hsienko
  Jak zdobyłem "Więzienne zapiski"?
 

"Jak zdobywałem więzienne zapiski Stefana Wyszyńskiego"...
***

O tej książce w domu krążyły tajemnicze opowieści, była nie do zdobycia legalnie. Oczywiście im więcej było odwodzenie mnie od chęci poznania jej treści, tym bardziej pragnąłem mieć dla siebie, żeby czytać, nawet jak tato mówił, że to za wcześnie, że na razie powinieniem uczyć się polskiego i matematyki. - Niech sobie tak gadają i gadają - pomyślałem kiedyś, bo postanowienie było pierwszorzędne. Nie było przeproś - pierwsza pensja i zaraz jadę do Lublina szperać po antykwariatach, a może i rozpytać Osiaka z Pstrowskiego, gdyby odwaga wezbrała. Bo każdy kto wspomniał o książce ukradkiem posyłał spojrzenie graniczące ze złośliwym ostrzeżeniem, czasem wręcz bardzo złośliwym i mocno lekceważącym. Właściwie, to nie wiedziano jak ze mną postępować w takiej chwili, wszak wszystko co zakazanie od małego stało się przedmiotem dociekliwych pytań i indywidyalnych dociekań, wręcz śledztw. Bo jeśli zakazanie - to dlaczego?

W szkole też raczej delikatnie osłabiano pasje poznania treści 'Więziennych zapisków'. I tylko ksiądz informował, ze warto przeczytać to jak najwcześniej, a kiedy zadałem dziwne pytanie - powiedział wprost: - Powinienieś przeczytać od deski do deski i to jak najszybciej.

Tak więc kiedy tylko zacząłem chodzić do LO, w głowie tkwiła myśl, żeby jak najszybciej zdobyć książkę. Niestety - nie było to łatwe, wszak książki drugiego obiegu były niemal nie do zdobycia, a ich ceny przerażały. No ale, żeby zdobyć pieniądze, trzeba było skończyć szkołę i mieć pracę.


 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 49 odwiedzający (87 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja