gęsicki, Cieśliński, Rudnicki, Paprota, Jezierski, Różyło, Wójcicki, Studziński (Wnuk).

POLONIA Warszawa: Borucz, Pruski, Gierwatowski, Wiśniwski, Brzozowski, Wołosz, Przepiórka, Ochmiański, Świcarz (foto2), Szularz, Woźniak.

W latach 50-tych praca z młodzieżą była szczątkowa.

W 1961 roku Lublinianka uczestniczyła w rozstrzygającej walce o mistrzostwo Polski juniorów. W 1/16 finału pokonała Mazura Ełk wygrywając - w dwumeczu po remisie 0:0 i zwycięstwie 2:1. W kolejnej rundzie wygrała zdecydowanie 2:0 i 7:0 z Pomorzaninem Toruń.

Wreszcie już w półfinale juniorzy Lubliniankia nie dali rady Górnikowi Wałbrzych – było 0:0 i 1:3.

W drugim półfinale mistrz Polski z roku 1960 Zryw Chorzów wygrał 1:1 i 6:0 z Mazurem Karczew. W finale mistrz rozgromił Mazura 10:1.  Warto dodać, że dla Jandudy, Słupika, Opali, Bajury, Banasia, Szołtysika czy Michajłowa był to drugi tytuł mistrzowski juniorów.

Lublinianką jako trener prowadził Stanisław Żołnierowicz. Grali: Wilkołek, Osiński, Tarka, Pisula, Prażak, Grzybowski, Prucnal, Bobrzyński, Buliński, Stefański, Cybula Młodnicki, Szych.

Z tego zespołu doskonale rozwinął się talent Krzysztofa Bulińskiego.  
Zanim Buliński trafił do Lublinianki błysnął w Ładzie Biłgoraj i właśnie na boiskach Zamojszczyzny dojrzeli go łowcy talentów. Miał od kogo się uczyć - Bogumił Derylak jak nikt inny potrafił dostrzec u chłopców „sportowe coś”. W Lublinie w obliczu walki o mistrzostwo Polski potrzebny był każdy utalentowany chłopiec. Miejsce w półfinale nie było złe, lecz mogło być lepiej. 

Buliński później przeniósł się do Łodzi i grał w Starcie, między innymi razem z Soporkiem, Jezierskim i Łazarkiem. A j
ako szkoleniowiec pracował w wielu klubach – rozpoczynał w Borucie Zgierz (III liga, 3 sezony, 1976-79). W sezonie 1979-80, prowadził też Białe Orły z Bostonu. Po powrocie z USA podjął pracę w Ruchu Chorzów (II trener, asystent Leszka Jezierskiego). Później szkolił też samodzielnie III ligową Unię Skierniewice (1980-82) oraz Włókniarza Zgierz (1983-84). W 1984 został asystentem trenera Gutowskiego w ŁKS Łódź, a następnie ponownie asystentem Leszka Jezierskiego. . Wreszcie dostąpił zaszczytu samodzielnego prowadzenia klubu w I lidze. Był trenerem Jagiellonii w latach 1989-90 (od 23 kolejki do końca sezonu i potem 12 kolejek), za czasów jej gry w I lidze. To Krzysztof Buliński prowadził też zespół w finale Pucharu Polski w 1989 roku. W 1997 był trenerem III ligowej Łady Biłgoraj. 

Jak widać Buliński znaczniejsze sukcesy osiągnął jako trener, lecz występu na boisku jako kolega takich graczy jak Jezierski, Soporek, czy Łazarek to nie byle jaki powód do zadowolenia. Nie wolno nam też pominąć faktu, że w 1961 roku Krzysztof Buliński wziął udział w słynnym meczu juniorów Warszawa – Lublin na stadionie „X-lecia”., kiedy to Lublin wygrał 6:1, a bohaterem numer jeden był Adam Suszek, o którego wkrótce rozgorzała walka "kaperowników"| z całej Polski. Grali też  Janda i wspomniany Buliński. 


Mecz Ten był przedmeczem spotkania międzypaństwowego Polska – ZSRR 1:0, a trybunach zasiadł komplet publiczności – 100 tysięcy.

Pierwsze spotkania eliminacyjne mistrzostw odbyły się pod koniec czerwca i na początku lipca 1961. Grano systemem mecz - rewanż, w parach tworzących mistrzów ówczesnych województw. I tak Wisła Kraków grała ze Stalą Dębica, Lublinianka z Mazurem Ełk, Promień Żary z Pomorzaninem Toruń, Górnik Wałbrzych z Warmią Olsztyn, ŁKS z Lechią Gdańsk, Radomiak ze Zrywem Chorzów, Pogoń Szczecin z Lechem Poznań, a Mazur Karczew ze Stalą Zawadzkie. Niestety wyniki tych meczów nie są znane. Wiadomo natomiast, że w półfinałach (2-3 września 1961) Zryw pokonał Mazura Karczew 6-0, a Górnik Wałbrzych - Lubliniankę w stosunku 3-1.
Finałowe spotkanie odbyło się 13 września 1961 na Stadionie Śląskim w Chorzowie, jako przedmecz pojedynku Górnik Zabrze - Tottenham Hotspur 4:2). Zryw rozgromił Górnik Wałbrzych 10-1. W składzie mistrzów grali tacy piłkarze jak Antoni Piechniczek, Zygfryd Szołtysik oraz Jan Banaś. 
Utalentowani piłkarze wyjeżdża z Lublina i przyjeżdża do Lublina z całego kraju…
Po wojnie piłkarstwo odradzało się powoli, wstrząsały nim społeczne i polityczne emocje. Pod dyktando polityków zmieniano nazwy klubów, później wracano do nich, innym razem wydzierano sobie sportowców, aby kreować społeczne i polityczne przewartościowania. Środowisko piłkarskie rozwijało się jednak systematycznie, tworzono ligi, mokrego, pojawiały się nowe kluby i co roku do piłki przychodził nowy rocznik. Młodzi piłkarze lubelscy nie odnosili sukcesów, aczkolwiek pojawiali się wybitnie uzdolnieni piłkarze. Już w 1945 roku w zespole WKS Lublinianka, która przejęła w międzyczasie dorobek i historie Unii Lublin pojawiają się utalentowani zawodnicy o nazwisku Leszek Jezierski i Janusz Cieśliński. Jezierski wśród mistrzów Polski z 1939 roku jest już w wieku 16 lat i wkrótce trafi do Legii Warszawa i reprezentacji Polski, w której zanotuje 6 występów, a w barwach ŁKS-u Łódź zostanie mistrzem Polski w 1958 roku. Jezierski zagrał też w 1956 roku przeciwko słynnym asom reprezentacji Węgier Ferencowi Puskasowi, Sandorowi Kocsisowi, Mate Fenyvesiemu w Budapeszcie. Cieśliński zostanie jednym z najlepszych piłkarzy w historii Lubelszczyzny. 

Do Lublina przyjeżdżali też młodzi piłkarze z reprezentacją przeszłością w juniorach – przeważnie po to, żeby odsłużyć wojsko. Pojawiali się też ściągnięci przez niezrównanych w swoich pomysłach działaczy zwanych wówczas „kaperownikami”. Nie lubili ich działacze piłkarscy, alwe niemal każdy klub miał takowego, zaradnego piłkarskiego „szpiega”. Dzisiaj są to doskonale prosperujący menadżerowie. 

W latach pięćdziesiątych pojawili się w Lublinie Edward Widera z AKS Chorzów, Jacek Rudak z Kolejarza Katowice, i w latach 60-tch Władysław Bucki z Zagłębia Sosnowiec. Uwaga - Rudak jako sportowiec przybył z Kolejarza Katowice, ale do Katowic wyruszył z powiatu Biała Podlaska.


Pierwszy w reprezentacji juniorów zagrał debiutował w 1955 roku w Pizie w spotkaniu z Irlandia. Ogółem koszulkę reprezentanta zakładał osiem razy. To były pierwsze oficjalne mistrzostwa Europu juniorów (Włochy). Razem z Widerą reprezentantem był słynny później Jan Liberda z Polonii Bytom. Widerę jako trenera lubelskiej młodzieży bardzo ciepło wspominał będzie Władysław Żmuda. Będzie jeszcze okazja napisać o tym 

Jacek Rudak do kadry juniorów trafił w 1958 roku. Przyjechał do Lublina, żeby odsłużyć wojsko razem z Dziupińskim z Polonii Warszawa. Pozostał na zawsze. Jako junior zagrał kilka spotkań w reprezentacji, a jego partnerami między innymi byli Grzegorczyk, Marciniak, Krajczy, Stachowiak, Wełniak, czy Erwin Wilczek, słynny pomocnik Górnika Zabrze z najlepszych lat tego klubu. 

Bucki w 1959 r oku uczestniczył w piątych Mistrzostwach Europu juniorów w Bułgarii, gdzie zagrał w trzech meczach. Później jeszcze pięciokrotnie wybiagal w koszulce z białum rołem, występując między innymi z Rewilakiem, Górskim, Piechniczkiem, Hajniszem i Markowskim. Warto odnotować, że trenerem juniorów był wówczas Kazimierz Gorski. Bucki został w Lublinie i reprezentował Motor Lublin.

Później w podobnych okolicznościa, a więc jako zdolni juniorzy trafia do Lublina: Krzysztof Rześny (ur. 2 sierpnia 1946 w Łukowie) z Pogoni Szczecin, ale kariere rozpoczynał w Orlętach Łuków). Kariera juniorska związana jest więc z Łukowem, oraz szczecińskimi klubami Chrobry i Pogoń. Jan Góral z Zawiszy Bydgoszcz gdzie już zdążył wywalczyć awans do I igii, Był juniorem, a do Motou przybył z Polonii Bygdoszcz. Ryszard Brysiak z Gliwic, z Piasta z którego trafił do reprezentacji juniorów w której zagrał 5 razy. Ich losy potoczą się podobnie. 

Rześny zagrał 6. spotkań w kadrze narodowej w tym w tym najważniejszym jak mówił w 2012 roku w rozmowie z Przegladem Sportowym:: 

- To nie zwycięski remis na Wembley, a wygrana 2:0 w Chorzowie była przełomem w polskim futbolu - wspomina Krzysztof Rześny, były reprezentant Polski. Nawet ci, którzy tego spotkania nie widzieli - pal licho; na żywo czy w telewizyjnym archiwum - zapewne bez kłopotów wymienią najważniejsze momenty polsko-angielskiej konfrontacji na Stadionie Śląskim w czerwcu 1973 roku. Pierwszy gol niewiadomego do dziś w stu procentach autorstwa, błąd Bobby’ego Moore zakończony wspaniałym rajdem i bramką Włodzimierza Lubańskiego, dramatyczną kontuzję zabrzańskiego supersnajpera, czerwoną kartkę Alana Balla. Nieco mniejsze zapewne będzie grono tych, którzy wymienią skład biało-czerwonych. Ale iluż - nawet bezpośrednich - świadków tamtej wiktorii Polaków pamięta, że na boku polskiej obrony biegał wówczas debiutant? I to nie taki młody: 27-letni już wówczas Krzysztof Rześny. Za kilka tygodni świętować miał z mielecką Stalą pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski, właśnie dobre występy w lidze otwarły mu drogę do kadry Kazimierza Górskiego. Ale przecież nie był kandydatem do gry w pierwszym składzie. Jeszcze w przeddzień meczu, gdy „Sport” publikował meczowe „szesnastki”, mielczanina nie brał pod uwagę. Stawialiśmy na Antoniego Szymanowskiego, względnie Zbigniewa Guta. A jednak „trener wszech czasów” 6 czerwca zaskoczył wszystkich, stawiając na Rześnego. I się na nim nie zawiódł! 

Piszący te słowa zgadzają się z piłkarzem. Bramka Jana Domarskiego na Wembley i 2:0 w Chorzowie to początek „wielkiej piłki po polsku”. 


Jan Góral (rocznik 1940) przyjeżdżając do Lublin był już pierwszoligowcem w Zawiszy, ale do miasta nad Bystrzycę przyjechał z Polonii Bydgoszcz. Kiedy zakończył karierę podjął się pracy z juniorami Polonii Bygdoszcz, z którymi w 1980 roku zdobył mistrzostwo Polski. W 2000 roku prezydent Aleksander Kwiaśniewski odznaczył trenera złotym Krzyżem Zasługi. Zmarł w lutym 2008 roku. 

Brysiak urodził się w Gliwicach w 1946 roku. Jako trzynastolatek rozpoczynał gre w Piaście Gliwice. Po osiągnięciu wieku juniora za sprawa słynnego w Lublinie i nie tylko w Lublinie „łowcy talentów” , a dla innych „kaperownika” pana Kokoszki trafił do Motoru. Zaraz po przyjeździe do Lublina pojechał z kadrą województwa na Ogólnopolska Spartakiadę Młodzieży i został najlepszym piłkarzem turnieju, który zresztą Lublin wygrał. Wkrótce zaczął grać w seniorach. 
- Motor miał wówczas świetny zespół’. Mecz z CKS Czeladź w Łodzi decydujący o wejściu do II ligi pamiętam ze szczegółami – wspominał w rozmowie w 1998 roku. Do Łodzi przyjechało kilka tysięcy kibiców z Lublina. Wygraliśmy 3:0 po bramkach Widery, Sokołowskiego i Luzi. 

Ten mecz rozegrano 5 sierpnia 1965 roku, Brysiak miał wówczas 19 lat. Jego pięcioletni epizod w Lublinie był pełen wydarzeń. Pierwszy pobyt w drugiej lidze zakończył się spadkiem. Po roku Motor ponownie awansował. Tym razem punkt uratował go przed degradacją, zamiast niego spadł Górnik Wojkowice. Trzeba jednak pamiętać kto grał w II lidze: ROW Rybnik z Eugeniuszem Lerchem, ŁKS z Jerzym Sadkiem, Śląsk Wrocław, MZKS Gdynia, Urania Ruda śląska, Unia Racibórz. Ale Motor miał wiernych kibiców, a stadion na Kresowej wypełniał się po brzegi, bez względu na deszcz, słotę czy wichury, bez względu na burze z piorunami. Często nie wszyscy dostawali się na stadion. Komplet był nawet jak Motor przegrywał, bo w każdym meczu piłkarze dawali z siebie wszystko, podczas deszczu nikt nie śmiał schodzić z boiska w czystej koszulce. 

Zamiętałem swój pierwszy pobyt na stadionie. Miałem może 10-12 lat i kolega zabrał mnie na Kresową. Siedziałem jak na szpilkach - od strony Kalinowszczyzny zacinał deszcz szarpany porywistymi podmuchami wiatru. Zimno było soczyste a krople deszczu biły w policzki jakby pestkami ze śliwek. Siedziałem i pilnowałem, żeby się nie zgubić… Słuchałem dyskusji…

- Ciężko będzie uratować się przed spadkiem…
- Jak Rudak z Brysiakiem czegoś nie wymyslą to nie strzelimy gola, będą tyły…

A później mecz i ogłuszający doping. Już nawet nie pamiętam kto wygrał – może było 1:0, może 0:1. Nie pamiętam z kim graliśmy, może z Unia Racibórz, może Tarnów. Pamiętam pasjonującą walkę w deszczu i błocie, nikt się nie oszczędzał, nikt nie schodził w czystej koszulce. Później już stale chodziło się „na Rudaka”, "na Brysiaka”, „na Famulskiego”, "na Oryszke”…

W 1969 roku Brysiak opuścił Lublin. Zagięła na niego parol Polonioa Bytom i wykradła z Lublina sposobem pana Kokoszki. Ciemna noc, tajemnicze samochody podjeżdżają pod dom, zabierają meble i rodzinę.. Ot – nie upilnowali. Wkrótce o uprowadzeniu piłkarza z Lublina pisała cała Polska na czele z prestiżowym tygodnikiem „Sportowiec”. Brysiak grał w ekstraklasie w towarzystwie Rajnera Kuchty, Waltera Winklera, Zygmunta Anczoka, Piotra Radeckiego i Jana Banasia. 

- Wówczas normalne transfery nie były możliwe – mówił w 1998 roku były piłkarz Motoru Ryszard Brysiak. Był wówczas działaczem klubu - Wszystko odbywało się w najwyższej tajemnicy zawodnicy byli ubezwłasnowolnieni. Zabierano zawodnika, a dopiero później polityczne persony ustalały warunki zmiany barw klubowych. Kto miał „mocne plecy” na górze, uchodził z karą w imię wyższej racji stanu, piłkarz był szybko zatwierdzany do nowego klubu, a działacze ustalali odstępne. W moim przypadku wybuchła afera, bo widocznie ktoś tak chciał. 
Do dzisiaj wielu kibiców w Lublinie uznaje Ryszarda Brysiaka za najlepszego piłkarza w historii tutejszej piłki a był tu tylko pięć lat i odchodził w atmosferze skandalu. 

Oczywiście zdarzały się przypadki odwrotne. Bracia Adam i Edward Lipińscy po kilku występach w zespole młodzieżowym zapragnęli grać w Warszawie i związali się na zawsze z Gwardią Warszawa. Swego czasu Jarosław Kaczyński (późniejszy premier) opowiadał, że razem z bratem Lechem (późniejszym prezydentem) chodzili na mecze Gwardii, gdyż kibicowali lipińskim. Po prostu utożsamiali się z nimi – byli podobni. Adam Lipiński jako piłkarz Lublinianki zagrał aż 13 spotkań w zespole juniorów. Występował razem z Klińskim, Peterkiem, Ćmikiewiczem, Untonem, Kasalikiem Deyną, czy Małkiewiczem. W 1965 roku uczestniczył w mistrzostwach Europy juniorów. W 1965 z reprezentacją wywalczył turniej dla juniorów o puchar Bałtyku(„Skandynawii”). W Norwegii. 


Marian Kozerski urodził się 12 sierpnia 1945 roku w Proszowicach (Proszowice – miasto w woj. małopolskim, położone ok. 24 km na północny wschód od Krakowa). Karierę piłkarską rozpoczął w Proszowiance, klubie w rodzinnej miejscowości, który powstał przed wojną, w 1921 roku.


W kwietniu 1961 roku, po spadku z A klasy, trenerem Proszowianki został Tadeusz Glimas, były zawodnik mistrza Polski, Cracovii. W tym czasie swoje pierwsze mecze w barwach Proszowianki zaczął grać zaledwie 16. letni Marian Kozerski. W sezonie 1961/62 doszło do kolejnej degradacji Proszowianki i po raz pierwszy w dziejach klubu drużyna spadła do klasy C. W tym samym czasie czołowym zawodnikiem III ligowej Stali Kraśnik był Stanisław Pawłowski, również były zawodnik Proszowianki, który do Kraśnika został „ściągnięty” w roku 1961. Obaj Proszowianie byli kuzynami, za sprawą Pawłowskiego Marian trafił do Kraśnika. W Kraśniku Kozerski grał od stycznia 1962 roku do wiosny 1967 roku. Tu rozwinął się jego ogromny talent, czego efektem były, po odejściu do Stali Rzeszów, powołania do kadry narodowej. Miał grać w Wiśle Kraków, starał się Górnik Zabrze. ale działacze czekali aż zmężnieje. Niecierpliwość gry w dobrym zespole skierowała go do Kraśnika, który stał się dla niego trampoliną do całkiem interesującej kariery. Warto odnotować jeszcze wśród starających się Lublinianke, w której miał odsłużyć wojsko, a której nie zagrał nawet minuty. 
W pierwszej lidze reprezentował już tylko Stal Rzeszów – zapisał się jednak kolejnymi wartymi uwagi wyczynami. Dokonał w historii ekstraklasy wyczynu, który został zauważony przez statystyków i historyków futbolu. Otóż, 20 września 1969 roku „odczarował” bramkę Piotra Czai, grającego w barwach GKS Katowice, później Ruchu Chorzów. Ten znakomity golkiper nie przepuścił gola przez 1005 minut. Jak po latach wspominał: „Passa ponad 1000 minut bez straty gola - 1005 minut – to kawał czasu. Dziewięć meczów w Katowicach, a potem jeszcze jedno spotkanie i piętnaście minut kolejnego meczu już w barwach Ruchu. Ale wtedy w ogóle nie przywiązywałem do tego wagi. Gdy poprawiłem osiągnięcie Władysława Grotyńskiego z Legii (762 minuty - przyp. autora) coś tam w duszy zagrało, ale sodówka na pewno mi nie odbiła. Miałem masę szczęścia, śrubując ten wynik. Ze dwa karne obroniłem. Pamiętam mecz GKS-u przeciwko Ruchowi, gdy na przemian jechali ze mną sam na sam Józef Gomoluch z Edwardem Hermanem. Znakomici piłkarze, ale tego dnia górą byłem jednak ja” - mówił w wywiadzie dla Gazety Wyborczej w Katowicach.

2 września 1962 roku w kadrze debiutuje bramkarz Ruchu Izbica Adam Suszek. Wychowanek wiejskiego klubu Jest objawieniem lubelskiej piłki, razem z nim na mecz z Wegrami (2;2) w Zielonej Górze wybiegają Stabliński, Paździor, Sadowski Pielok, Dawidczyński, Stępkowski, Maszczyk, Lubański, Szulc i Jarosik. Suszek jeszcze kilka razy zagra w reprezentacji, przymierzy się do gry w Wiśle Kraków, zagra w Starze Starachowice i wróci do Lublina. Zakotwiczy na lata w Motorze. Pozostanie niespełnionym talentem, który mógł zrobić wielka karierę, może nie taką jak Lew Jaszyn którego widział w meczu Polska – ZSRR na stadionie X-lecia w Warszawie. Suszek zagrał przed tym meczem w spotkaniu juniorów Lublin – Warszawa, które to spotkanie wygrali piłkarze z Lublina, a znakomite recenzje zebrali Jan Janda i właśnie Suszek, którego kibice byli gotowi z miejsca wystawić w reprezentacji seniorów zamiast Szymkowiaka. Natomiast Jan Janda przed którym kariera stała otworem nie otworzył się dla kariery. Ostał się w Zamościu, z jedynym odstępstwem na ratowanie trzecioligowego bytu Stali Kraśnik, która zresztą „skrzywdziła” jego Hetman w bezpośrednim pojedynku o awans do trzeciej ligi sezon wcześniej. Janda wybaczył i pomógł rywalowi. Zrezygnował z wielkiej kariery… Ale jest nietuzinkowym człowiekiem. 


Sposoby pozyskiwania młodych zdolnych piłkarzy były różne – królowało kaperownictwo, ale najskuteczniejszy był sposób „odsłużenia wojska”. Któż mógł podskoczyć wojskowym. Byli jednak spryciarze, ci za młodu decydowali się iść do milicji. Skuteczne w pozyskiwaniu były też kluby górnicze. Kaperownictwo legalizowało przejścia z klubu do kluby w najróżniejszy sposób. Zmiana miejsca zamieszkania, podjecie nauki, choroby w rodzinach itp. Zdarzało się że piłkarz znikał z dnia na dzień. Znikał ma wiele miesięcy, był poszukiwany… Oferowano mu umeblowane mieszkania, albo meblowano na życzenie. Super zdolnych zaklepywano dużo wcześniej i trzeba było ich pilnować, aby nikt nie wkradł się w międzyczasie w jego łaski. Ale i tak były najprzeróżniejsze akrobacje organizacyjno-prawne i piłkarze zmieniali kluby. Tryby tej machiny działały sprawnie… Oczywiście najsłynniejszy przypadek z Lubelszczyzny dotyczył Ryszarda Brysiaka, którego Polonia Bytom po prostu pewnej nocy przetransportowała z całym dobytkiem do siebie. Równie spektakularny był wcześniej przypadek Edwarda Pietrasińskiego, o którego zabiegała Cracovia, Górnik i kilka innych klubów. Zagrał nawet w Cracovii, zagrał też w Górniku, lecz ostatecznie powrócił do Lublinianki. 


W atmosferze lat sześćdziesiątych czuć było powiew świeżości… Gdzieś na lubelskich placach i boiskach starszych kolegów podglądali już, podobnie jak przed laty graczy Unii Lublin podglądał Ryszard Wnuk na Okopowej – Władysław Żmuda i jego rówieśnicy. Gdzieś na placykach i klepiskach Edward Widera i Maciej Famulski pokazywali im tricki, zwody, uczyli techniki kopnięć i przyjmowania piłki. Któż mógł wówczas przypuszczać, że wśród tych młodych chłopców biega jeden z najlepszych piłkarzy w historii lubelskie, polskiej i światowej piłki nożnej. 






Koledzy z Lublinianki po latach – Bartmański i Famulski

Wspomniany tutaj Maciej Famulski trafił do Lublinianki. Kariera Macieja Famulskiego była niezwykła – bo też był sportowcem niezwykłym. Jak opowiadał młodzieży w wielkim stopniu o jego karierze decydowali generałowie!! Zaczynał w Stalowej Woli pod okiem słynnego trenera Malczyka z Krakowa. Później trenował go legendarny Rudolf Patkolo, były piłkarz Ujpestu Budapeszt i reprezentacji Węgier, który poznał w obozie jenieckim Polkę i po wojnie przyjął obywatelstwo naszego kraju zaliczając nawet występy w reprezentacji. 
O tym, że Maciek Famulski ma w nogach „dar Boży” do gry w pikę Patkolo wiedział już po pierwszych treningach. Przepowiadał mu grę w reprezentacji Polski. Jednak Maciej Famulski nigdy w niej nie zagrał. Dlaczego?
Jako junior nie miał wiec styczności z Lublinem. Ale później…
- To była Polska PRL-u powiedział wspominając swoją karierę. W wieku 18 lat trzeba było iść w kamaszy, a później decydowali o nas generałowie!! Kto gdzie ma grać itp. Ich ambicje i rozgrywki przy stoliku przekładały się na kariery młodych ludzi. Ze Stalowej Woli trafiłem do Lotnika Wrocław, a później do Lublinianki. Tak jak kilku innych zdolnych graczy ze Stalowej Woli. W Lubliniance z Jankiem Lesiem graliśmy pod okiem Kazia Górskiego i zdobyliśmy II ligę. Ale wojskowi nie potrafili jej utrzymać, bo widocznie inni wojskowi byli silniejsi! No i trafiłem do Motoru w którym spędziłem najlepsze lata gry w piłkę. Mogły być jeszcze lepsze, jednak w cywilu – jak wieść niosła i niesie, rządzili inni oficerowie.
Maciej Famulski zmarł w 2005 roku. W Lublinie rozgrywany jest turniej jego imienia. 
9 maja 1966 roku po 20 latach, w Lublinie doszło do ponownego spotkania bohaterów tamtego meczu SYMBOLU. Spotkali sie oldboje obu zespołów. Zjawili się niemal wszyscy uczestnicy tamtego meczu.
= Cóż za wspaniała oprawę otrzymał ten mecz - rozpoczął Kurier Lubelski. = Kwiaty, serdeczne przemówienia, nawet helikopter, który wylądował wraz z sędziami na płycie stadionu. Była to oprawa godna piłkarskich gwiazd: Gierwatowski, Borucz, Szczawiński, Wnuk, Wójcicki, Gajowiak, Gęsicki Cieśliński, których blask nie zgasł nawet po 20 latach.

Tym razem mistrzowie z Warszawy wzięli srogi rewanż za porażkę z 1946 roku. - Odpłacili się z nawiązką - napisał reporter Kuriera. - Wygrali aż 5:1. Honor Lublinianki uratował niezawodny Leszek Jezierski. Tylko ten czas jest nieubłagany, przerzedził niektórym mocno czupryny. Obie bramki zdobyte przez Wilczyńskiego były najwyższej marki. Takich goli nie oglądaliśmy nawet w okresie najlepszych spotkań II-ligowych Lublinianki i Motoru.
LUBLINIANKA Lublin - POLONIA Warszawa 1:5
Bramki: Wilczyński i Wołosz po 2, Ochmański - Jezierski
Zespoły zagrały w składach:
Polonia: Sosnowski - foto1, (Borucz), Szaliński, Śliwa, Szczawińki, Ochmański, Tober, Dudek, Jagodziński, Gierwatowski (był piłkarzem Polonii i trenerem Lublinianki), Kulesza, Prokurat, Wołosz, Wilczyński,

Lublinianka: Długosz, Czapczyński, Gajowiak, Gęsicki, Cieśliński, Kirenko, Augustowski, Paprota, Rudnicki, Jezierski, Wnuk, Wójcicki, Studziński, Popławski, Jurak.
Ciekawostka tego dwukrotnego spotkania polega tym, że były to starcia przedwojennych ostatnich mistrzów kraju juniorów w barwach Unii Lublin z pierwszymi mistrzami seniorów po wojnie - Polonią Warszawa. No i ciekawostka numer dwa, która też wpisuje się w przestrzeń czasu. Mecz był rozegrany w roku "1000-lecia Polski".
1967 – Ogólnopolska Spartakiada Młodzieży, złoto dla Lublina
Ogólnopolska Spartakiada Młodzieży - Łódź 1967
Złote medale dla „bulionowych chłopaków” Jerzego Chrzanowskiego!
W 1967 roku miała się odbyć IV Ogolnopolska Spartakiada Młodzieży. Lubelska młodzież wcześniej nie odnosiła sukcesów, nie licząc uczywiście przedwojennego mistrzostw Unii Lublin pod trenerskim okiem znakomitego lekkoatlety i piłkarza Mieczysław Balcera.
Eliminacje do Spartakiady rozpoczęły się już w 1966 roku jeszcze przed rozpoczęciem finałów Mistrzostw świata w Anglii seniorów. System przygotowań i eliminacji był podobne do przygotowań i rozgrywki finałowej seniorów. Tyle, że w finałowej rozgrywce Spartakiady miały zagrać cztery najlepsze reprezentacje okręgów piłkarskich, a nie jak w Anglii 16. Trenerem, który miał poprowadzić i przygotować kadrę Lubelszczyzny był znany z pracy w Lublinie i Świdniku Jerzy Chrzanowski. Młodzież lubelska coraz częściej słuchała sprawozdań radiowych, opowieści starszych, były już transmisje telewizyjne, ale na odbiorniki nieliczni mogli sobie pozwolić. 

W eliminacja młodzi piłkarze, tutaj dopuszczano zawodników do 23-ego roku życia, piłkarze Lublina mieli grać z Rzeszowem, Kielcami, Krakowem, czy Katowicami. To były najmocniejsze ośrodki seniorskiej piłki, a piłkarstwo Małopolskie i Katowickie wiodło prym w ligach. Trener Chrzanowski – jak wynika z – reporterskich relacji dziennikarzy lubelskich na przykład w Kurierze Lubelskim. Powołał do kadr najlepszych piłkarzy z regionu. Dopuszczano także do gry w reprezentacji piłkarzy spoza Lubelszczyzny, takich którzy na przykład odbywali w Lubliniance służbę wojskową. Zespołowi Chrzanowskiego nie dawano wielkich szans, faworytami byli piłkarze Krakowa i Katowic. Ale opiekunowie teamu lubelskiego też mieli swoje ambicje. 
Pierwsze mecze nie wzbudzały żadnych nadziei. Reprezentacja Lublina przegrała z Krakowem (miasto) 1:4, Rzeszowem 1:2, zremisowała z drużyną Krakowa (województwo), oraz wygrała z Katowicami 4:2 i Kielcami 3:2. Lublin miał więc pięć punktów i nikle szanse awansu. Jednak trener dokonał roszad w składzie. Na przykład w szerokiej kadrze spartakiadowej znaleźli się gracze z regionu zamojskiego: Scylhuber z Technika, Jan Lebiedoowicz i Oktawian Lisowski z Unii Hrubieszów, Jerzy Leus z Łady Biłgoraj i Henryk Krawczyk z Tomasovii.

Stefan Kleszczyński z Tomasovi (foto – kadr ze zdjęcia archiwalnego Tomasovii).
Już podczas zgrupowania w Białej Podlaskiej utalentowani zawodnicy zostali właściwie przygotowani mentalnie i fizycznie. Ale dopiero mecz z Rzeszowem „naładował” ich emocjami – uwierzyli, ze mogą wygrać eliminacje. W czerwcu 1966 roku wygrali z Rzeszowem 2:0 i znaleźli się na drugim miejscu eliminacji. Do przerwy było 0:0, po przerwie Marian Kozerski i Andrzej Drabik zdobyli dwie bramki i Lublin wygrał 2:0. Jak widać łupem bramkowym podzielili się piłkarze Kraśnika, którzy tworzyli linie napadu, którą uzupełniał Ryszard Dworzecki. Lublin zagrał w składzie: Mazur, Mróz, Pisula, Goleń, Blaga, Rysak (Kleszczyński), Lebiedowicz Drabik, Kozerski, Miłkowski, Dworzecki. Zdzisław Miłkowski służył w wojsku, ale pochodził z Radomia i jest do dzisiaj legenda tamtejszej piłki. Rysak to gracz z Izbicy,
– Drużyna Lublina dobrze jednak rozpoczyna rundę rewanżów. Ostatecznie pokonuje Rzeszów 2:0 – relacjonuje Kurier Lubelski. – Jestem bardzo zadowolony – mówi do słuchawki telefonicznej trener Chrzanowski. – Rzeszów niczym nas nie zaskoczył.
Zdaje się, że po tym meczu chłopcy trenera Chrzanowskiego zwietrzyli szansę. Uwierzyli w siebie.

Zdzisław Miłkowski.
Przed kolejnymi meczami namiecie, a także szanse awansu rosły, w dodatku mecze rozgrywano a emocjach zbliżających się Mistrzostw świata. Motor grał w II lidze, którą wywalczył także w atmosferze wielkich emocji i rozgrywek na boisku, ale i poza nim.
Chłopakom Jerzego Chrzanowskiego nie dali też rady wirtuozi Krakowa.
- Bardzo dobrze spisuje się piłkarska młodzieżowa reprezentacja okręgu, która uczestniczy w rozgrywkach o Puchar Spartakiady - pisał Kurier. - Wczoraj w Białej Podlaskiej wygrał z Krakowem 3:2. – Najpierw zespół lubelski prowadził 1:0, ale goście nie dawali za wygrana i po przerwie zdobyli dwie bramki. Końcówka należała do Lublina - pisał reporter. Wyrównującą bramkę strzelił Mróz (tak, tak ten sam prof. dr Zdzisław Mróz, który napisał do nas z Holandii). Zwycięską bramkę z karnego strzelił Zdzisław Miłkowski, rodem z Radomia, wówczas w wojsku w Lubliniance)
***
LUBLIN – KRAKÓW (miasto) 3:2 (1:0)
Bramki: Klaszczyński, Mróz, Miłkowski (karny)
Lublin zagrał w składzie: Mazur, Dymek, Goleń, Pisula, Blaga, Miłkowski, Mróz, Kleszczyński, Drabik, Dworzecki (Lebiedowicz), Kozerski. Trener: Jerzy Chrzanowski.
- Dzięki temu sukcesowi - czytamy dalej w lubelskiej popołudniówce. - Reprezentacja Lublina objęła prowadzenie w swojej grupie. W międzyczasie grać będzie w Starachowicach z Kielcami, później z silnym zespołem Katowic w Białej. Jest realna szansa na utrzymanie prowadzenie - wieścił Kurier…

Jak widać „wojskowi obcokrajowcy” z Lublinianki mogli grać w reprezentacji, stąd Miłkowski, Blaga z Rzeszpowa. Również Lubliniankę reprezentował Waldemar Pisula, Klaszczyński z Tomaszowa, Drabik ze Stali Kraśnik, podobnie Dworzecki, Jan Lebiedowicz, oczywiście z Unii Hrubieszów, Marian Kozerski rodem z Małopolski, lecz wówczas grał już w Stali Kraśnik, służbowo grywał w Lubliniance. Przez zespół przewinęli się i inni, o czym będziemy przypominać. Oczywiście zauważa się piłkarzy z Kraśnika, byli liderami, a Andrzej Drabik należał do najlepszych w każdym meczu. Analizują po latach przebieg rywalizacji, trzeba uznać, że mecz z Krakowem był przełomowy.

- Barcelona już wówczas powinna mieć szkółkę piłkarską dla młodzieży w Kraśniku i okolicach - powtarza do dzisiaj redaktor Andrzej Kwiek. - Kraśnik był kuźnią talentów.
Mecz z Kielcami rozegrano w Starachowicach. Lublin ograł rywali 4:1 po golach: Dworzeckiego, Golenia, Kleszczyńskiego i Drabika.

Relacja w Kurierze Lubelskim.
- Piłkarze z Lublina byli zdecydowanie lepsi – podsumował redaktor Pawłowski Kielc.
W lipcu kolejne mecze. Kurier pisał:
- Wczoraj w ostatnim eliminacyjnym meczu piłkarskim młodzieżowa reprezentacja okręgu lubelskiego wygrała z drużyna Katowic 2:1 (0:1). Dzięki temu zwycięstwu zespół lubelski zajął definitywnie pierwsze miejsce w swojej grupie i zdobył awans do Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży. Finałowe rozgrywki odbędą się w przyszłym roku - 1967.
Na początku Blaga i Drabik kilkakrotnie groźnie strzelają, ale bramkarz Katowic Brol wszystko łapie. W 42 minucie Goleń dotyka piłki ręką i sędzia Szewczyk z Krakowa dyktuje karnego. Jednocześnie wskutek kontuzji musi zejść Waldemar Pisula. Po przerwie Katowice zyskują przewagę, piłka po strzałach zawodników ze Śląska dwukrotnie trafia w słupek i mają oni nadal przewagę. Trwa do 8o minuty - teraz albo gracze zaczynają słabnąć, albo walczyć na czas. Jednocześnie rozpoczyna się ostre natarcie lubelskiej młodzieży. Pierwszego gola nasi zdobywają w zamieszaniu pod bramką, strzela Kleszczyński. Po kilku minutach Drabik Ładuje w pełnym biegu na 2:1.
- Wynik remisowy byłby sprawiedliwszy - podsumował trener Joachim Szołtysek. Trener Jerzy Chrzanowski z sobie znaną przekorą:
- Gdyby nie bramkarz Brol, wynik byłby dla nas jeszcze korzystniejszy. Zakładając, że w drugiej połowie Katowice strzeliły dwa słupki - mogły zganiać porażkę na łut szczęścia. Przecież mogły wygrać 2, lub nawet 3:0, a odjechały z porażką 1:2.
Oczywiście, gdyby dzisiaj go rozgrywano w podsumowaniu byłaby notka - Piłkarz meczu: Andrzej Drabik. Zresztą, chyba był najlepszym piłkarzem eliminacji. Z Katowicami LUBLIN zagrał w skladzie: Scylhuber, Dymek, Pisula, Blaga, Goleń, Mróz, Kleszczyński, Dworzecki, (Lebiedowicz), Drabik, Kozerski.
= = =

Jest już po eliminacjach. Przygotowania były między innymi w Milejowie i Puławach. Kadra grała z Turem (10:1), Chełmianką 4:1... Trwają przygotowania do turnieju finałowego w Łodzi (foto ze zborów Zdzisława Mroza). Skąd wiemy? Bo rozpoznajemy na zdjęciu Ryszarda Brysiaka i Krzysztofa Rześnego, którzy w eliminacjach nie grali, ale przed finałem zostali powołani do kadry. Kto podciąga się na drążku?

Przygotowania przed kolejnym meczem (foto ze zbiorów Zdzisława Mroza).
Finały rozegrano w 1967 roku w Łodzi. Oczywiście, dziś wiemy, że kadra województwa lubelskiego była płynna. Jedni odchodzili inni przychodzili. W granicach 23 lat byli teraz inni, lepsi piłkarze, którzy doszlusowali do reprezentacji Chrzanowskiego – choćby Ryszard Brysiak sprowadzony do Lublina z Piasta Gliwice. Henryk Sola z Poniatowej, o którym już wówczas przy jego nazwisku pojawiał się przydomek „Lubelski Lubański”.

W pierwszym meczu finałów Lublin pokonał gospodarzy zespół Łodzi 2:0, a bramki strzelili: Jur Zieliński i Henryk Sola. Team zagrał w składzie: Wężyk, Mróz, Brysiak, Rześny, Podgórski, Bojanowicz, Cybulski, Kozerski, Dworzecki (Zieliński). Drabik. Trener PZPN Wacław Pegza nie mógł się nachwalić lubelskich piłkarzy. - Lublin był zespołem dojrzalszym – mówił. – Najlepsi byli: Rześny, Brysiak i Kozerski.

- Pamiętam mecz jak gdyby był wczoraj – wspomina Stanisław Cybulski. – Było upalnie, graliśmy coś koło południa. Może nawet o 11.00. Byliśmy naładowani mentalnie, ale spragnieni wody. A tu rener Chrzanowski zabronił wody. Dawał nam bulion, później mówił, że wygraliśmy dzięki bulionowi.

W przygotowaniach, eliminacjach i finale OSM 1967 uczestniczyli i grali:
Adamowicz Aleksander, wówczas służbowo w wojsku, wypożyczonydo Avii Świdnik.
Blaga Piotr (Stal Rzeszów, wówczas służbowo w Lubliniance, zdobył później Puchar Polski w tym klubie, grał w europejskich pucharach), 
Bojanowicz Włodzimierz
Brysiak Ryszard (wychowanek Piasta Gliwice, najlepszy piłkarz spartakiady, później finalista Pucharu Polski w Polonii Bytom, piłkarz reprezentacji młodzieżowej, współautor awansu Motoru Lublin do II ligi), 
Drabik Andrzej (wychowanek CzarnychJasło, później w Stali Kraśnik, współautor awansu do Motoru Lublin do II ligi. Jeden z najlepszych piłkarzy eliminacji i spartakiady). 
Dworzecki Ryszard (wychowanek Stali Kraśnik, współautor awansu Motoru i Avii Swidnik do II ligi, grał też w Stali Mielec, jeden z najlepszych technicznie wyszkolonych piłkarzy lubelskich)
Dymek Janusz (Stal Kraśnik)
Cybulski Stanisław (wychowanek Łady Biłgoraj, Później Lublinianka, współautor awansu do II ligi, bohater meczów pucharowych Lublinianki w Pucharze Polski)
Kazimierz Goleń (Lublinianka)
Konstantynowicz Stanisław (wychowanek Hetman Zamość, służbowo w Lubliniance, ponad 300 spotkań w Hetmanie Zamość).
Kozerski Marian (wówczas Stal Kraśnik, grał tez w Lubliniance, zdobywca Pucharu Polski w Stali Rzeszów, grał w europejskich pucharach, reprezentant Polski, strzelił 6 bramek), 
Kleszczyński Stefan (Tomasovia Tomaszów). 
Lebiedowicz Jan (Unia Hrubieszów)
Leus Jerzy (wychowanek Łady Biłgoraj, później Stal Kraśnik i Wisła Puławy)
Lisowski Oktawian (bramkarz, Unia Hrubieszów)
Mazur (bramkarz, Motor Lublin)
Miłkowski Zdzisław (wówczas służbowo w Lubliniance, legenda Broni Radom. Zmarł w 2014 roku, w Radomiu rozgrywany jest memoriał jego imienia). 


Koniec wspaniałej spartakiadowej przygody (foto ze zbiorów Zdzisława Mroza).

Mróz Zdzisław (wówczas Motor Lublin, trener piłkarz, a po ukończeniu AWF – trener juniorów Motoru Lublin, poświęcił się pracy naukowej w Akademii Rolniczej, później wykładowca i pracownik naukowy w wyższej szkole w Holandii, obecnie emerytowany profesor doktor nauk rolniczych w Holandii).
Pisula Waldemar (wówczas Lublinianka, grał w III i II lidze), 
Podgórski (Motor Lublin)
Rysak Piotr (Ruch Izbica), 
Rześny Krzysztof (wychowanek Orląt Łuków, wówczas Motor Lublin, później mistrz Polski w Stali Mielec, uczestnik eliminacji do mistrzostw świata 1974, 1978, później trener, między innymi w Starachowicach, Lublinie i Kazimierzu dolnym.).
Scylhuber Roman (wówczas Technik Zamość, bramkarz, chyba służbowo w Techniku(?) 
Wężyk Andrzej (bramkarz, wychowanek Motoru Lublin, później współautor awansu do II ligi), 
Zieliński Jur (Wychowanek Zawiszy Bydgoszcz, w 1966/67 Avii Świdnik, później w Radomiaku, także trener w Radomiaku i Avii Świdnik.)
Trener: Jerzy Chrzanowski. 

Widoczny na fotografii wyżej Stanisław Cybulski 40 lat później… W 1967 roku był zawodnikiem Łady Biłgoraj. Wkrótce po sukcesach juniorskich trafił do Lublinianki, stał się jej legendą. Niektóre spotkania na Wieniawie to dzisiaj już klasyka – ot choćby sławny mecz pucharowy z Legią Warszawa… Legię przed porażką uchronił zmrok i sędzia Kruczkowski, który wykonał lepszy numer niż Henryk Bista w „Piłkarskim pokarze”. W późniejszym okresie kariery znakomity trener i wychowawca wielu piłkarskich talentów. 
O Marianie Kozerskim, który z trzeciej ligi trafił do reprezentacji, a przeciwko mistrzom Polonii Bytom grał na śniegu i lodzie jak wytrawny lis pola karnego już p[isalismy. Kozerski musiał grać na Spartakiadzie, choć pewnością w owym czasie by się przydał Stali Kraśnik w pasjonującej rozgrywce z Olimpijską reprezentacji Polski, która w Kraśniku zagrała sparing ze Stalą. Stal grała więc bez niego także Andrzeja Drabika i Ryszarda Dworzeckiego), ale i tak osiągnęła sensacyjny remis, a bramkarz Józef Madeja został super bohaterem. Zagrał tak znakomicie, że otrzymał w nagrodę powołanie do kadry na towarzyski mecz z Finlandią. 
Krzysztof Rześny, o którym już pisaliśmy grał przeciwko najsławniejszym graczom świata, wystąpił miedzy innymi w słynnym meczu z Anglią w Chorzowie (2:0) z cyklu eliminacji do Mistrzostw Świata. Ma więc udział w zdobyciu medalu na WM 1974. 
Do ligowej piłki trafili też Ryszard Dworzecki, Henryk Sola i Jan Lisiewicz.

Tadeusz Pawłowski, Andrzej Drabik, Józef Madeja i Jacek Rudak – czołowi piłkarze Stali Kraśnik i Lubelszczyzny drugiej połowy lat 60-tych. 
Wspomina Ryszard Dworzecki: 
-
1968 – Reprezentacja Lubelszczyzny

Dzięki książce "Zamojszczyzna miedzy bramkami" mamy fotografie złotoych medalistów. Znamy kilku - 3 od lewej Roman Nowosad (obok Roman Nowosad 30 lat później), 5 od lewej Mieczysław Wężyk, 1 z prawej Jan Golan (trener). Niżej - 4 z lewej Andrzej Peresada.
Po złotej bramce Andrzeja Peresady w finałowym meczu z Katowicami reprezentacja Lubelszczyzny wraca z Warszawy jako mistrz prestiżowych rozgrywek młodzieżowych.
Drużynę prowadził Jan Golan, który w okręgu lubelskim wyselekcjonował i zestawił taki team: Henryk Grzelak, Piotr Burcon, Mieczysław Wężyk, Janusz Gawłowski, Marek Wójcik, Ryszard Kanoniuk, Marek Krawczak, Tadeusz Bartoń, Roman Nowosad, Zbigniew Wideński, Zbigniew Podniesiński, Konrad Szczepański, Sylwester Czernicki, Andrzej Peresada.
luty
Autor najważniejszej bramki turnieju Andrzej Peresada (ur. 1950) to wychowanek MKS Zamość, gdzie grał też jego ojciec Tomasz. W Hetmanie karierę rozpoczynał też pierwszoligowy później bramkarz ŁKS-u Łódź Mirosław Peresada, brat Andrzeja.
Andrzej jako junior zagrał w meczu reprezentacji młodzieżowej w meczu Polska - CSRS . Należał do wyróżniających się napastników w województwie lubelskim. W wieku 20 lat w sezonie ligowym strzelił dla Hetmana 29 bramek i wyprzedził słynnego już Jana Jandę - 27. Grał też w Grunwaldzie Poznań i już na zakończenie kariery w Stali Poniatowa, gdzie mieszka do dzisiaj. Jako trener prowadził między innymi Broń Radom w III lidze.

Andrzej Peresada
W młodzieżowej reprezentacji zagrał też Roman Nowosad, przez wiele lat czołowy zawodnik Avii Świdnik, później Hetmana Zamość, jako trener jeden z prekursorów szkółek piłkarskich w regionie. Dla wielu młodych zawodników autobus szkółki piłkarskiej AMSPN nazwany "Pszczółka" na zawsze zostanie w pamięci.
Jeden ze złotych medalistów wkrótce stanie się bohaterem piłkarskiej Lubelszczyzny. O Sylwestrze Czernickim będzie mówiła cała Polska. Ale o tym już w kolejnym odcinku...
W nagrodę za złoty medal juniorzy z Lubelszczyzny pojechali na turniej do Viereggio we Włoszech. Kilku z nich wyrosło już z wieku j7uniora ui pojechali inni. Wspomina jeden z nich Mieczysław Puszka (grał w Avii):
- To było wielkie przeżycie. To były inne czasy, wyjazd za granicę to wielke eskapada, Interwencja wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji, w ogóle nastroje w Europie nieciekawe. Przed wyjazdem indokrynowano nas w siedzibach Służby Bezpieczeństwa. Jechaliśmy pociągiem „Szopen”, przejazd przez Czechosłowację był kontrolowany. Nasze bagaże były przewracane po kilka razy. 
Pamiętam, że graliśmy z młodzieżowcami między innymi Juventusu Turyn, wśród nich byli tacy, którzy mieli już debiuty pierwszym składzie: ……J Banccio. Przegraliśmy z nimi dwa razy po 0:2, ale już samo to, że były takie baraże świadczy o sukcesie. Świetnie zagrał Janusz Przybyła, który tak jak ja, został powołany do reprezentacji wskutek tego, że inni „wyszli z wieku”. 
Na piłkarza światowego formatu już wówczas zapowiadał się Sylwester Czernicki, który rok później zdobędzie z Lublinianką wicemistrzostwo Polski, a obserwatorzy juniorskiej piłki będą mówić głównie o nim jako zawodniku nietuzinkowym, przed którym kariera stoi otworem. Wówczas o wielkich międzynarodowych wynikach polaków nikt nie marzył, one miały dopiero nadejść. Szkoda, że4 wielu zdolnych zawodników nie wierzyło w nie. Kisiło się w kompleksach, których źródłem była siermiężna sportowa rzeczywistość. Bark bazy szkoleniowej, boisk, stadionów… Nikt nie wierzył, że pod tym względem kiedykolwiek dogonimy świat. Dogoniliśmy dopiero w roku 2012. Po czterdziestu latach, A przecież sportowo dogoniliśmy wcześniej… W tej pogoni uczestniczyło wielu lubelskich piłkarzy. 
1969 – Juniorzy Lublinianki wicemistrzami Polski, kontrowersje wokół Jarosława Czarnieckiego
W lipcu Lublinie rozegrano Mistrzowa Polski juniorów 1969. Z turniejów regionalnych do finału awansowały zespoły Legii Warszawa, Lublinianki, Wisły Kraków i Stali Mielec. Faworytem byli „Wiślacy”, którzy mieli w składzie miedzy innymi Henryka Szymanowskiego, Zbigniewa Stachela czy Obarzanowskiego, którzy byli w kadrze pierwszwej drużyny. Wówczas turnieje mistrzowskie rozgrywano systemem „każdy z każdym”.Po rozegraniu wszystkich spotkań zaistniała sytuacja kuriozum – dwa pierwsze zespoły Legia i Lublinianka miały identyczną ilość punktów – po 4 i taki sam ąm stosunek bramek (4:2). Także remis padł w spotkaniu pomiedzy liderami (1:1) . Choć w tym meczu Legia była bliżej sukcesu i mistrzostwa. Zabrakło jedenastu minut.
28.07.1969: Lublinianka 1-1 (0-0) Legia Warszawa
0-1 72 min. Cypka (karny)
1-1 79 min. Przybyła
Lublinianka: Grzelak, Choina, Wideński, Borowiec, Mazur, Mącik (70. Czernicki), Gawłowski, Krawczak, Karkuszewski (57. Stelmasiak), Podniesiński, Przybyła.
Legia: Płuska, Janota, Słodkowski, Cypka, Rucel, Troczyński, Sroka, Judkowiak, Jakubowski (59. Przeździecki), Miąszkiewicz, Zimnowłocki (26. Okulski).
Sędziował: Włodzimierz Karolak (Łódź).

Relacjonowano ten mecz: „Faworyzowana w meczu z gospodarzami Legia mimo wyrównanej gry prowadziła po karnym Tadeusza Cypki. Wydawało sie, że wynik utrzyma sie do końca. Jednak Lublinianie nie poddawali się – w 79 minucie Janusz Przybyła wykorzystał szansę i było 1:1. Postanowiono mecz powtórzyć. Była to więc super-dogrywka. Od początku podopieczni Jana Golana ostro zaatakowali, mieli swoje sytuacje do objecia prowadzenia, lecz Wideński i Gawłowski nie trafilki do siatki”.


Dodatkowy mecz (finał): 29.07.1969 g.17:00 Lublinianka 1-2 (1-1, 0-1) Legia Warszawa

0-1 7 min. Sroka
1-1 16 min. Krawczak
1-2 89 min. Troczyński
Lublinianka: Grzelak, China, Wideński, Borowiec, Mazur, Gawłowski, Czernicki (Mącik), Karkuszewski, Krawczak, Podniesiński, Przybyła.
Legia: Płuska, Janota, Słatkowski, Cypka, Rucel, Troczyński, Sroka, Judkowiak, Jakubowski, Miąszkiewicz, Okulski.
Relacja z prasy: „Pierwsza połowa spotkania przyniosła wynik remisowy, który odpowiadał sytuacji na boisku. Druga połowa zakończyła się także remisem mimo dość wyraźnej przewagi, szczególnie w pierwszych 20 minutach, zespołu Lublinianki. Bramkę Legii dwukrotnie ochroniły poprzeczka i słupek, a raz obrońca, który wybił piłkę z linii bramkowej. Dogrywka dwa razy po 10 minut przyniosła bramkę piłkarzom Legii. Po spotkaniu zespołowi Legii wręczono puchar PZPN”.
Trenerzy po całym turnieju mówili:
Prof. Wiesław Motoczyński (PZPN): „Moim zdaniem najlepszymi zespołami w tym turnieju były Legia i Lublinianka. Pierwsza drużyna grała najlepiej pod względem taktycznym i technicznym. Jest to bardzo wyrównany zespół, który w każdym spotkaniu może się podobać. Lublinianka natomiast posiadała najgroźniejszy atak. W zespole tym m.in. wyróżnili się dwaj młodzi zawodnicy, których dotychczas nie widziałem – Karkuszewski i Wideński. Zespół gospodarzy mógł wygrać decydujący mecz o mistrzostwo Polski, gdyby w ostatnich minutach na boisko niepotrzebnie nie wszedł kontuzjowany Czernicki”.
Jerzy Słaboszowski (trener kadry narodowej juniorów): „Finałowy turniej był bardzo emocjonujący. Wszystkie drużyny reprezentowały wyrównany poziom i w tej sytuacji każda mogła zdobyć mistrzostwo. Z zawodników grających w poszczególnych zespołach wyróżnili się byli lub obecni członkowie kadry narodowej – Obarzanowski (Wisła), Buda (Stal), Sroka (Legia), Przybyła i Gawłowski (Lublinianka). Szkoda, że w turnieju tym bardzo mało grał Sylwester Czernicki z Lublinianki. Gdyby nie kontuzja tego zawodnika, gospodarze mogli mieć bardzo silny punkt w swojej drużynie”.
Tadeusz Chruściński (trener Legii): „Pierwsza połowa meczu była wyrównana z lekką przewagą Legii. W drugiej połowie przewaga należała do Lublinianki. Moi zawodnicy grali bardziej rozważnie w obronie i dlatego odnieśli zwycięstwo. Z mojej drużyny wyróżniam: Cypkę, Troczyńskiego, Miąszkiewicza i Srokę. W Lubliniance najbardziej wartościowymi zawodnikami byli Krawczak i Wideński.
Jan Golan (trener Lublinianki): „No cóż, nie udało się. Wszyscy moi zawodnicy wykazali dużo ambicji i w zasadzie wypełnili założenia taktyczne. Mam jedynie pretensje do obrońcy Mazura, który popełnił dwa rażące błędy przechylając szalę zwycięstwa na stronę Legii”.
Jerzy Słaboszowski (trener kadry): „Jestem pełen uznania dla juniorów Lublinianki za ich ambitną grę. W spotkaniu tym raz jeszcze potwierdziło się, że o zwycięstwie w ostatecznym rozrachunku decyduje większa dojrzałość taktyczna. Z piłkarzy, których obserwowałem w lubelskim turnieju najbardziej podobali mi się: Buda ze Stali, Wideński i Krawczak z Lublinianki, Obarzanowski z Wisły i Cypka z Legii”.
***
Składy drużyn w turnieju finałowym w Lublinie:
Wicemistrzowie Polski juniorów 1969 – Lublinianka.
Na zdjeciu od lewej stoją: Sylwester Czernicki, Zbigniew Wideński, Zbigniew Borowiec, Edward Crzelak, Andrzej Choina, Bolesław Mącik, Mieczysław Mazur, Janusz Gawłowski, Jan Golan (trener). W środkowym rzedzie: Janusz Przybyła, Zbigniew Podniesiński, Marek Krawczak, Stanisław Karkuszewski, Zbigniew Góral, Zbigniew Stelmasiak. Leżą: H. Grzelak, J. Chabior. Trener Jan Golan.
Kadr z portretu Legii Warszawa – pierwszy z lewej Tadeusz Cypka (później piłkarz Motoru) .
Legia Janusz Płuska, Jacek Janota, Wojciech Sładkowski, Tadeusz Cypka, Jerzy Rucel, Marek Troczyński, Waldemar Sroka, Mieczysław Judkowiak, Janusz Jakubowski, Marek Miąszkiewicz, Janusz Okulski, Tadeusz Zimnowłocki, Andrzej Młynarczyk, Andrzej Wojciechowski, Piotr Duszyński, Lech Cieślak, Jerzy Celejewski, Ryszard Arciechowski, Tadeusz Przeździecki. trener: Tadeusz Chruściński
Stal: Waliszewski, Wrażeń, Myjak, Chęciński, Kusek, Wieśniak, Wiącek, Buda, Wydro, Stępień, Pietras. trener: Konrad Jędryka.
Zbigniew Stochel występujący w Wiśle Kraków w I lidze zadebiutował w wieku 16 lat, a wiec tak samo jak Włodzimierz Lubański. W meczu z Zegłębiem Wałbrzych zagrał chyba nieźle, bo trener wystawił go także w kolejnym z Sosnowcem. To były jedyne mecze w Wiśle. Po Krakowie plotkowani iż młody zawodnik lubi się zabawię, trenerzy za szybko uwierzyli tej gadaninie. Później zostanie znanym ligowcem pod nazwiskiem Zbigniew Hnatio (od 1971 roku). Z Wisły trafi do Stali Stalowa Wola, później do Stali Mielec (mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski, występy w europejskich pucharach, także przeciwko Realowi Madryt, Hamburger SV, Crvenej Zvezdzie, młodzieżowej reprezentavji Polski). Wróci do Krakowa, lecz do Cracovii a nie Wisły. Zagrał też trochę w Góralu Żywiec i wjechał do Polonii Hamilton. Już jako nastolatek chciał grać jak Guenter Netzer… I niewiele mu zabrakło.
Wisła: Cisowski, Zagłobik, Janiszewski, Szmigiel, Zb. Michaliszyn, T. Michaliszyn, Szymanowski, Garlej, Stachel, Obarzanowski, Mietkowski. trener: Marian Kurdziel.
***
Duże ligowe kariery zrobiło kilku z wicemistrzów Polski 1969.
Sylwester Czernicki w przedturniejowych i poturniejowych dyskusjach okazał się sprawcą sukcesu, ale też przyczynił się do tego, że Lublinianka nie została mistrzem. Otóż wychwalany przez wszystkich Czernicki, czarujący przebojowością w stylu George Besta uległ tuż przed turniejem kontuzji. Nie była ona taka, żeby uniemożliwiać mu grę – jedynie ograniczała jego pełny udział w meczach. Toteż zaraz po zakończeniu turnieju trenrzy mówili, że nie powinien był grać, inni twierdzili, że gdyby był w pełni dyspozycji – Lublinianka by była mistrzem. Bezdyskusyjnym mistrzem.
Janusz Przybyła (z lewej) był w orbicie zainteresowań Legii Warszawa i Gwardii Warszawa, w których zagrał kilka spotkań, ostatecznie wrócił do Lublina, gdzie został ulubieńcem kibiców Motoru Lublin. Do dzisiaj dzierży rekord strzelonych dla Motou bramek w II lidze – 47. Jest współautorem pierwszego awansu Motoru do ekstraklasy. Rozegrał w niej 31 spotkań strzelając 6 bramek. Później przez wiele lat reprezentował w II lidze Avię Świdnik.
Stanisław Karkuszewski (ur. 1951) później grał w Koronie Kielce (bramki w II lidze) i Hetmanie Zamość (bramkostrzelny III-ligowiec), z którego trafił do Krasnegostawu. Zdaniem wielu piłkarskich fachowców, piłkarz ten nie spełnił się jako sportowiec nawet w pięćdziesięciu procentach. Jakby rozgrzebał swój talent i nie potrafił przebić się na wyżyny, czyli minimum do I ligi.
Bolesław Mącik (foto – 1 akapit – z prawej, ur 1952 roku). Najlepsze lata w Motorze Lublin i Avii. W Motorze Lublin współautor awansu do I ligi, gdzie w 25 meczach strzelił 2 gole), później Avia Świdnik, Start Krasnystaw. Wszędobylski napastnik o wrodzonym instynkcie strzeleckim. Pod koniec kariery rozgrywający.
O jednym młodym piłkarzu warto tu wspomnieć. Oto Czesław Buda, który wystąpił w składzie Stali Mielec, w 1968 i 1969 roku zdobył na MPJun. brązowe medale. 
Wkrótce trafi do Motoru Lublin i przez kilka lat będzie mocnym punktem defensywy grając razem z Tadeuszem Kamińskim, Markiem Skrzypczyńskim, Władysławem Buckii Jackiem Rudakiem, Jerzym Gierobą, Janem Lisiewiczem, Pawłem Ryszardem Kałkusem. W 1973 roku wywalczy trzeci awans Motoru do II ligi.
1970 – Motor Lublin trzeci w Kluczborku
Finałowy turniej odbył się w Kluczborku pod koniec lipca 1970 roku. Poloniści z Bytomia pokonali Lechię 1-0 oraz Metal 2-1, i przegrali z Motorem 0:1. Z czterema punktami zotali mistrzami. Ale mecz z Motorem przegrali 0:1, a gola wbił Wiater. Inne wyniki: Lechia - Motor 2-0, Motor - Metal 1-1. Mistrzem została Polonia Bytom, Motor wyjeżdżał z Kluczborka z satysfakcją, że pokonał mistrza i zaprzysiężeniem, że z rok w Lublinie się „odkuje”. 
- Już wówczas czuliśmy, ze drużynę stać na mistrzostwo w najbliższym turnieju – wspomina Waldemar Wiater, strzelec gola w meczu z mistrzem Polonią Bytom. – Z Kluczborka wracaliśmy naładowani emocjami i pragnieniem zrewanżowania się.Turniej miał się odbyć w Lublinie. 
W zespole prowadzonym przez Mieczysława Kieronia i Jerzego Adamca wyróżniającymi się zawodnikami byli Władysław Żmuda, Jerzy Chachuła, Jan Mrozik i Jerzy Krawczyk. 
Nikt wówczas nie miał pojęcia, że w Lublinie jest talent, który zostanie gwiazdową światowych boisk równą najwybitniejszym osobistościom stadionów. Żmuda rozpoczynał wraz z bratem, pod okiem Pawła Mikołajczaka i Edward Widery, ale razu zaczął od piłki nożnej. Obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi jako bardzo młody chłopak grał w koszykówkę w Starcie Lublin jednak już w wieku 12 lat został piłkarzem III-ligowego wówczas Motoru.. Później bacznie mu się przyglądał Stanisław Świerk. To on chodził po szkołach i przypatrywał się młodym chłopcom, a najlepszych zapraszał na trening, Była połowa lat 60-tych . Na jego zapał do sportu łakomie cmokali trenerzy piłki ręcznej i koszykówki. Dysponował świetnymi warunkami fizycznymi, był zawodnikiem bardzo trudnym do przejścia. Mocno stał na nogach, do perfekcji opanował grę wślizgiem, świetnie grał głową. Praktycznie nie popełniał błędów - spokojny, opanowany, twardy. Znany był również z czystej gry. Początkowo grał na pozycji wysuniętego stopera, często pełniąc rolę "plastra" pilnującego napastników przeciwnika, z czasem kierował defensywą, robiąc to znakomicie. Imponujące, że utrzymywał znakomitą formę przez prawie 20 lat.
W 1971 roku zdobył Mistrzostwo Polski Juniorów, a 26.05 zadebiutował w reprezentacji juniorów w meczu z Anglią w Prezov podczas turnieju UEFA (Mistrzostwa Europy Juniorów do lat 18). Rok później Żmuda brał udział w podobnym turnieju w Hiszpanii, gdzie Polacy zajęli III miejsce. 

Stanisław Świerk
Wysoki, dobrze zbudowany, nienaganna technika – od początku było wiadomo, że będzie z niego wielki piłkarz. Szybko stał się głównym filarem obrony zespołu juniorów, który najpierw w 1970 roku pod wodzą trenerów Jerzego Adamca i Mieczysława Kieronia wywalczył brązowy medal mistrzostw Polski, a następnie, rok później, nie miał już sobie równych w kraju.
– To były wzorowe czasy pracy z młodzieżą. Mieliśmy niezłych szkoleniowców, niezłe warunki do uczenia się gry w piłkę. Sukcesy musiały z czasem przyjść – mówi Żmuda.
nocookie.net
Thl Thompson w 1971 roku przeszedłl z Sheffield do Liverpooku, Żmuda z Motoru do Gwardii. Anglu zrobił europejsks karierę klubową, Żmuda światową kariere reprezentacyją. 
Władysław Żmuda miał okazje spotkać się z Thompsonem w europejskich pucharach, kiedy to Śląsk po pokonaniu Royal Antwerp wylosował Liverpool. Po 2:2 w e Wrocławiu, w Anglii było 0:3. Niestety - Żmuda w tych meczach nie zagrał z powodu kontuzji. Zagrał za to Tadeusz Pawłowski, który w Hiszpanii też miał okazje sparować z Thomsponem.
ŚLĄSK: Zygmunt Kalinowski - Marian Balcerzak, Henryk Kowalczyk, Krzysztof Karpiński, Jan Erlich - Mieczysław Kopycki, Tadeusz Pawłowski, Roman Faber - Zygmunt Garłowski, Józef Kwiatkowski (59-Mieczysław Olesiak), Janusz Sybis; trener- Władysław Żmuda
LIVERPOOL: Clemence - Neal, Smith, Thompson, Kennedy - Hughes, Case, Hall - Heighway, Toschack, Callaghan; trener- Robert (Bob) Paisley.

Uczestnikiem mistrzostw UEFA juniorów w Hiszpanii był też Brian Little, później zawodnik Zdobywcy Puchar Europy Mistrzów Klubowych z Aston Villa Birmingham. 
Motor opuścił w 1972 roku. Odszedł do Gwardii Warszawa, choć początkowo zamierzał do Zagłębia Wałbrzych.
– Już wtedy miałem ambicje gry w I lidze, a zespół z Lublina raczej kierował się w stronę trzeciej. Zresztą w II lidze rozegrałem wtedy zaledwie kilka spotkań. Dlaczego Warszawa, a nie Wałbrzych? Motor nie zamierzał mnie puścić do Zagłębia i temu klubowi nie udało się uzyskać dla mnie zwolnienia, z kolei ta sztuka powiodła się drużynie ze stolicy. Z perspektywy czasu nie był to zły ruch. Znalazłem się pod okiem znakomitego szkoleniowca – Ryszarda Koncewicza – wspomina.
To z Gwardii, z którą grał w Pucharze UEFA, trafił do reprezentacji Polski. Miał wtedy zaledwie 20 lat i szanse udziału w finałach piłkarskich mistrzostw świata. Choć rozegrał jedynie dwa spotkania w narodowej jedenastce, w 1974 roku trener Kazimierz Górski postanowił, że zabierze go do Niemiec i że zagra na mistrzostwach świata w podstawowym składzie! To było genialne posunięcie trenera tysiąclecia.

• 
© paco.pl
Polska znakomicie grała wówczas nie tylko w ataku, ale i w obronie (tylko 5 straconych goli), a Żmuda rozpoczął wspaniałą karierę.
Żartowano, że nogą „potrafi wbijać gwoździe”. Takim też tytułem opatrzy ł przebojowy reportaż o Żmudzie często tutaj cytowany tygodnik „Sportowiec”. Był bowiem obrońcą doskonałym – interweniował mocno i zdecydowanie, ale zawsze „czysto” i precyzyjnie.
Do tego wyróżniał się wspaniałą, elegancką, „sportową” sylwetką – 187 cm wzrostu i 85 kg wagi. Żmuda wraz z Gorgoniem i Szymanowskim stworzył najlepszą linię defensywy w historii polskiego futbolu. Niezmiennie cieszył się zaufaniem kolejnych selekcjonerów – nieprzerwanie grał w reprezentacji przez 13 lat. Aż cztery razy startował w Mistrzostwach Świata – od 1974 do 1986 roku. 
Gdy w ostatnim z mundiali, w Meksyku, pojawił się w końcówce meczu z Brazylią, wyrównał rekord wszechczasów należący do Niemca Uwe Seelera – zagrał 21 mecz na MŚ. Do dziś jest to piąty wynik w historii!
Żmuda jednak wciąż nie ukrywa żalu po meksykańskim mundialu. Trener Piechniczek wpuścił go na boisko dopiero w czwartym, ostatnim meczu Polski, gdy przegrywaliśmy 0:4 z Brazylią. Wszedł na ostatnie 6 minut, tylko po rekord...Lublinianin twierdzi, że gdyby zagrał we wcześniejszych meczach, miałby nie tylko samodzielny rekord wszechczasów, ale i cała polska reprezentacja miałaby lepsze wspomnienia z Meksyku.
Władysław Żmuda miał na koncie medale mistrzostw świata i okiełznaną światową plejadę gwiazd piłki, którym napsuł mnóstwo krwi. Mazzola, Ayala, Babington, Kempes, Edstroem, Torstensson, Zico, Cruyff, Neeskens i wielu innych…Właściwie to najlepsi gracze świata praktycznie bali się starcia z Polakiem. W wielu przypadkach pozornie leniwy, poruszający się jak podstarzały ramol kompromitował artystów piłki już w pierwszym starciu.
- Nigdy nie reagowałem na zwody, finty, tricki techniczne powie po latach wychowanek Motoru. – Patrzyłem na piłkę, oni wyczyniali nad nią cuda… J polowałem na chwile, kiedy mogę wyprzedzić ich spryt i w jakikolwiek sposób przerwać te czary. Ułamek sekundy decydował, czyże odbierałem im piłkę, wybijałem sprzed nóg, przecinałem ich myślenie… Nigdy nie chwaliłem się nikomu o swoich tajemnicach, o tym jak powstrzymać Kempesa, czy Mazzole. Jego zimne, twarse spojrzenie poznali: Ganson (Haiti), Chinaglia (Włochy), Surjak (Jugosławia), Gerd Mueller (Niemcy) i Jairzinho (Brazylia).
Jest wielce prawdopodobne, że trener Kazimierz Górski już w 1973 roku wiedział o prywatnych tajemnicach Żmudy, jak grać przeciwko wielkim gwiazdom piłkarstwa. Ale Górski był skryty tak samo jak Żmuda. Mieli chyba podobne charaktery. 
Żmuda reprezentował Polskę w sumie aż w pięciu powojennych startach w MŚ. W 2002 r., na boiskach Korei i Japonii, był bowiem II trenerem reprezentacji Polski, asystentem selekcjonera Jerzego Engela.
Samodzielnie, bez sukcesów, prowadził polską reprezentację młodzieżową w eliminacjach Młodzieżowych Mistrzostw Europy 2006. Władysław Zmuda ukończył Akademię Wychowania Fizycznego we Wrocławiu i Międzynarodową Szkołę Trenerską we Włoszech. Z wykształcenia jest nauczycielem wychowania fizycznego i trenerem pierwszej klasy piłki nożnej.
Mieszka w jednej z podwarszawskich miejscowości. Jest szefem Fundacji Sportowa Akademia Władysława Żmudy w Warszawie, w której nauki od mistrza pobiera piłkarski narybek.
Razem ze Żmudą do piłkarskiej kariery startował Jerzy Krawczyk, który nie osiągnąl wyników takich jak kolega, lecz również grał w europejskich pucharach. 
Kalinowszczyzna to dzielnica Lublina, gdzie piłkarskie koło fortuny bywało wprawiane w ruch. Tu był stadion Motoru przy ulicy Kresowej i tu była atmosfera zbliżających się meczów. Tu wiec młodych chłopców przyciągała aureola piłki. Na treningach podglądali gwiazdy Motoru. Mimowolnie Famulski, Góral, Widera, Świerk i inni poznawali na placykach do zabaw i gry… Wyróżniającym się łepkom czasami stawialiśmy coraz to nowe zadania – mówił w rozmowie z dziennikarzem Maciej Famulski w 1998 roku. – O tym, że Żmuda, Krawczyk, czy inni w późniejszym okresie wyrosną na znakomitych piłkarzy wiedzieliśmy znacznie wcześniej. 
Mistrzostwa Świata 1974, Mario Kempes sprowadzony do parteru. Stoją: „Biała góra” tak zwano Jerzego Gorgona i Władysław Żmuda „Ten, który nogami może wbijać gwoździe”. (Foto; Eugeniusz Warmiński). 
Kariera Żmudy potoczyła się błyskawicznie – dość przypomnieć, że już w 1974 roku miał na koncie medale mistrzostw kraju juniorów, medali mistrzostw Europy juniorów, wreszcie medal mistrzostw Świata, a w 196 dorzucił medal Igrzysk Olimipijskich. Czy jest inny piłkarz w historii futbolu z takim życiorysem? Wątpie. 
A po drodze do kolejnego medalu mistrzostw Świata były przecież kapitalne mecze w barwach Śląska Wrocław i Widzewa w europejskich pucharach – z Liverpoolem, niestety nie zagrał z powodu kontuzji, ale jako „widzewiak” – z Juventusem odcisnął znaczące Pietno w meczach ćwierćfinałowych 3:1, 1:3 i sukces w karnych. Widzew był w czwórce najlepszych klubów Klubowego Pucharu Mistrzów Europy. 
Wróćmy do Olimpiady Żmudy - do Montrealu w 1976 roku biało-czerwoni jechali jako obrońcy trofeum sprzed czterech lat. Podczas turnieju graliśmy średnio. Zaledwie bezbramkowy remis z Kubą i zaledwie 3:2 z Iranem. Wygraliśmy 5:0 z KRLD i 2:0 z Brazylią. Finałowy mecz z NRD przegraliśmy 1:3.
Warto odnotować, że po zakończeniu igrzysk piłkarze do kraju przylecieli innego dnia niż cała medalowa ekipa. Zabrakło dla nich miejsca w samolocie. Nikt nie witał także naszej ekipy, karząc tym samym drużynę, w której występował także i Władysław Żmuda za to, że zdobyli zaledwie srebrny medal.
Władysław Żmuda
Urodził się 6 czerwca 1954 w Lublinie* kariera piłkarska: Motor Lublin (1967-1972), Gwardia Warszawa (1972-1974), Śląsk Wrocław (1974-1979), Widzew Łódź (1980-82), Hellas Werona (Włochy, 1982-1984), Cosmos NY (USA; 1984), US Cremonese (Włochy, 1984-1987)
* reprezentacja Polski: rozegrał 91 spotkań i zdobył 2 gole (wg starych statystyk 93 mecze i 2 gole)
* największe osiągnięcia: dwa razy trzecie miejsce w finałach Mistrzostw Świata: w 1974 i w 1982, aż 4 razy startował w finałach MŚ: 1974, ‘78, ‘82, ‘86. Łącznie rozegrał 21 meczów, w tym 20 w pełnym wymiarze, co daje mu piąte miejsce w historii MŚ * srebrny medal olimpijski 1976 * mistrz Polski: 1977, 1981, 1982 * Puchar Polski: 1976. 
Data: 2-01-2003, autor: Jacko
W zasadzie jego sylwetka jest prezentowana w każdej książce na temat polskiej piłki nożnej. Bez wątpienia najbardziej utytułowany piłkarz Śląska. Jednocześnie 
Wkrótce przeszedł do Gwardii Warszawa i 28.10.1972 r zadebiutował w ekstraklasie w meczu z Pogonią Szczecin w Warszawie a miesiąc później, 29.11 po raz pierwszy wystąpił w reprezentacji młodzieżowej w spotkaniu z Węgrami w Budapeszcie. W swoim pierwszym sezonie zdobył z Gwardią trzecie miejsce w lidze. Grał na tyle dobrze, że zainteresował się nim trener Kazimierz Górski. W kwietniu 1973 roku zagrał w sparringu kadry z MSV Duisburg w Poznaniu. Na oficjalny debiut musiał jednak trochę poczekać. Słynny mecz z Anglią na Wembley oglądał z trybun, gdyż dzień wcześniej grał w młodzieżówce, ale w drodze powrotnej, 21.10.1973 zadebiutował w kadrze Górskiego w meczu z Irlandią w Dublinie. Jadąc na Mistrzostwa Świata w RFN miał na koncie zaledwie 2 występy w reprezentacji. Był przygotowany na pełnienie roli rezerwowego, gdyż większe szanse na partnerowanie Jerzemu Gorgoniowi dawano grającemu na Wembley bardziej doświadczonemu Mirosławowi Bulzackiemu. Tymczasem w pierwszym meczu z Argentyną obok stopera Górnika zagrał właśnie Żmuda. Niespodzianka a jednak świetny instynkt Kazimierza Górskiego. Żmuda pilnował słynnego Mario Kempesa i całkowicie wyłączył go z gry. Mówi się, że był to jeden z najlepszych meczów młodego stopera w całej jego długiej karierze. Na pewno najważniejszy. W następnych spotkaniach był plastrem takich piłkarzy jak Ganson (Haiti), Chinaglia (Włochy), Edstrom (Szwecja), Surjak (Jugosławia), Gerd Mueller (Niemcy) i Jairzinho (Brazylia). Z tych zawodników tylko zawodnikowi niemieckiemu zawodnikowi udało się strzelić bramkę polskiej drużynie. Polacy byli rewelacją turnieju i zajęli III miejsce na świecie. Żmuda miał wtedy zaledwie 20 lat a należał do najlepszych zawodników turnieju. Został wybrany do najlepszej jedenastki zawodników, którzy nie przekroczyli 23 roku życia. Przed Mistrzostwami zdobył z reprezentacją młodzieżową III miejsce na Młodzieżowych Mistrzostwach Europy.
Przeszedł do Śląska a Piłka Nożna uznała go Odkryciem Roku. W 1975 roku zajął III miejsce w lidze premiowane pierwszym startem w historii Śląska w europejskich pucharach. Wystąpił też we wszystkich 11 meczach reprezentacji, m.in. świetnie grał w spotkaniu z Holandią w Chorzowie (EME - 4:1 dla Polski). W 1976 roku zdobył ze Śląskiem Puchar Polski oraz brał udział w Olimpiadzie w Montrealu. Tam reprezentacja Polski wywalczyła wicemistrzostwo, uznane w tamtych czasach (Żmuda wystąpił we wszystkich 5 meczach). W plebiscycie Sportu na piłkarza roku zajął III miejsce. Bardzo udany był dla Żmudy sezon 1976/77. Ze Śląskiem zdobył jedyne w historii klubu Mistrzostwo Polski oraz awansował do ćwierćfinału Pucharu Zdobywców Pucharów. Został uznany piłkarzem wiosny 1977. W samym roku 1977 wystąpił we wszystkich 11 spotkaniach reprezentacji, wywalczając z nią awans do Mistrzostw Świata w Argentynie. Przez czytelników Sportu został uznany II piłkarzem roku. W kolejnym sezonie wywalczył wicemistrzostwo Polski a w meczu z Grecją zdobył swoją pierwszą bramkę w reprezentacji. Pojechał na Mundial w Argentynie. Polacy mieli być jednym z głównych kandydatów do medalu, jednak zajęli V - VI miejsce. Jednym z nielicznych zawodników, którzy nie zawiedli był właśnie Żmuda. Znowu został II piłkarzem roku. Rok później uległ ciężkiej kontuzji. Po jej wyleczeniu w 1980 roku przeszedł do Widzewa.
Pod koniec roku brał udział w słynnej aferze na Okęciu i wraz z Młynarczykiem, Bońkiem i Terleckim został zawieszony. Na krótko, Żmuda, który był już wtedy kapitanem pierwszy skorzystał z amnestii. W 1981 powrócił do kadry i wywalczył z nią awans do Mistrzostw Świata. Z Widzewem z kolei wywalczył Mistrzostwo Polski (strzelił w tym sezonie swoją jedyną bramkę w ekstraklasie), a indywidualnie wywalczył Złote Buty i po raz kolejny tytuł II piłkarza roku. Bardzo udany był dla Żmudy rok 1982. Z Widzewem obronił tytuł mistrzowski i pojechał na swoje trzecie już Mistrzostwa Świata. Na boiskach hiszpańskich Polska po raz drugi wywalczyła III miejsce. Żmuda imponował spokojem i doświadczeniem w grze, był liderem linii defensywnych. Tworzył bardzo dobrą parę stoperów z obecnym selekcjonerem Pawłem Janasem. Wielki przegrany turnieju, trener Brazylii Tele Santana powiedział "Gdybym miał w drużynie parę Janas - Żmuda pozostali futbolowi potentaci musieliby się skoncentrować wyłącznie na walce o drugie miejsce."
Jesienią Żmuda podpisał kontrakt z beniaminkiem Serie A Veroną. Niestety szybko przytrafiła mu się poważna kontuzja, która wyeliminował a go z gry na ponad rok. Do kadry wrócił w maju 1984 r. Wkrótce przeszedł do Cosmosu Nowy Jork. Jednak piłka w USA po krótkim okresie traciła na popularności, a dalekie odległości od Europy powodowały, że dojazdy na kadrę były bardzo kosztowne. Żmuda postanowił wrócić do Europy i przeszedł do włoskiego Cremonese. Po słabszym występie przeciw Belgii (EMŚ) Żmuda stracił miejsce w podstawowej jedenastce reprezentacji. Jego klub spadł do Serie B a w decydujących meczach o awansie do meksykańskiego mundialu Żmuda nie grał. Do Meksyku jednak pojechał. Był wtedy w dobrej formie, jednak trener Piechniczek postawił na parę stoperów Wójcicki - Majewski. W opinii większości Żmudę traktowano jak 4 lata wcześniej Andrzeja Szarmacha - na mistrzostwa pojechał niejako za zasługi. Żmuda zagrał tylko ostatnie 6 minut meczu 1/8 finału z Brazylią, zmieniając Jana Urbana. Występ ten miał charakter symboliczny i prestiżowy - Żmuda wyrównał rekord Uve Seelera po raz 22 grając w finałach Mistrzostw Świata. Pozostaje zagadką, dlaczego trener Piechniczek nie pozwolił mu na pobicie tego rekordu, pomijając fakt, że para stoperów w meczach z Anglią i Brazylią nie radziła sobie. Był to jednocześnie ostatni mecz Żmudy w reprezentacji Polski. Po nieudanej próbie awansu do Serie A w sezonie 1986/87 zakończył karierę.
Z początku był daleko od wielkiej piłki. Prowadził młodzieżową szkółkę w Veronie, w Polsce zajął się biznesem. Szybko trafił do sztabu szkoleniowego PZPN. Współpracował z reprezentacjami juniorów i młodzieżowymi. Został także jednym z asystentów trenera Engela, z którą wywalczył awans na swój już piąty Mundial. Po Mistrzostwach Świata objął samodzielnie reprezentację młodzieżową, teraz jest jednym głównych kandydatów na asystenta trenera Janasa.
Władysław Żmuda 9 razy grał w reprezentacji juniorów, 9 w młodzieżowej, 2 w B i 91 w A (2 gole). Strzelił po 1 golu w I lidze polskiej i włoskiej.

Władysław Żmuda
Urodził się 6 czerwca 1954 w Lublinie* kariera piłkarska: Motor Lublin (1967-1972), Gwardia Warszawa (1972-1974), Śląsk Wrocław (1974-1979), Widzew Łódź (1980-82), Hellas Werona (Włochy, 1982-1984), Cosmos NY (USA; 1984), US Cremonese (Włochy, 1984-1987)
* reprezentacja Polski: rozegrał 91 spotkań i zdobył 2 gole (wg starych statystyk 93 mecze i 2 gole)
* największe osiągnięcia: dwa razy trzecie miejsce w finałach Mistrzostw Świata: w 1974 i w 1982, aż 4 razy startował w finałach MŚ: 1974, ‘78, ‘82, ‘86. Łącznie rozegrał 21 meczów, w tym 20 w pełnym wymiarze, co daje mu piąte miejsce w historii MŚ * srebrny medal olimpijski 1976 * mistrz Polski: 1977, 1981, 1982 * Puchar Polski: 1976.
1971 – Motor mistrzem Polski juniorów, turniej lubelski potwierdza talent wielu zawodników

W lipcu na stadionie Motoru Lublina Motor zdobywa Mistrzostwo Polski juniorów 1971. W finale nie daje szans ŁKS-owi Łódź 3:0, Warcie Poznań 3:0 i Metalowi Kluczbork 3:1 z którym poległ rok wcześniej.
Pytamy o najważniejszy mecz całych rozgrywek?
Mówi Waldemar Wiater: 

- Turniej finałowy był ważny, tam wygraliśmy wszystkie mecze i to wyraźnie… Moim zdaniem najważniejszy mecz zagraliśmy wcześniej, bo bez – minimum – remisu z Zagłębiem Sosnowiec, odpadlibyśmy z rozgrywki o mistrzostwo. Nie dostalibyśmy się w ogóle do finałów w Lublinie. To był mecz z Zagłebiem Sosnowiec – straciliśmy gola już na początku, a strzelił go Wojciech Rudy, później reprezentant Polski. Po wielu próbach doprowadzenia do remisu Mieczysław Marciniuk wyrównał, a Jasio Mrozik dał nam zwycięstwo. Toteż, jeśli pada pytanie o najważniejszy mecz to moim zdaniem był to mecz z Zagłębem… A najważniejszy gol to był gol Marciniuka. Bramka. 
Warto dodać, że bardzo ważny był też inny mecz eliminacyjny, w którym Motor wygrał 1:0 z Polonią Bytom 1:0, a złotą bramkę zdobył Waldemar Wiater (z prawej).
Wiater z Motorem związał się na ponad dwadzieścia lat i będzie to jego jedyny klub w karierze. A rozpoczynał pod okiem Pawła Mikołąjczaka i Edwarda Widery. Obaj byli wówczas idolami lubelskiej młodzieży. To była polowa lat 60-tych. Później trenował Jerzego Adamca. 
Młodzi mistrzowie szybko znaleźli się w kadrze pierwszego Motoru, Żmuda trafił do reprezentacji juniorów i w Hiszpanii wywalczył brązowy medal. Inni znajdą się w zespole walczącym o awans do II ligi. Będą współautorami awansu do I ligi. 
Mistrzowski zespół wyselekcjonowali i przygotowali: Jan Golan i Jerzy Adamiec. Skład złotych medalistów: Mariusz Korczyński, Mieczysław Szalak, Władysław Żmuda, Bogdan Kałkus, Marek Skrzypczyński, Sławomi Kozłowski, Mieczysław Marciniuk, Mirosław Biernacki, Meczysław Szyba, Jerzy Krawczyk, Zbigniew Stawiszyński, Jan Mrozik, Waldemar Wiater, Tomasz Szymański, Marek Łukasiewicz, Antoni Piasecki, Dariusz Wojna.

W akcji najlepszy piłkarz finałów – Jerzy Krawczyk. 
Mistrzowski zespół wyselekcjonowali i przygotowali Jan Golan i Jerzy Adamiec. Skład złotych medalistów: Mariusz Korczyński, Mieczysław Szalak, Władysław Żmuda, Bogdan Kałkus, Marek Skrzypczyński, Sławomi Kozłowski, Mieczysław Marciniuk, Mirosław Biernacki, Meczysław Szyba, Jerzy Krawczyk, Zbigniew Stawiszyński, Jan Mrozik, Waldemar Wiater, Tomasz Szymański, Marek Łukasiewicz, Antoni Piasecki, Dariusz Wojna.
Krawczyk i Żmuda kolegowali w Motorze, przecież razem grywali w trampkarzach i juniorach Motoru, trenowali ich ci sami trenerzy. Drogi zaczęły się rozchodzić później, kiedy Krawczyk przeszedł do mistrza Polski Stali Mielec, a Żmuda do Gwardii Warszawa. Wkrótce obaj rywalizowali z najlepszymi piłkarzami Europy i świata. Krawczyk stawał oko w oko ze zdobywcą PEMK Horstem Blankenburgiem, Rudolfem Hidienem, Rudi Kargusem, Jose Pirri, Henningiem Jensenem, Carlosem Santillaną, Jose Camacho i Vincente del Bosque z Realu Madryt, Willie Donachie, Peterem Barnesem, Denisem Tueartem z Manchesteru City. Krawczyk może mógł trafić lepiej, może mógł od razu przejść do Widzewa, który próbował podbijać piłkarska klubową Europę. 
40 lat temu juniorzy Motoru Lublin zdobyli mistrzostwo Polski
Marci Puka / Kurier Lubelski
- to jedna z najważniejszych dat w historii lubelskiej piłki nożnej. Tego dnia juniorzy starsi Motoru Lublin zostali mistrzami Polski. Powtórzyli wyczyn Unii Lublin z... 1938 roku. Był to wielki sukces młodych lublinian, później żadna drużyna z naszego regionu nie zdołała powtórzyć tego osiągnięcia. Najbliżej były Stal Kraśnik (1972 rok) i Tomasovia (2006), lecz skończyło się na srebrnych krążkach. 

+++

Wszyscy fani futbolu twierdzą, że to Janusz Wójcik (trener kadry olimpijskiej, z którą zdobył srebrny medal na IO w Hiszpanii w 1992 roku) pierwszy wypowiedział słowa: "Zmieniamy szyld i jedziemy dalej". Jednak pierwszy był Jerzy Adamiec, ówczesny trener złotych piłkarzy z Lublina. 
- Jerzy Adamiec chciał, żebyśmy wszyscy występowali w seniorach. Dołączyłoby do nas kilku starszych doświadczonych piłkarzy - zdradza Marek Skrzypczyński, mistrz kraju z 1971 roku. 
 
 
 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 49 odwiedzający (61 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja