hsienko
  2*JA wśród kantów, czyli "szoruj chłopie do kolejki"...
 

Ani mi w głowie było zajmowanie się dziennikarstwem. Byłem w szkole średniej, słowa wuja wypowiedziane w polu przy burakach oraz późniejsza konfrontacja z pracownikami wagi buraczanej wywarły na mnie piorunujące wrażenie. Słowa: „Co sobie myślita, że jak chodze w kufajce i gumowych butach to jestem w ciemie bity chłop”?  - wypowiedziałem instynktownie, bez namysłu i emocjonalnej rozwagi.

To zdanie towarzyszyło mi w wielu sytuacjach. Po zakończeniu kampanii napisałem kolejny tekst. Naczelny zatytułował wybierając cytat z teksu:


 
 
Szoruj chłopie do kolejki…
 
W 39 numerze „Relacji” z 12 września ukazał się mój tekst pt. „Chłop oddaje, a chłopu?”. Pisałem w nim o zwlekaniu w wypłatami pieniędzy za sprzedawane państwu ziemniaki. „Ziemniaki to jeszcze nic, zobaczysz pan, co będzie z burakami” – przepowiadali wówczas rolnicy z Borzechowa.
===
Była druga dekada listopada. Rolnicy od kilku tygodni stali całymi nocami przed bankami, żeby odebrać pieniadze za buraki. Wtedy spisałem poniższy pamiętnik.
 
Poniedziałek. Noc z 19 na 20 listopada
 
Godzina 3.00 (w nocy)

„No, bracie, jak chcesz mieć grosz, to wstawaj i szoruj do kolejki” – nie spałem już od kilku godzin, ale i mama czuwała, żebym nie przegapił.

Godzina 3.30

Wyruszam ze Strzeszkowic. Do Niedrzwicy mam ponad 5 kilometrów marszu. Jest mroźnie, wieje ostry jesienny wiatr. Z Lublina w kierunku Kraśnika śmigają ciężarowe samochody. Natomiast każdy mijający mnie samochód osobowy, to potencjalny rywali w kolejce.

Godzina 4.30

Jestem na miejscu. Przed drzwiami banku tylko jedna kobieta, ale mówi, że jest piąta w ogonku. Pierwsi przyszli tu o trzeciej, teraz grzeją się w kotłowni sąsiedniego sklepu spożywczego. Kobieta jest ju z tu po raz czwarty. Poprzedniego dnia odeszła sprzed kasy o jedenastej: pół godziny później konwój przywiózł pieniądze, ale starczyło podobno dla około 30 rolników. Omal nie doszło do rękoczynów. Na szczęście chłopi się opamiętali, ale w Borzechowie były bójki. Być może nawet będą sprawy w sądzie.
Godzina 5.00
Jestem w kolejce 7. „Ósemkę” rezerwują dla sąsiada, wozaka mleka ze Strzeszkowic. Po chwili pojawia się młody chłopak i „wesoły” rolnik: ten przyjechał z kolejki po węgiel, żeby zająć kolejkę za pieniędzmi. „Tylko cholera, jak ty wykombinować, bo jak nie wezmę forsy za buraki to czym zapłacę za węgiel?” – rolnik z Niedrzwicy jest tu po raz drugi. Słychać już pianie kogutów.
Godzina 5.15
Z kotłowni wypełzają ci, którzy byli tu o trzeciej. Pierwszy jest Kwiecień ze Strzeszkowic. Zasjął też kolejkę po płyty paździerzowe. Tam też jest pierwszy.
„Wychodzimy tu jak nocne szczury” – mówi jeden z rolników.
„Kilka dni temu drewno poszło w górę trzy razy! – komentuje Kwiecień. – Był tu wczoraj chłop, który buduje dom. Jakby wziął grosz za buraki przy dostawie. To otwory, znaczy się do mieszkania kupiłby za 5 i pół miliona, a teraz musi dołożyć drugie pięć. Jak to dzisiaj na mówią – pięć melonów. „Płakał jak się dowiedział, że drewno zdrożało!” – dodała kobieta z kolejki.
Godzina 6.00
Miałem zapraszać maciory. Ale powiedziałem żonie, że nie ma sensu; żywiec idzie w dół, buhajów nie ma gdzie sprzedawać, ceny pasz rosną, nawozów też, węgiel, prąd… Nie na nasze ręce. Żona mnie poparła – mówi Witold Pawłowski, jeden z najlepszych rolników w Niedrzwicy Dużej.
- Będzie się trzymać tylko dla siebie…
- Ten rząd jest jeszcze lepszy do manipulowania niż tamten, teraz to już w żywe oczy kantujo. Za buraki miało być po 20 litrów ropy za metr, dzisiaj jest czternaście, a w poniedziałek będzie 12. A miały to być ceny gwarantowane. Obłuda.
- Należało się nam odsetki za zwłok. Jak podatku człowiek cokolwiek nie zapłaci, to od razu walo po kieszeni.
- Żeby za swoje ciężkie tyranie żebrać ze wstydem w oczach o własne pieniądze.
- Woraj zdrożały traktory, rozrzutniki, kombajny ziemniaczek…
- Musi być gorzej, żeby było lepi…
- Będzie lepi!? Nigdy nie będzie lepi, bo dalej rządzo monopoliści. Czego nie dadzo zezwolenia na handel z zagranico? Znajdo się takie spryciarze, co i masło tam sprzedadzą, nie trzeba będzie go chłopu wpychać, ani marnować.
Godzina 7.30
Otwierają bank. Wpadamy do środka, żeby się ogrzać. Pilnujemy kolejki, ściskając w rękach kwity na pieniądze. Niektórzy, na wszelki wypadek wzięli reklamówki. Dwa dni wcześniej jeden z chłopów odebrał dziesięć milionów w banknotach po 5000 i 1000 złotych. Zawiązał rękawy skafandra i w rękawach jakoś upchnął ten „towar”.
Godzina 8.00
Kwiecień odebrał swoje cztery melony, poupychał we wszystkich kieszeniach kufajki i poleciał zapłacić za płyty paździerzowe. To pieniądze, które zebrano z wczorajszych wypłat ze sklepów.
Godzina 8.30
Zagląda „wesołek” z Kościelnej, ten z kolejki po węgiel. Grosza jie ma, ale zadowolony bo kwit już wpisał…
„Panienki z okienek” uśmiechają się do siebie. Spoglądają na zaspane, opalone wiatrem i mrozem, umordowane twarze rolników. Piją herbatę… Nikt nie wie, kiedy ambulans przywiezie pieniądze.
Godzina 9.00
Obsłużeni zostają właściciele książeczek oszczędnościowych. Wpadam na pomysł, żeby taką założyć i przelać grosz, a później dopiero wybrać go z książeczki. Niestety, nie ma książeczek.
Godzina 9.50
Jest ambulans. Cywil z dyplomatka przynosi do banku pieniadze. Dziwię się, ze bez obstaw.
- Wypuszczo dwadzieścia tysięcy łobuzów to bedo jeździc z obstawo – słychać w tłumie. Lecą moje guziki przy skafandrze.
- Co tam panie w tych bankach kraść? Bida jak diabli.
- Nawet Najmrodzki się zawiódł i do mamra wrócił.
Przed okienkiem ścisk. Wreszcie podaję dowód. Jestem pewien, że odbiorę kasę, sąsiadowi też się udaje. Urzędniczka oblicza na kalkulatorze, dla ilu kolejkowiczów wystarczy.
Godzina 10.00          
Mija dziesiąta minuta operacji, przyjmowanie rozliczeń i dowodów zostaje przerwane. Obsłużono dwanaście osób około trzydziestu osób odchodzi z kwitkiem, niektórzy byli tu już piąty raz. Pomstują.
Wychodzę przed bank. Jestem szczęśliwy, jestem milionerem. Po południu przy pewnych sprzyjający okolicznościach, mógłbym mieć dywan strzyżony, jedną trzecią kolorowego telewizora, dwa okna do mieszkania gdybym go budował, cztery opony do malucha (gdybym go miał).
RELACJE – Tygodnik Wschodni nr 3 / 53 / 18-24.01.1990 / Henryk Sieńko
 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 14 odwiedzający (64 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja