hsienko
  Ja. Kierowca
 
 
O tym jak reporter mógł zostać donosicielem, lecz zaryzykował i naraził na śmierć ludzi.
 
 
 
 
Ja. Kierowca!
 
1. 
Zimno. Mróz ściska na dwadzieścia stopni. Na dworcu autobusowym kilkanaście osób oczekuje na odjazd. Autobus z wojewódzkiego miasta do powiatowego miasteczka podjeżdża z dwudziestominutowym opóźnieniem. Pierwsi wsiadają uczniowie dojeżdżający do szkół z pobliskich wiosek i osad. Kierowca ogląda bilety miesięczne, sprzedaje pozostałym pasażerom. Na oko czterdziestoletni, raczej gburowaty. Służbista. Odjeżdża po chwili. Jest noc, zima atakuje coraz bardziej. Wiatr zmiata z pól suchy śnieg i zwiewa w postaci drobnego pyłu. Niewielkie zaspy nie są przeszkodą dla olbrzymiego żelaznego, oświetlonego potwora. Na kolejnych przystankach wysiadają pasażerowie. Autobus zbliża się do powiatowego miasteczka, zostało może dziesięć kilometrów. Na jednym z przystanków, kilku zmarzniętych pasażerów wsiada do autobusu. Ostatni, mocno podchmielony jegomość. Twarz czerwona od zimna i alkoholu. Jest szczęśliwy, że za chwilę znajdzie się w ciepłym samochodzie, że czekanie na przystanku na spóźniony kurs już się zakończyło. Pewnie marzy o ciepłej kolacji wśród bliskich. 
 



 
Nie. Kierowca wstaje zza kierownicy i rzuca do niedoszłego pasażera. - Jak pan wytrzeźwieje to pan pojedzie – mówi beztrosko, usiłującemu wsiąść pijanemu mężczyźnie. Ten chce wejść na siłę. Przepychanka. Kierowca jest wygrany, wypycha człowieka na zewnątrz. Ten się opiera, trzyma się uchwytu drzwi i okucia... - Dlaczego - pyta. - Nie będę sprzątał po tobie - odburkuje nerwowo i zatrzaskuje drzwi szofer. - Narzyga mi, albo jeszcze gorzej nabrudzi! - kierowca siada za kierownicą i odjeżdża. Niedoszły pasażer chwiejnym krokiem wraca na dziurawy przystanek. Wiatr okręca go tumanem zawijanego w chmurę śniegu i pyłu niesionego z pól. Zbliża się północ.
 
 

Kierowcy to inteligencja wśród robotników
. Pomiędzy pasażerami mogą wyzbyć się wszelkich kompleksów i zahamawań. Mogą być kierownikami, dyrektorami, prezesami, baa ministrami... Mogą być ważniakami!
 
2.
Zimno, mróz na kilkanaście stopni. Wieczór.
Odjazd ostatniego autobusu z wojewódzkiego do powiatowego miasteczka tradycyjnie spóźniony. Oczekuje kilkunastu uczniów i dojeżdżających do pracy dorosłych. Po godzinie autobus podjeżdża na dworcowe stanowisko. Radość. Kierowca czym prędzej chce odjechać, aby odwieźć ludzi. Na kolejnych przystankach wysiadają kolejni pasażerowie, szczęśliwi, że w ogóle udało im się dotrzeć do swojej wsi. Przecież auto mogło ugrzęznąć w zaspie. Zima dziesięciolecia. Wiatr targa gałęziami mijanych drzew, telepie oderwanymi arkuszami zardzewiałych blach wiat przystankowych. Dziesięć kilometrów przed docelowym dworcem wsiada kilka osób. Na przystanku leży pijany mężczyzna. Usiłuje wstać, wie że jest już ostatni kurs, ale nie może się podnieść z ławki. Wypił za dużo! Nie. Nie zdąży. Pasażerowie siedzący koło kierowcy są szczęśliwi, że znaleźli się wewnątrz ciepłego samochodu. Nikt nie zauważa leżącego na przystanku pijaka. A może nie chce zauważyć? Rozgrzany - to przetrzyma mróz – myśłą? Kierowca wstaje zza kierownicy. Wychodzi na zewnątrz. - Gdzie chce pan jechać? - pyta. - Do miasteczka - bełkocze pijak. Kierowca wciąga niemal bezwładne ciało człowieka do auta, sadza na siedzeniu i opiera o boczną ścianę.
 
Kierowcy mogą być też zwykłymi ludźmi.
 
3.
Zimno. Mróz na kilkanaście stopni minus, ta sama zima dziesięciolecia.
Na dworcowym stanowisku kilkadziesiąt osób. Spóźniony autobus podjeżdża po dwudziestej. Tłok. Kierowca panisko, siedzi jak basza na wymoszczonym siedzeniu. Zmarzniętym uczniom nakazuje pokazywanie kolejno biletów miesięcznych. Niektóre bilety lustruje z błyskiem w oku. Nie z tej godziny, proszę wyjść. Obok kolejki przemyka dyskretnie młody chłopak... Siada z tyłu auta. Szczęśliwy i spokojny, że jednak dojedzie do domu. Że nie będzie marzł. Postawny szofer, z gęstym wąsem pod nosem, spokojnie kontynuuje sprawdzanie biletów. Zauważył "cwaniaczka", który przemknął do tyłu. Kiedy wszyscy znaleźli się w autobusie kierowca wstaje, jego twarz nabrzmiewa złością i czerwienią... Jakby szykował się do ataku. Idzie do tyłu autobusu. Ot, rutynowa czynność, pewnie chce coś sprawdzić. Nie. Staje koło "cwaniaczka". - Bilet proszę! - żąda. Młodzian szuka miesięcznego w kieszeniach. Nie ma. Szuka w plecaku. Nie ma. Kierowca czeka niecierpliwie. Już czuje się zwycięzcą. Znalazł gapowicza... Ktoś mówi, że przecież chłopak jeździ codziennie, że przecież kilka razy sprawdzał już jego bilet. Wreszcie szofer o posturze herosa zapaśniczych mat, bierze za bark ucznia i wyprowadza z samochodu... Uczeń jest już poza autobusem. Ale... Konsternacja! W jego obronie staje pasażer z innego stanowiska. - Co pan wyprawia, to dziecko! - Chuj ci do tego! Kierowca i obrońca stają oko w oko, niczym koguty gotowe do śmiertelnego starcia. Ich oddechy ścierają się ze sobą... Pasażer ustępuje... Szofer zwycięża! Odjeżdża.
 
Szoferacy mogą też być zwykłymi chamami.
 
 
4.
Przygodny obrońca idzie do budki telefonicznej.
Wykręca trzycyfrowy numer. - Panie komisarzu chciałem zgłosić, że kierowca autobusu, który odjechał do... jeest... - odkłada słuchawkę. Wraca na peron. - On był pijany i to mocno. Czuć było koniak, albo samogon... Ja też miałem zadzwonić na policję, ale nie mam pieniędzy na automat - mówi chłopiec.
 
 
"A jeśli on rozbije autobus, jest tak ślisko!" - na twarzy przygodnego obrońcy frasunek, strach, trwoga.
 
 
Dlaczego odłożył słuchawkę?


Postawił na szali jedno stracone prawo jazdy i konsekwencje tego, oraz śmierć i kalectwo wielu ludzi.

Dlaczego?


2007 / hs
 
 
 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 314 odwiedzający (390 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja