Na tropie rolniczych przewalanek (1)
ROLNICY WSZYSTKICH KRZYWD - ŁĄCZCIE SIĘ!!
Uprawa marchwi na nasiona wymaga wielkiego wysiłku i ciągłej opieki. Roślinę uprawia się w cyklu dwuletnim. Okres przygotowania nasion do sprzedaży to wiele miesięcy obróbki (kopcowanie, selekcja). Roślina jest narażona na choroby z grzybicami włącznie. Przez wiele lat rolnicy produkowali jednak nasiona, gdyż – po prostu – im się to opłaciło. Jan Sawa z Łopiennika Dolnego (powiat Krasnystaw) jest jednym z większych producentów w regionie. Obsiewa ponad hektar.
- W 1999 roku sprzedałem nasiona marchwi odmiany „Kalina” F1” Przedsiębiorstwu Nasiennictwa Ogrodniczego i Szkółkarskiego w Ożarowie Mazowieckim, konkretnie w oddziale lubelskim PNOS-u. Ilość – 853 kg za sumę 6274, 50 zł. Ale pieniądze stanowiły tylko zapłatę za 250 kg. Reszta t była nadwyżka. Minęło kilka terminów zapłaty, lecz pieniędzy nie otrzymałem do dzisiaj. To ponad 12 tysięcy złotych. W chwili obecnej to dla każdego gospodarstwa niemal fortuna.
Kiedy Jan Sawa stracił nadzieję na odzyskanie pieniędzy w wyniku negocjacji i interwencji w siedzibie firmy, zdecydował się złożyć pozew do sądu. Inni poszkodowani rolnicy – jak mówi – zwlekają z pozwami, bo boją się, że nikt im nie kupi nasion z kolejnych upraw. Boją się narazić PNOS-owi.
- Zdecydowałem się walczyć o swoje pieniądze, bo firma stała się niewiarygodna, choćby i z tego powodu, że zaczęła mnie zwodzić – mówi Jan Sawa. - Kolejne terminy mijały, a pieniędzy nie było. Musiałem coś zrobić, gdyż prawnik poinformował mnie, że może dojść do przedawnienia. Pozew złożyłem w ostatnim terminie 5 listopada 2001 (okres przedawnienia trwa dwa lata)... Odbył się proces i wygrałem go. Sąd stwierdził, że zawarta w umowie kontraktacyjnej klauzula „Za nasiona stanowiące nadwyżkę ponad ilość zakontraktowaną Producent otrzyma cenę uzgodnioną przez obie strony przy udziale Związku Producentów w przypadku możliwości zagospodarowania nasion”, jest wiążącym obie strony fragmentem umowy.
Wprawdzie PNOS próbował udowodnić, że nie sprzedał nasion, lecz sąd uznał, że jest to już tylko jego problem.
Od wyroku sądu radca prawny PNOS zamierzał złożyć odwołanie do wyższej instancji. Jednak dyrektor lubelskiej filii firmy z Ożarowa Mazowieckiego Tadeusz Paluch, poinformował nas, że odwołania nie będzie i pieniądze panu Janowi Sawie zostaną wypłacone.
Rolnik pokonał więc urzędniczą machinę i pokazał jak należy walczyć o należne pieniądze. Szkoda tylko, że inni ze strachu o jutro, bojąc się tego, że firma nie podpisze z nimi kolejnych umów kontraktacyjnych, rezygnują z przysługujących im pieniędzy. Być może nie mają już siły walczyć.
W tym momencie, aż prosi się zaapelować: „Rolnicy wszystkich krzywd, łączcie się i pomagajcie sobie!”.
Henryk Sieńko
Podpis do zdjęcia:
Jan Sawa – rolnik z Łopiennika Dolnego:
- Gdybym machnął ręką, straciłbym ponad 12 tysięcy złotych. My rolnicy musimy dokładnie czytać treść umów, które podpisujemy.