hsienko
  Bezcenna skucha z 11 metra...
 
Bezcenna skucha,
czyli życie po meczu…

opowiadanie


Maniek Fluks wiedział jedno – dopóki będzie strzelał celnie karne, będzie grał w pierwszym składzie.

Nikt go nie wycygani ze składu. Ani ten wyjadacz Miciła, ani tym bardziej ten gówniarz, który na treningach wiąże wszystkim sznurówki, choć sam czasami jeszcze przewraca się o nogawki swoich przydługaśnych majtek. O nie, jeszcze sobie poczekają na chwilę, kiedy on będzie odchodził. Jeszcze jego kopyto się liczy przy uderzeniach z karnego. Działacze doskonale wiedzą, że załatwienie z sędziami karnego to załatwienie wyniku, załatwienie mistrzostwa, ligowego bytu, spokojnej gry w czasie przełomowych momentów historii klubu.. Bo on Meniek Fluks karnych nie marnuje. Prędzej zmiecie bramkarza z linii, lub wyrwie bramkę z korzeniami. Ale gol musi być.




W meczu z Mechanikiem, będzie atomowo trudno, ale karniak będzie na pewno i on, Maniek Fluks ponownie stanie oko w oko z bramkarzem. Po raz kolejny-któryś, może trzydziesty, może czterdziesty. I znów wbije potężnym kopem kulę do siatki, golkiper będzie szczęśliwy, że przeżył. Nikt sobie nie wyobraża, że przestrzeli, że spudłuje, albo skusi. Już nieraz i nie dwa podejmował się tego zadania w ważnej chwili. Ani razu chybił. W końcu jest mistrzem tej bardzo ważnej specjalności. Kibice mówią, że nie ma na świecie lepszego od niego mistrza tej tak wąskiej specjalizacji. Tylko czy sędzia na pewno podyktuje tego karniaka?

A niechby nie podyktował! Kibice dostaliby małpiego rozumu i mogłoby być ciekawie – i na boisku i poza nim. Karny będzie na mus. Nie ma żadnego ale i niech nikt nie kadzi, że przeciwnik ma jeszcze szanse na awans. Jak zremisuje, to te szanse będą wielkie, największe. Maniek ma walnąć raz karnego i pozbawić rywala szansy, a swojej drużynie zapewnić ligowy byt. To lubi!

Było jak miło być. W 87 minucie przy stanie 0:0 arbiter wskazał wapno. Nie żeby to było oczywiste. Ręka może i była nastrzelona, Może nie była nastrzelona, może jej w ogóle nie było. Maniek stanął naprzeciw bramkarza. Stał kilka sekund, kilkanaście, cmokał, ślinił wargi. A Później kibicom pociemniało w głowach. Maniek strzelił w poprzeczkę i piłka wyszła w aut. Maniek leżał w szesnastce dobrych kilkadziesiąt  sekund. Płakał! Gracze Mechanika skakali z radości, jakby zdobyli mistrzostwo świata.

Zremisowali 0:0.

Maniek wypadł ze składu. Nikt nie pytał o przyczyne, nie rozpaczał, nie darł mordy wniebogłosy. Przecież toi pierwszy raz w życiu skusił!

Ale szybko znalazł zatrudnienie. Został asystentem w sąsiedzkim klubie. I jego syn zdał ważny egzamin – taki który ustawi na życie całe. To było najważniejsze!

Założył się z prezesem Mechanika, że strzeli w poprzeczkę. Nie szło wcale o kasę! Prezes Mechanika jest bratem takiego jednego doktora na uczelni.

Jak trafi - to jego syn zda ważny życiowy egzamin. Trenował strzał w poprzeczkę kilkanaście dni. Kiedyś, kiedy był dzieckiem - tak samo wytrenował rzucanie toporkiem w drzewo. Naśladował Winnetou. Osiągnął wnynik 10 na 10 rzutów. Karne też tak trenował - rano i wieczorem. W lesie i na łąkach. W parku i na kończyżnisku... W
 końcu osiągnął wynik 9 na 10... To wystarczyło. Dziesięć uderzeń - 9 razy w poprzeczkę...

Taka jadenastka ustawia przyszłość!

W końcu sam musi też pomyśleć o życiu po meczu… 

hs

 
 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 26 odwiedzający (50 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja