hsienko
  Wyrwałem się...
 
Chodził z kulą w głowie

Wyrwałem się śmierci z rąk...
- Przez wiele lat pracy zawodowej nigdy jeszcze nie spotkałem się z tak bestialskim napadem. Nieprawdopodobne, ale człowiek, któremu strzelono z Waltera w tył głowy, przeżył – powiedział prokurator Andrzej Grochecki z Prokuratury Rejonowej w Krasnymstawie.
Ukraiński biznesmen Władimir P. swoje interesy prowadzi w miejscowości Sum. Współpracuje z polskimi przedsiębiorcami, a szczególnie hurtownikami. Do Polski przyjeżdża po artykuły spożywcze. Dwa tygodnie temy przyjechał po kolejną partię towaru. Zmordowany długą i wyczerpującą podróżą postanowił odpocząć w jednym z chełmskich hoteli. Tutaj poznał kilku swoich ziomków. Ci poprosili go żeby zabrał ich w nocy 25 października na giełdę samochodową do Lublina. Z Chełma wyjechali wczesnym rankiem i przez Krasnystaw ruszyli mieli dotrzeć do Lublina. W pobliżu Rejowca kumple Władimira zażądali od niego skręcenia do lasu, gdzie obrabowali go z sumy ponad 900 dolarów amerykańskich, 700 złotych polskich i 13 milionów kuponów.
Była godzina piąta nad ranem, gdy jeden z bandytów strzelił koledze w tył głowy z pistoletu Walter, kaliber 6.35 milimetra. To była praktycznie egzekucja na bezbronnym człowieku. Chwilę później bandyci przekonani, że Władimir nie żyje, zbiegli.
Tymczasem postrzelony handlowiec odzyskał przytomność, z własnej samochodowej apteczki wyjął bandaż, owinął nim szyję i ... z dziurą w głowie ruszył szukać pomocy.
W pierwszym napotkanym zabudowaniu nikt mu nie otworzył i dopiero kiedy trafił do leśniczówki, udało mu się przekonać leśniczego, aby powiadomił policję. Kilkadziesiąt minut później chełmska policja blokowała już drogi wojewódzkie, a ranny Władimir P. jechał na sygnale do szpitala w Krasnymstawie. Natychmiast trafił też na stół operacyjny.
- Kula po postrzeleniu w kark została w głowie. Utkwiła w przedsionku jamy ustnej – powiedział Roman Kowalczyk, ordynator oddziału chirurgii. – Operacja trwała pół godziny, kulę wyjęliśmy i w kilka godzin pacjent mógł chodzić, rozmawiać, opowiadać o tym co przeżył.
Kiedy w krasnostawskim szpitalu lekarze i pacjenci podziwiali niebywałe szczęście Ukraińca, policja poszukiwała zbiegłych z miejsca zdarzenia bandytów. W dwie godziny po napadzie, około siódmej rano, na szosie Chełm-Dorhusk zatrzymano trzech mężczyzn podróżujących ładą. Podczas kontroli wozu znaleźli pistolet Walter i tłumik. Podejrzanych osadzono w chełmskim areszcie. Cudem ocalony Wadimir P. po obejrzeniu zdjęć w paszportach zidentyfikował dwóch napastników.
- Wyrwałem się śmierci z rąk – powiedział. – Jestem pełen podziwu dla policjantów i lekarzy. Teraz już pragnę tylko jednego – żeby jak najszybciej przyjechała z Charkowa moja żona i zabrała mnie do domu.
- To nieprawdopodobna historia – kręci głową. – prokurator Grochecki. – Gdy wezwano mnie na miejsce zdarzenia i zobaczyłem wnętrze samochodu, nie wierzyłem, że facet wyjdzie z tego bez szwanku. Ściany i siedzenia były zbroczone krwią, także sufit. To był makabryczny obraz! Bandytów zgubiła pewność siebie. Byli przekonani, że zabili kumpla!
Tym razem wielkie szczęście i błyskotliwa akcja policji przyniosły właściwy skutek. Niemniej, trzeba jednak pamiętać o tym, że nie warto ufać nowo poznanym towarzyszom. Nawet jeśli są rodakami...
A może przede wszystkim, gdy są rodakami (?).
Tygodnik Chełmski – 2 listopad 1995 r / Henryk Sieńko
 
 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 255 odwiedzający (312 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja